W sobotę 9 czerwca br. w katedrze zamojskiej miały miejsce kolejne już w naszej diecezji święcenia kapłańskie. Nowi kapłani podejmują obowiązek pracy na niwie Kościoła. Otrzymali już swoje pierwsze nominacje do pracy w parafiach. To wydarzenie łączy się nierozerwalnie z całym procesem zmian personalnych w diecezji. Z ks. dr. Leszkiem Oberdą, dyrektorem Katolickiego Radia Zamość i redaktorem odpowiedzialnym za edycję "Niedzieli Zamojsko-Lubaczowskiej", rozmawia Magda Nałęcz.
MAGDA NAŁĘCZ: Czy zmiany personalne są konieczne? Czy nie byłoby lepiej, gdyby ci nowi księża podjęli pracę tylko w tych parafiach, w których są braki spowodowane różnymi wypadkami losowymi?
KS. DR LESZEK OBERDA: Sądzę, że potrzebę zmian
personalnych w parafiach najlepiej rozumieją sami księża, którzy
bardzo dobrze znają specyfikę pracy duszpasterskiej. Odpowiedź na
to pytanie można rozpocząć nawiązaniem do wielości charyzmatów, jakie
posiada każdy człowiek. Widzimy to doskonale w życiu codziennym.
Mówimy, że ten nadaje się do robienia i-nteresów, inny ma naturę
człowieka spokojnego, a więc nadaje się najlepiej do pracy w biurze,
jeszcze inny zna się na rolnictwie lub turystyce czy bankowości itd.
Podobnie jest i z księżmi. Nie ma ludzi, którzy potrafią robić wszystko
w jednakowym wymiarze. Są kapłani, którzy bardzo dobrze radzą sobie
ze sferą administracyjną parafii - i to jakby stawiają na pierwszym
miejscu, inni zaś mają rozbudowane życie wewnętrzne, modlitewne,
a trochę mniej zdolności do budowania, zarządzania itd. To są tylko
te dwie skrajne dziedziny, które w jakiś sposób obrazują tę różnicę
charakterów, charyzmatów. Kiedyś w Katolickim Radiu Zamość ks. prał.
Czesław Grzyb, mówiąc o duszpasterstwie parafialnym, doskonale ten
temat wyjaśnił. Dlatego też, aby ten lokalny Kościół, jakim jest
parafia, mógł wszechstronnie rozwijać się, potrzebne są te okresowe
zmiany.
Z innej strony rzecz biorąc - takie zmiany rozwijają
również samego księdza, który ma szansę spotkania nowych ludzi, zmierzenia
się z nowymi zadaniami, rozpoczęcia, nierzadko, całkowicie nowej,
nieznanej mu dotychczas pracy. Jest to też szansa na swego rodzaju
awans.
- Czy ksiądz ma obowiązek podporządkowania się decyzjom Księdza Biskupa?
- Tak. I tego są świadomi wszyscy księża. Odpowiadając
na to pytanie, należałoby się cofnąć jeszcze do formacji seminaryjnej.
Zanim kandydat do święceń zostanie do nich dopuszczony, jest informowany
o obowiązkach wynikających ze święceń. W prawie kanonicznym nie ma
wyszczególnionych zaszczytów, jakich dostąpi, ale jest właśnie mowa
o obowiązkach. Następnie taki kandydat "własnoręcznie sporządza i
podpisuje oświadczenie stwierdzające, że z własnej woli i dobrowolnie
przyjmie święcenia, oraz że będzie zawsze wykonywał kościelną posługę"
. W tej posłudze zawarte jest też posłuszeństwo. Kolejnym etapem
są święcenia. Padają tam bardzo konkretne wymagania: "Drogi synu,
zanim przystąpisz do święceń prezbiteratu, musisz wobec ludu wyrazić
wolę ich przyjęcia. Dlatego pytam cię: Czy chcesz wiernie pełnić
urząd posługiwania kapłańskiego w stopniu prezbitera, jako gorliwy
współpracownik biskupów w kierowaniu ludem Bożym pod przewodnictwem
Ducha Świętego?", następnie: "Czy mnie i moim następcom przyrzekasz
cześć i posłuszeństwo?". Na te pytania pada odpowiedź: "Chcę". Wydaje
się, że jest to odpowiedź człowieka dojrzałego, świadomego, który
wie, czego od niego będzie się wymagać w przyszłości.
Na pewnym etapie życia księdza należy "zmierzyć" się
z funkcją proboszcza. Zgodnie z kan. 523 biskupowi diecezjalnemu
przysługuje prawo powierzania urzędu proboszczowskiego przez swobodne
nadanie (tego również jest świadomy ksiądz). Nie ma więc mowy o jakimkolwiek
referendum, opinii wójta czy lokalnego samorządu. Przed objęciem
urzędu nowy proboszcz jest zobowiązany prawem (kan. 833 i Synod Zamojsko-Lubaczowski)
do złożenia wobec Biskupa Diecezjalnego lub jego delegata przyrzeczenia
wierności, iż będzie wiernie wykonywał swoje zadania pastoralne i
administracyjne. Pamiętajmy, że nowym zadaniem administracyjnym jest
przejście i objęcie nowej placówki. Sądzę więc, że wszyscy księża
to pamiętają i dlatego mówiłem, że zmiany nie stanowią problemu dla
księży. Oni po prostu świadomie zaakceptowali taki styl swego dalszego
kapłańskiego życia.
- Skąd więc te emocje związane z przejściem księdza do innej parafii?
- Padło tu słowo emocje. Jest to chyba kluczowe słowo w tym problemie. Po prostu ludzie przez szereg lat przyzwyczajają się do księdza, zżywają się z nim. Rodzi się więc żal, gdy taki człowiek opuszcza parafię. Wydaje się to normalne i cieszy, że parafia ma dobre zdanie o odchodzącym proboszczu. Czasem jednak emocje biorą górę nad troską o parafię i Kościół. Wystarczy czasem jedno słowo księdza czy innej osoby, wypowiedziane jakby od niechcenia, aby uruchomić lawinę łez, delegacji, podpisów. I wtedy pojawia się problem, bo nie idzie tu o względy merytoryczne, o dobro Kościoła, tylko o emocje. Statuty Synodu Zamojsko-Lubaczowskiego mówią na ten temat bardzo konkretnie: "Świadome podburzanie i zjednywanie sobie wiernych przeciw Władzy kościelnej lub na szkodę Kościoła jest krzywdą wyrządzoną Mistycznemu Ciału Chrystusa i podlega karom kościelnym". Dlatego też nie podejrzewam żadnego księdza o świadome takie działanie.
- Czy księża proboszczowie są zmuszani do przejścia na inną parafię?
- Proces zmiany na stanowisku proboszcza lub objęcia
przez dotychczasowego wikariusza obowiązku proboszcza parafii jest
taki: najpierw prowadzone są rozmowy z kandydatem na stanowisko -
czyni to najczęściej jeden z pracowników Kurii Diecezjalnej lub Dziekan
- następnie po otrzymaniu wstępnej zgody od kandydata Ksiądz Biskup
ponownie go pyta, czy wyraża zgodę na to stanowisko. Po uzyskaniu
zgody ustnej kandydat pisze oficjalną prośbę o skierowanie go do
pracy na tym stanowisku, dopiero po tych rozmowach i deklaracjach
zostaje wystosowana nominacja. Najczęściej o tych rozmowach wierni
nie wiedzą, bo nie ma takiej konieczności, aby ich o tym informować.
Wierni dowiadują się dopiero o nominacji. Podkreślam, że każda taka
nominacja jest konsekwencją uprzedniej zgody księdza i woli Biskupa,
a przez to woli Kościoła.
Myślę więc, że wszystkie delegacje, które pojawiają się
w Kurii Diecezjalnej w obronie księdza, są nie na miejscu i są próbą
zrobienia na złość swemu dotychczasowemu proboszczowi. Mówię tak
dlatego, ponieważ wcześniej kapłan pragnął zmiany, zgodził się na
nią, najczęściej już obejrzał nową parafię i rozplanował sobie dalszą
pracę.
Jeśli więc wierni z jakiejś parafii chcieliby przyjechać
z delegacją do Kurii, związaną ze zmianą osoby proboszcza, to najbardziej
celowa byłaby delegacja dziękująca Księdzu Biskupowi za tak dobrego
dotychczasowego proboszcza.
Nie na miejscu jest jakakolwiek delegacja w obronie księdza,
bowiem Ksiądz Biskup nie walczy z księżmi i nie wysyła nikogo do
pracy na nowej placówce wbrew jego woli. Powtórzmy: najpierw musiała
być zgoda księdza, a jeśli nie byłoby jej, nie byłoby nominacji.
I to chciałbym, żeby wierni zapamiętali. Ksiądz Biskup troszczy się
o każdego księdza, o jego rozwój, o jego awans. Pragnie go często
docenić poprzez taką zmianę. Delegacja taka jednak uniemożliwia mu
to i jest wielką krzywdą dla takiego księdza.
- A jak wyglądała sprawa zmiany opisana ostatnio przez "Tygodnik Zamojski?"
- Za bardzo cenię tego Księdza, aby go podejrzewać o jakiekolwiek manipulacje emocjami. Jeśli jednak tak by było, straciłby wiele w moich oczach. Ewidentnie był to awans. Oczywiste było dla mnie, że ten Ksiądz zgodził się na tę zmianę, że obejrzał już nową parafię, że zaplanował sobie dalsze prace w tej parafii, a do reszty odnoszą się słowa, które wcześniej powiedziałem.
- Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu