KS. WALDEMAR KULBAT: - Księże Biskupie, w czasie trwania sesji Synodu na łamach prasy, w radiu i telewizji pojawiało się sporo informacji na temat Synodu. Jednak w świadomości osób korzystających z mediów pozostaje wiele luk i niejasności. Czy Synod Biskupów dla Europy oraz Synody Biskupów dla Azji i Oceanii w jakiś sposób wiążą się z bardzo bliskim już Wielkim Jubileuszem Roku 2000? Czy ten wątek pojawił się jedynie przypadkowo? Czy refleksja nad sprawami Europy wiąże się raczej z koniecznością zbilansowania i usystematyzowania procesów dokonujących się w Europie po 1989 r.?
BP ADAM LEPA: - Synod, o którym mamy mówić, był ostatnim
synodem kontynentalnym w bieżącym stuleciu. Zastanawia również fakt,
że Europie był poświęcony pierwszy z synodów kontynentalnych, odbyty
w 1991 r. Jest sprawą oczywistą, że każdy z tych synodów ma swoją
specyfikę, wynikającą np. z kontynentalnych uwarunkowań, a także
nowych wyzwań i aktualnych sytuacji. Jednakże wszystkie mają ten
sam wspólny mianownik, a jest nim Kościół i jego misja ewangelizacyjna.
Istotnie, Papież Jan Paweł II widzi synody kontynentalne
w nurcie przygotowań do obchodów Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa.
Dał temu wyraz m.in. w swoim liście apostolskim Tertio millennio
adveniente. Trzeba w związku z tym podkreślić, że w czasie trwania
Synodu wyraźnie wyczuwało się atmosferę milenijną. Jednak główny
akcent postawiony był nie na Jubileusz, lecz - mówiąc najogólniej
- na aktualne sprawy kontynentu europejskiego. W tym sensie Synod
ten był kontynuacją pierwszego Synodu dla Europy. Wprawdzie myślą
przewodnią Synodu był Jezus Chrystus żyjący w swoim Kościele jako
źródło nadziei dla Europy, to jednak uczestników Synodu interesowały
najważniejsze osiągnięcia i niepowodzenia, nadzieje i niepokoje,
a zwłaszcza bolesne dramaty, którymi aktualnie żyją mieszkańcy tego
kontynentu. Było to już widoczne na kartach "dokumentu roboczego" (instrumentum laboris), o którym trafnie mówiono w mediach, że jest "
diagnozą dla Europy". Trafnie, lecz trochę wybiórczo, ponieważ dokument
ten zawierał również zarysowaną konkretnie wizję odbudowania nadziei
we współczesnej Europie.
Ponadto od 1989 r. upłynęło 10 lat, a więc wystarczająco
dużo czasu, aby można było zweryfikować diagnozę i wyprowadzać dojrzałe
wnioski i postulaty dla skutecznego głoszenia na naszym kontynencie
Ewangelii nadziei.
- Kiedy czytałem tekst przemówienia Ojca Świętego oraz " Orędzia" opublikowanego na zakończenie Synodu, uderzyła mnie zawarta w tych dokumentach niezwykle wnikliwa i pełna pasterskiej troski ocena oraz diagnoza sytuacji religijnej, duchowej, społecznej i kulturowej naszego kontynentu. Bardzo często w tych ocenach pojawiał się termin " sekularyzacja". Czy mógłby Ksiądz Biskup, mający bardziej pogłębioną perspektywę tych spraw ze względu na swoje synodalne doświadczenia, przedstawić nam obraz współczesnej Europy, zarysowany na Synodzie?
- Na Synodzie zjawisko sekularyzacji ukazywano przede
wszystkim jako zagrożenie dla nadziei. We wspomnianym Orędziu mówi
się nawet, że ludzie dotknięci sekularyzacją żyją tak, jak gdyby
Chrystus nie istniał, a więc wydają się niezdolni do przyjęcia prawdy,
że Zbawiciel jest dla nich źródłem nadziei.
W wielu wypowiedziach podczas Synodu dawano do zrozumienia,
że zjawisko sekularyzacji należy rozpatrywać w łączności z konsumizmem (czy konsumpcjonizmem). To on m.in. za pośrednictwem agresywnej reklamy
i wzorców zwodniczej mody narzuca człowiekowi wyimaginowany obraz
szczęścia. Z tym wiąże się wzrastająca stale na zachodzie Europy
i u nas w Polsce dominacja postawy "mieć" nad postawą "być". Nic
dziwnego zatem, że tego rodzaju spostrzeżenia wypowiadano przede
wszystkim w związku z dyskusją nad życiem konsekrowanym, podkreślając,
iż mimo przeróżnych zagrożeń jest ono znakiem nadziei dla zsekularyzowanej
Europy.
Z kolei w kuluarach mówiło się, że na zachodzie Europy jedną
z form ducha sekularyzacji jest zbyt łatwe wyręczanie się w duszpasterstwie
ludźmi świeckimi. Wtedy "sakralizacja" laikatu przebiegałaby równolegle
z "sekularyzacją" duszpasterzy. W tym wypadku mielibyśmy do czynienia
z procesem jakiegoś "samowyzwalania się" laikatu spod opieki duszpasterskiej
kapłanów. Rzecz jasna, nie sprzyja to ani prawidłowemu budowaniu
wspólnoty parafialnej, ani też dobru ewangelizacji.
- Synod przyczynił się także do ukazania duchowej sytuacji współczesnego mieszkańca Europy. Bardzo często jest on zagubiony i pełen lęku. Co uczestnicy Synodu mieli do powiedzenia na ten temat?
- Opracowania robocze i liczne wypowiedzi podczas Synodu
pozwoliły wyłonić dość długą listę tych zjawisk, które dziś niepokoją
Europejczyka. Jedne z nich są następstwem decyzji politycznych (np.
nowe państwa na Bałkanach), inne mają podłoże narodowościowe (tzw.
czystki etniczne), jeszcze inne odnoszą się do nowych sytuacji życiowych,
jak bezrobocie, ubóstwo materialne, terroryzm struktur mafijnych
czy korupcja na różnych szczeblach władzy. Przy czym te niepokoje
człowieka mają swoją określoną specyfikę na wschodzie i na zachodzie
Europy.
Lęki, które przeżywają obecnie Europejczycy, niezależnie
od ich przyczyn i szerszego tła, mają to do siebie, że stanowią przeszkodę
w uświadamianiu sobie prawdziwego źródła nadziei. Na Synodzie mówiono
również o nieudanych i szkodliwych próbach zaspokajania potrzeby
nadziei przez współczesnego człowieka. Wskazywano wtedy na ponętne
obietnice różnych ideologii, które w rzeczywistości jednak milionom
ludzi odbierały nadzieję na życie godne człowieka. Dlatego prawdziwej
i niezawodnej nadziei trzeba szukać gdzie indziej. Ma to być taka
nadzieja, która zdolna jest zaspokoić najgłębsze pragnienia ludzkiego
serca.
Już sam fakt, że Kościół zgromadzony na Synodzie z tak wielką
wnikliwością, głęboką troską i zdumiewającą odwagą zdołał ustosunkować
się do najważniejszych lęków współczesnego Europejczyka, mógł otworzyć
człowieka dobrej woli na przyjęcie Nadziei. Nic dziwnego więc, że
Synod mógł powiedzieć w swoim Orędziu: "Stajemy się dla całej Europy
zwiastunami i świadkami "Ewangelii nadziei"".
- Europie pełnej rozterek i niepewności oraz człowiekowi pełnemu lęków głosi Kościół przesłanie nadziei. Tutaj jest punkt bardzo niebezpieczny dla ludzi mediów. Niestety, istnieje u nich pokusa "socjologizmu", redukcji Kościoła do wymiarów świeckiej organizacji. Zupełnie pomijają oni głębszy wymiar Kościoła, nie są w stanie dostrzec jego tajemnicy. Proszę więc nam powiedzieć, na czym polega istota " Orędzia" Synodu skierowanego do współczesnych mieszkańców Europy. Kto jest nadzieją Europy i dlaczego?
- Rozpatrując doczesne nadzieje człowieka, w pracach
Synodu zwracano uwagę na rolę mass mediów. To właśnie one są często
źródłem fałszywych nadziei. Dlatego nadzieje proponowane w mediach
ukazywano jako antynomię nadziei, którą jest Chrystus.
W duchu tych ziemskich nadziei nakłania się dziś człowieka
do przyjęcia postawy hedonizmu, relatywizmu moralnego czy permisywizmu,
wmawiając mu, że prowadzi to do prawdziwego szczęścia. Tak naprawdę
prowadzi to ostatecznie do rozczarowań, a nawet do załamań i życiowych
dramatów. Dlatego już podczas inauguracji Synodu apelował Jan Paweł
II: "Europo trzeciego tysiąclecia, nie naśladuj sposobów myślenia
i życia, które nie mają przyszłości, gdyż nie opierają się na solidnej
pewności, płynącej ze Słowa Bożego!".
Mieszkańcowi Europy, żyjącemu dziś w świecie fałszywych
obietnic i nadziei, Kościół za pośrednictwem Synodu przypomina, że
jedynym, niezastąpionym i zarazem niezawodnym źródłem nadziei dla
Europy jest Jezus Chrystus. Jest On tym źródłem zawsze i dla wszystkich.
Synod podkreśla w Orędziu, że dowodzą tego liczne znaki nadziei obecne
w Kościele - z nim samym jako "Ciałem i oblubienicą Chrystusa Jezusa, "
naszej nadziei" (1 Tm 1, 1)". A zatem Nadzieja, którą ukazuje Kościół,
nie jest jakąś sumą nadziei ludzi, którzy go współtworzą, lecz jest
to przede wszystkim dar nadziei dawany przez Boga światu za pośrednictwem
Kościoła. Fakt, że Chrystus jest źródłem nadziei, sprawia, iż ona
nigdy nie zawodzi i zdolna jest zaspokoić najgłębsze tęsknoty człowieka.
- Muszę przyznać, że z wielką satysfakcją odczytałem myśl, która pojawiła się w przemówieniu Ojca Świętego, iż chrześcijaństwo na naszym kontynencie było decydującym czynnikiem jedności narodów i kultur oraz rozwoju człowieka i jego praw. Jeśli chrześcijaństwo było czynnikiem duchowej jedności Europy w przeszłości, czy może być czynnikiem jedności Europy obecnie, zwłaszcza w kontekście aktualnych procesów integracyjnych w Europie? W jaki sposób Kościół przyczynia się do jedności we współczesnych społeczeństwach Europy?
- Wśród wielu niepokojów, które nękają mieszkańców naszego kontynentu, jest również lęk o przyszłość Europy. Bowiem nie tylko zagrożona jest jej jedność, lecz ponadto niepokój budzą pewne zjawiska, które towarzyszą działaniom zmierzającym do zjednoczenia. Również wartości chrześcijańskie, które przez wieki stanowiły fundament jedności, są dziś spychane na margines życia. Można jednocześnie odnieść wrażenie, że istnieją tendencje, aby budować zjednoczoną Europę wyłącznie na fundamencie przesłanek politycznych i ekonomicznych. Mogłoby to z pewnością spowodować utratę tożsamości kontynentu europejskiego i wprowadzić jego rozwój na niebezpieczne tory. Podkreślano przeto na Synodzie, że chrześcijaństwo stanowi liczącą się warstwę tożsamości europejskiej. Należy więc, dla dobra wielokulturowej Europy i jej mieszkańców, podjąć wszystkie możliwe wysiłki, aby ideę zjednoczenia realizować, opierając się przede wszystkim na wartościach duchowych. W związku z tym na Synodzie można było usłyszeć liczne głosy, wskazujące na pilną potrzebę odnowienia "duszy" Starego Kontynentu. Tych bardzo ważnych i trudnych postulatów Europa nie zrealizuje bez pomocy Kościoła, który dowiódł niejednokrotnie w swojej historii, że zdolny jest ludzi jednoczyć i skutecznie budować wśród nich autentyczną komunię. Dlatego jest on bezwzględnie potrzebny państwom i narodom naszego kontynentu - przede wszystkim jako znak żywej obecności Chrystusa, który jest rzeczywistą i niezastąpioną Nadzieją człowieka i świata.
- Bóg zapłać za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu