Chersoń to 300-tysięczne miasto u ujścia Dniepru do Morza Czarnego. Obecnie jest jednym z 25 miast wojewódzkich Ukrainy. Budowę pierwszego i jedynego kościoła katolickiego w tym mieście rozpoczęto równocześnie z budową portu i miasta w 1778 r. Polacy pojawili się w Chersoniu i okolicznych miejscowościach po 1830 r.
Świątynia katolicka została zamknięta w 1932 r. Kościół w Chersoniu
zamieniono na warsztaty remontowe kinematografii. W 1958 r. w kościele
urządzono kino dziecięce im. Pawlika Morozowa, znanego z tego, że
w czasie kolektywizacji wydał władzom własnych rodziców.
Starania o zwrot kościoła rozpoczęto w 1991 r. Trzy lata
później kościół został oddany parafii, wyłączając kaplicę, w której
nadal funkcjonuje kino. Kościół nie ma ani jednego okna, potrzebuje
kapitalnego remontu i przebudowy. Proboszczem parafii w Chersoniu
jest ks. Piotr Mały.
W 1991 r. Ojciec Święty reaktywował diecezję kamieniecko-podolską
i mianował jej biskupem ks. Jana Olszańskiego. Kilka lat temu sufraganem
został bp Leon Dubrawski.
W Chersoniu, w więzieniu NKWD, 8 kwietnia 1941 r. zmarł
z wycieńczenia generał Mariusz Zaruski, działacz niepodległościowy,
zesłaniec polityczny, artysta malarz, propagator Tatr, żeglarz, przyjaciel
i wychowawca młodzieży. Był założycielem Tatrzańskiego Ochotniczego
Pogotowia Ratunkowego (1909), dowódcą pułku kawalerii (1919-23),
adiutantem Prezydenta Rzeczypospolitej (1923-26), pierwszym komandorem
Jacht-Klubu Polski, prezesem Polskiego Związku Żeglarskiego, kapitanem
harcerskiego żaglowca "Zawisza Czarny".
Harcerze, ludzie gór i żeglarze nie zapomnieli o gen. Zaruskim.
Dzięki staraniom wielu osób udało się dotrzeć do tajnych dokumentów
i do ludzi, którzy przebywali razem z M. Zaruskim w chersońskim więzieniu.
Ustalono dokładnie datę śmierci Generała i przyczynę zgonu. Niestety,
mimo wielu wysiłków, nie udało się dokładnie określić miejsca, gdzie
spoczywa ciało M. Zaruskiego.
Mimo to podjęta została przed paru laty akcja "Zaruski",
której rezultatem było sprowadzenie ziemi z miejsca domniemanego
pochówku Mariusza Zaruskiego do Polski i zorganizowanie symbolicznego
pogrzebu najpierw w Rzeszowie, a potem w Zakopanem. Urna z ziemią
chersońską spoczęła na Pęksowym Brzyzku pod płytą upamiętniającą
twórcę TOPR-u. W obu polskich uroczystościach wzięły udział tłumy
ludzi, a nabożeństwa w Rzeszowie i Zakopanem celebrowali księża biskupi.
W czasie realizacji akcji "Zaruski" narodziła się nowa idea
ufundowania dla parafii katolickiej w Chersoniu dzwonu pamięci "Generał
Zaruski". Idea wcieliła się w czyn. Dar harcerzy, ludzi gór i morza
- dla parafii polskiej w mieście, gdzie był więziony, zmarł i został
pogrzebany w bezimiennej mogile były kapitan "Zawiszy Czarnego" -
został przewieziony do Chersonia właśnie na pokładzie żaglowca. Drogą
lądową przyjechali ci, dla których na pokładzie zabrakło miejsca,
m.in. ponad 20-osobowa grupa harcerzy ze szczepu "Baszta", którzy
swoim śpiewem i posługą w czasie licznych nabożeństw uświetnili 3-dniowe
uroczystości w Chersoniu, które odbyły się w dniach 1-3 października
br.
W skwarne piątkowe popołudnie 1 października przybysze z
Polski, wierni z parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa,
a także przedstawiciele Polonii i władz samorządowych miasta zgromadzili
się w miejscu domniemanego pochówku Mariana Zaruskiego, na miejscowym,
bardzo zaniedbanym cmentarzu. Zapalono znicze, rozciągnięto banderę
ZHP, złożono złomy skalne z Giewontu i wiązanki kwiatów. Odmówiono
modlitwy za zmarłych, w tym za Mariusza Zaruskiego, odśpiewano modlitwę
harcerską O Panie Boże i pieśń Polskie kwiaty. Inicjator akcji Dzwonu
Pamięci - Wojciech Brzechowski wygłosił gawędę.
Następnie zebrani udali się pod pomnik ofiar reżimu totalitarnego,
gdzie złożono wieńce, zaś wieczorem w parku, w pobliżu miejsca cumowania "
Zawiszy", zapalono ognisko i śpiewano pieśni.
Główne uroczystości, które odbyły się w sobotę 2 października
przed kościołem katolickim, miały wspaniałą oprawę. Po powitaniu
zebranych przez Księdza Proboszcza, w imieniu wszystkich fundatorów,
dzwon "Generał Zaruski" przekazał parafii komandor Morskiego Kręgu
Instruktorskiego w Rzeszowie - Wojciech Brzechowski. Przedstawiciele
fundatorów: ZHP, TOPR, PZŻ, a wśród nich niżej podpisany, uruchomili
serce dzwonu. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat nad miastem
Chersoń rozbrzmiały czyste dźwięki spiżowego dzwonu.
Wiele osób ukradkiem ocierało oczy, wielu nie kryło łez.
A potem były serdeczne, często wzruszające, przemówienia: Księdza
Biskupa, konsula RP
z Charkowa, przedstawicieli Polskiego Związku Żeglarskiego
i Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Wewnątrz kościoła odsłonięta została i poświęcona tablica,
na której wyryto napis: "Mariusz Zaruski, 1867 Dumanów - 1941 Chersoń.
Temu, który umiłował góry i morza, a nade wszystko Ojczyznę i tej
miłości uczył swoich wychowanków - w hołdzie rodacy, harcerze, taternicy,
żeglarze. Rzeszów - Polska 1999".
Kulminacyjną częścią religijnych uroczystości była Msza
św. koncelebrowana z udziałem bp. Leona Dubrawskiego. W czasie Mszy
św. odprawianej za dusze śp. Mariusza Zaruskiego i innych ofiar reżimu
komunistycznego złożono na ołtarzu liczne dary, a wśród nich krucyfiks,
obrazy, gong, ornaty, alby, stuły i wiele innych przedmiotów. Dary
zostały zakupione ze środków zebranych przez rzeszowskich harcerzy.
Od piątku do niedzieli wiele spotkań odbywało się również
na pokładzie "Zawiszy". Goście z Chersonia oglądali wystawę poświęconą
Mariuszowi Zaruskiemu, zwiedzali statek, rozmawiali z załogą, śpiewali
szanty.
Społeczność parafii i goście z Polski spotkali się jeszcze
raz w kościele na niedzielnej Mszy św. 3 października br.
Parafia w Chersoniu odzyskała swoją świątynię niedawno.
Według informacji Proboszcza, liczba wiernych i liczba przychodzących
do kościoła systematycznie wzrasta. Parafia jest jednak w bardzo
trudnej sytuacji. Mieszkańcy Chersonia, podobnie jak inni mieszkańcy
Ukrainy, cierpią niedostatek. Bezrobocie sięga kilkudziesięciu procent,
a ci szczęśliwi, którzy mają stałą pracę, nie otrzymują wynagrodzenia
często przez długie miesiące.
Mimo to katolicy chersońscy, przeważnie mówiący po rosyjsku,
podkreślają swoje polskie pochodzenie. Marzą o odwiedzeniu Polski,
polskich sanktuariów. Modlą się o spełnienie zapowiadanej wizyty
Ojca Świętego na Ukrainie.
Bp Leon Dubrawski, z którym parokrotnie rozmawiałem, powiedział
mi, że jego praca polega głównie na odbywaniu wizyt duszpasterskich.
W każdym miesiącu zaledwie kilka dni przebywa w Kamieńcu Podolskim,
resztę czasu zajmują podróże i wizytacje parafii i innych placówek
kościelnych. Obszar diecezji jest ogromny, niewiele mniejszy od terytorium
Polski, a liczba miejscowości, które oczekują na biskupa, jest bardzo
duża. Na samym Krymie istnieje 30 placówek duszpasterskich.
Wciąż oddawane są katolikom budynki kościelne, przeważnie
zdewastowane, wymagające remontu lub przebudowy. Budowane są też
nowe kościoły. Poświęcenie kamieni węgielnych, konsekracje, bierzmowanie,
udział w odpustach i specjalnych uroczystościach, rozmowy z władzami
- to znaczna część obowiązków młodego i energicznego Biskupa Leona.
W drodze powrotnej z Chersonia odwiedziliśmy jeszcze parafię
w Mikołajewie, gdzie proboszczem jest ks. Ryszard Karopuda. Tutaj
kościół jest pięknie odbudowany, a przy parafii aktywnie działa dość
liczna grupa młodzieży.
Z podróży wynieśliśmy wiele różnych wrażeń: zaniedbane miasta,
piękna przyroda Krymu, piękne secesyjne kamienice Odessy i Lwowa,
odnawiający się Cmentarz Orląt, koszmar biurokratyczny na granicy.
Ale najważniejsze jest to, że w tym wielkim kraju, na Ukrainie, żyją
tysiące Polaków, Ukraińców, Rosjan, Tatarów, Greków, którzy są głodni
Boga i którzy chcą mieć poczucie łączności ze swoimi współbraćmi
w wierze.
Pamiętajmy o tym i nie skąpmy im pomocy, przyjaźni, modlitwy.
Autor jest sekretarzem KIK-u w Warszawie, w wyprawie do
Chersonia występował w roli wiceprezesa Polskiego Związku Żeglarskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu