Ks. Czesław Lewandowski był moim katechetą. Uczęszczałam wówczas
do Szkoły Podstawowej nr 6 we Włocławku, która zajmowała część budynku
Niższego Seminarium Duchownego im. Ks. Jana Długosza. Jakież było
moje zdumienie, gdy ten modlący się we wczesnych godzinach popołudniowych
wśród kwiatowych klombów dziedzińca Seminarium Ksiądz (widziany z
tarasu szkoły) okazał się naszym nauczycielem religii. Mógłby ktoś
pomyśleć: jak on, wyciszony, skupiony, pełen wewnętrznego ładu, poradzi
sobie z naszym uczniowskim hałasem, roztargnieniem, bylejakością
naszych zachowań? Poradził sobie doskonale, a przy tym obdarzył nas
miłością, za którą odpłacaliśmy mu tak, jak potrafiliśmy. Na pewno
za małą miarą.
Naszą wychowawczynią była mgr Halina Maciążek -- nauczyciel
powołany do wykonywania tego zawodu przez samego Pana Boga, traktujący
powierzone obowiązki jako misję do stałego wypełniania. Przedstawiła
nam Księdza Katechetę w sposób serdeczny: od razu wiedzieliśmy, że
jest naszym Przyjacielem.
Lekcje religii prowadzone w szkole przez ks. Czesława Lewandowskiego
były darem szczególnym, ale my -- dzieci -- oczywiście nie zdawałyśmy
sobie z tego sprawy. Po 40 latach częściowo rozumiem znaczenie tego
daru i dziękuję za niego Bożej Opatrzności. Za wszystko, co w moim
postępowaniu, zachowaniu podczas lekcji religii było niewłaściwe,
pragnę Księdza przeprosić. Przepraszam i dziękuję za styl pracy pedagogicznej,
jaki zastosował ks. Lewandowski podczas procesu kształtowania i rozwoju
religijnego (a również i ogólnego) dzieci i młodzieży. Było dla nas
niepojęte, gdy niejeden raz właśnie Ksiądz, a nie dyżurni -- wycierał
po lekcjach tablicę... Pamiętam, z jaką pobłażliwością i cierpliwością
wysłuchiwał uczniów, którzy nie przygotowali się do odpowiedzi, z
jaką miłością przyglądał się niepoprawnym -- skruszonym, którzy szukali
wszelkiego możliwego usprawiedliwienia... Nasz Ksiądz nader skrupulatnie
sprawdzał zeszyty od religii, wnioskując ze staranności ich prowadzenia
o stosunku ucznia do przedmiotu nauczania. Przy wszystkich naszych
niedomogach i zaniedbaniach traktował nas poważnie i uczciwie --
nawet gdy na to nie do końca zasługiwaliśmy. Po prostu -- kochał
nas takimi, jakimi byliśmy. Obdarzał ogromnym szacunkiem rodziców,
nauczycieli, kierownictwo szkoły i tę cechę wpajał wychowankom. Wskazania
ks. Lewandowskiego były dla mojej Mamy (a sądzę, że i dla innych
także) wytycznymi, obowiązującymi w wychowaniu córki. Dla niej był
kapłanem nieprzeciętnym. Wybór ks. Lewandowskiego na biskupa pomocniczego
diecezji włocławskiej utwierdził ją w żywionym przeświadczeniu. Radziła,
bym przy składaniu gratulacji i życzeń dołączyła podziękowanie: ,,
Dziękuję, Księże Katecheto!´´. Tak uczyniłam i powtarzam to teraz,
w 50. rocznicę jego święceń kapłańskich, powtarzam za Papieżem Janem
Pawłem II: ,,Trwałe owoce duszpasterskich trudów rodzą się na podłożu
świętości kapłańskich serc´´ (Dar i Tajemnica). Niech dobry Bóg w
Trójcy Jedyny dalej prowadzi Waszą Ekscelencję ku spełnianiu kapłańskiej
służby Bogu i ludziom.
Pomóż w rozwoju naszego portalu