Reklama

Blaski i cienie katechezy

Razem z rozpoczęciem roku szkolnego rusza również nowy rok katechetyczny. W obydwu stołecznych diecezjach do ewangelizacyjnej pracy pójdzie ok. 1800 katechetów. Jakie są blaski i cienie ich pracy?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nauka religii w polskich szkołach jest już od 21 lat. To wystarczająco długo, by zastanowić się nad kondycją szkolnej katechizacji. Co w ciągu tego okresu udało się osiągnąć, a nad czym trzeba jeszcze popracować? - Choć mamy już wypracowaną metodykę, lepsze podręczniki oraz dobrze przygotowaną kadrę, to jednak nie zastąpimy wychowania religijnego, które młodzi powinni wynieść z domu. Musimy mieć świadomość, że katecheta nigdy nie zastąpi ojca ani matki - mówi ks. dr Marek Przybylski, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Dzieci i Młodzieży Warszawskiej Kurii Metropolitalnej.
Jednym z sukcesów warszawskiego środowiska katechetycznego bez wątpienia są prestiżowe olimpiady katechetyczne oraz liczne konkursy wiedzy religijnej. - W tym roku szkolnym zorganizujemy aż osiem olimpiad. Będą one poświęcone nauczaniu Jana Pawła II, wiedzy teologicznej oraz tematyce biblijnej - podkreśla ks. Przybylski. Niektóre z nich traktowane są przez Mazowieckie Kuratorium Oświaty na równi z olimpiadami dotyczącymi innych dziedzin nauki. Na przykład w olimpiadzie biblijnej Hieronymus można zdobyć dodatkowe punkty do świadectwa kończącego naukę w gimnazjum. A dzięki temu uczniowie mogą dostać się do lepszych liceów.

Pierwsza linia „frontu”

W archidiecezji warszawskiej pracę rozpocznie ok. 1050 katechetów, a w diecezji warszawsko-praskiej ok. 750. Wszyscy oni są znacznie lepiej przygotowani niż było to na początku lat 90. ub. wieku. Wówczas były problemy zarówno z odpowiednio wykwalifikowaną kadrą, jak i z pomocami dydaktycznymi. - Kościół zrobił milowy krok naprzód - uważa Maria Pik, która katechetką jest od ponad 20 lat.
Lekcje religii w warszawskich szkołach to pierwsza „linia frontu” pracy misyjno-ewangelizacyjnej Kościoła. W niedzielnej Mszy św. uczestniczy niewiele ponad 20 proc. społeczeństwa. Natomiast z lekcjami religii styczność ma prawie 90 proc. dzieci i młodzieży. Dlatego też to właśnie w szkole Kościół ma jedyną szansę spotkać tych, którzy pod amboną nigdy się nie pojawią. - Trudno jest mówić o wymiernych owocach tej pracy. My jedynie siejemy i nie wiemy, co z tego wyrośnie - mówi Maria Pik z XXIV LO im. Cypriana Norwida w Warszawie. - Po ponad 20 latach pracy katechizowanie nadal jest moją pasją. Nie zamieniłabym się na żaden inny zawód.
Z etatami dla nauczycieli religii jest jednak coraz gorzej. Do szkół przyszedł bowiem niż demograficzny. - Jeszcze kilka lat temu szukaliśmy chętnych do pracy, bo w diecezji warszawsko-praskiej brakowało katechetów. Natomiast dziś mamy dużo podań, a do kurii nie przychodzą żadne oferty pracy - mówi ks. Artur Staniszewski, wizytator katechetyczny diecezji warszawsko-praskiej. Podobna sytuacja jest w archidiecezji warszawskiej, gdzie w ciągu ostatnich trzech lat ubyło ok. 110 etatów. Jednak ta sytuacja powinna się zmienić, gdy do szkół dotrze wyż demograficzny, który dziś po brzegi wypełnia warszawskie przedszkola.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Lekceważony przedmiot

Choć praca katechetów należy do bardzo ciekawych, to zdarzają się też kolce. Coraz trudniej bowiem jest dziś zainteresować czymkolwiek dzieci i młodzież. Zdaniem katechetów, młodzież staje się coraz bardziej obojętna. Najgorsze jest jednak, że podobną postawę można zauważyć u rodziców. - Z jednej strony uważają oni, że szkoła załatwi za nich całe wychowanie oraz nauczy wiary, a z drugiej, gdy katecheci stawiają jakieś wymagania, natychmiast pojawiają się pretensje. Zapisują dzieci na religię, ale nie chcą, by tam czegokolwiek uczono - tłumaczy s. Cecylia Stusowicz, referentka ds. katechetycznych diecezji warszawsko-praskiej. Katecheci nie mogą sobie jednak na to pozwolić. - Ten przedmiot trzeba traktować szczególnie poważnie. Muszę szanować swoją pracę, bo w przeciwnym wypadku sama nie będę szanowana. Mam świadomość, że reprezentuję nie tylko siebie, ale również Kościół - podkreśla Maria Pik.
Bywa jednak, że również uczniowie traktują religię z większym lekceważeniem niż inne przedmioty. - Katecheci nie mają takich środków dyscyplinujących, jak inni nauczyciele. Przecież można zdać do następnej klasy z jedynką z religii na świadectwie - tłumaczy ks. Staniszewski. Ten przedmiot nie jest też obowiązkowy, a więc powszechnie uważa się, że można go opuszczać. Są nawet znane przypadki, kiedy to na początku roku licealiści zapisują się na religię, a gdy pojawia się wymagający katecheta, wypisują się. W ten sposób unikają słabych ocen na świadectwie. W efekcie z roku na rok frekwencja na katechezie jest coraz gorsza. - Zdarzało się, że w pierwszej klasie miałam prawie 100 proc. uczniów, a w trzeciej było ich ok. 60 proc. - mówi Maria Pik.
Najtrudniejszą sytuację mają katecheci w niektórych szkołach prywatnych. Tam ostatnie słowo zawsze ma organ, który prowadzi taką placówkę oświatową, oraz rodzice. Nauczyciele zatrudnieni są przez rodziców, którzy „płacą i wymagają”. W efekcie zdarzają się przypadki, gdy otwarcie mówią: Nie życzymy sobie, aby katechetka zadawała cokolwiek do nauki. Znane są także przypadki, gdy rodzice nie życzyli sobie, by ich dzieci modliły się na lekcji religii. Pytanie: po co więc zapisują swoje dzieci na katechezę? - W takich sytuacjach wiele zależy od postawy i asertywności katechety. Jednak w szkołach prywatnych ma on o wiele mniejsze prawa niż w publicznych - zwraca uwagę ks. Przybylski. W niektórych szkołach niepublicznych w ogóle nie ma lekcji religii. Wszystko to zależy bowiem od organu prowadzącego i statutu szkoły. Na szczęście zdarzają się również takie szkoły prywatne, które do katechezy przywiązują o wiele większą wagę, niż ma to miejsce w palcówkach publicznych.
Próbą pewnego zdyscyplinowania uczniów i rodziców było wprowadzenie tzw. Indeksów Nauki Religii Kościoła Katolickiego. Dzięki nim zarówno ksiądz proboszcz, katecheta, jak i rodzice mogą zweryfikować udział i postępy w nauce religii. - Jest jeszcze za wcześnie, by ocenić to, jak się sprawdziły nasze indeksy. Jednak uczniowie bardzo różnie do nich podchodzą i nie wszyscy z nich korzystają - mówi ks. Przybylski. Jest to ważny dokument głównie dla tych osób, które są zaangażowane w życie Kościoła. Dla nich będzie on także pełnił rolę pamiątki na całe życie, bo oprócz ocen z religii jest tam wstawiona m.in. adnotacja o sakramencie bierzmowania.

Praca z powołaniem

Nauczyciele religii nie mają więc łatwego życia. Ich pracę nadzoruje dwóch szefów, dyrektor i proboszcz, oraz dwa urzędy - kuratorium oświaty i kuria biskupia. To właśnie biskup ordynariusz powierza im tzw. misję kanoniczną, która uprawnia do nauczania w imieniu Kościoła katolickiego. Bez takiego dokumentu nie mogą być zatrudnieni w żadnej z polskich szkół. - Katecheta to więcej niż nauczyciel. On bowiem musi być świadkiem wiary zarówno wśród swoich podopiecznych, w gronie pedagogicznym, jak i w parafii - podkreśla s. Cecylia Stusowicz. Wymagania są więc bardzo duże, a praca bywa ciężka i niewdzięczna. Dlatego też bycie katechetą to coś więcej niż praca, to powołanie. - To musi wypływać z wewnętrznego pragnienia dzielenia się Dobrą Nowiną z innymi. Gdyby dla kogoś miałby być to jedynie zawód, to lepiej znaleźć sobie inne zajęcie - dodaje nauczycielka religii z LO im. Cypriana Norwida.
Katecheci mają jeszcze jedno ważne zadanie. Są pośrednikami pomiędzy dwoma instytucjami wychowawczymi - szkołą i Kościołem. Dlatego ich praca nie ogranicza się jedynie do lekcji religii. Oni pracują często również w niedzielę, gdy pomagają np. przygotować dzieci do pierwszej Komunii św. lub do bierzmowania. - Z reguły ta współpraca układa się dobrze. Przez wszystkie lata religii w szkole wiele się nauczyliśmy i zdążyliśmy wypracować sprawdzone metody - mówi ks. Przybylski. Wiele w kontaktach pomiędzy szkołą a Kościołem zależy nie tylko od katechetów, ale także od proboszczów. To do ich kompetencji należą kontakty np. z dyrektorem szkoły. Najczęściej księża troszczą się o religię w szkole, ale są również przypadki, gdzie ta współpraca nie wygląda najlepiej. - Mam wrażenie, że od kiedy lekcje religii przeszły z parafialnych salek do szkół, część księży zachowuje się tak, jakby katecheza była prowadzona jedynie przez szkołę - podkreśla ks. Staniszewski. - Musimy więc przypominać, że za misję głoszenia katechezy zawsze odpowiedzialny jest Kościół i nikt nas w tym nie wyręczy.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trudny patron

O tym, że św. Zygmunt jest trudnym patronem, wiedzą najlepiej kaznodzieje, którzy głoszą kazania ku jego czci. Jak bowiem stawiać za wzór - co przecież jest naturalne w przypadku świętych - człowieka, ogarniętego tak wielką żądzą władzy, że dla jej realizacji nie zawahał się zabić własnego syna? Niektórzy pomijają ten fakt milczeniem, przywołując za to chrześcijańskie cnoty króla Burgundów, których był przykładem. Inni koncentrują się na męczeńskiej śmierci, nie wspominając, że rozkaz królewski stał się przyczyną śmierci młodego Sigeryka.

Lęk o władzę

CZYTAJ DALEJ

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

[ TEMATY ]

post

3 Maja

Karol Porwich/Niedziela

Udział we Mszy św. obowiązuje katolika w każdą niedzielę oraz w tzw. święta nakazane.

W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, 3 maja, choć wskazany jest udział we Mszy św., nie jest obowiązkowy, gdyż nie jest to tzw. święto nakazane.

CZYTAJ DALEJ

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski - plan obchodów na Jasnej Górze

2024-05-03 09:01

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Matka Boża

Karol Porwich/Niedziela

Dziś na Jasnej Górze, 3-go maja, uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Suma odpustowa odprawiona zostanie na Szczycie o godz. 11.00, poprzedzi ją program słowno-muzyczny: „W oczekiwaniu na beatyfikację sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej” o godz. 10.00. W czasie Sumy ponowiony zostanie Milenijny Akt Oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Maryi, Matce Kościoła za Wolność Kościoła Chrystusowego. O godz. 19.00 Mszę św. odprawi metropolita częstochowski, abp Wacław Depo. Uroczystości zakończy Apel Jasnogórski.

- Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski związana jest ze ślubami lwowskimi Jana Kazimierza - wyjaśnia o. Michał Bortnik, rzecznik prasowy Jasnej Góry. Śluby te były wyrazem wdzięczności za cudowną obronę Jasnej Góry i ocalenie Ojczyzny. Jan Kazimierz obrał wtedy Maryję Królową i Matką swoją i swoich poddanych, całego królestwa. - Ciekawą rzeczą jest to, że Maryja sama wybrała sobie ten tytuł, bo w 1608 r. objawiła się mieszkającemu w Neapolu włoskiemu misjonarzowi, o. Juliuszowi Manicinelli z zakonu jezuitów, który był czcicielem polskich świętych - dodał o. Bortnik. Włoski misjonarz podczas modlitwy zastanawiał się nad najpiękniejszym tytułem, jakim uhonorować można Matkę Bożą. Ukazała mu się wtedy sama Maryja pytając, dlaczego nie nazwie Jej Królową Polski. Maryja uzasadniła swoją prośbę tym, że jest to naród, który sobie wybrała, naród, który Ją czci. Kiedy w 1610 r. o. Manicinelli przyjechał do Polski i odprawiał Mszę św. w katedrze na Wawelu kolejny raz objawiła mu się Matka Boża ponawiając swoje życzenie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję