"Państwo otacza szczególną troską rodziny, jest wrażliwe na
potrzeby konkretnego człowieka, szczególnie ubogiego i słabego" -
te słowa Jana Pawła II, wypowiedziane w Sejmie RP w czerwcu ub.r.,
powinny być jakimś drogowskazem dla władzy. Tymczasem, jak się okazuje,
pogłębia się w Polsce obszar biedy, o czym świadczy fakt, że już
połowa społeczeństwa żyje na granicy minimum biologicznego, to jest
za 400 zł miesięcznie na osobę. Choć więc jesteśmy krajem, w którym
kupuje się porównywalnie bardzo dużo nowych samochodów, to jednak
dwie trzecie z nich są brane na kredyt, co w konsekwencji dodatkowo
gwałtownie pogarsza i tak napięte domowe budżety. Ale przecież samochód
nie jest dzisiaj żadnym luksusem, a nierzadko jedynym koniecznym
środkiem lokomocji, aby dojechać do pracy czy po prostu utrzymać
jako taki poziom życia.
Powołując się jednak na słowa Jana Pawła II, mam na myśli
to, że państwo nie może dodatkowo przyczyniać się do poszerzania
i tak już dużego obszaru biedy, trzeba wszak pamiętać, że większość
z nas pracuje już po kilkadziesiąt lat. Ludzie czegoś tam dorobili
się, mają prawo oczekiwać, że resztę życia spędzą w spokoju i dostatku
na emeryturze. Niestety, błędy w ustawach czy inne celowe lub nie
działania państwa mogą spowodować, że poziom życia wielu ludzi z
powodu rosnących kosztów utrzymania jeszcze bardziej się obniży,
a w niektórych przypadkach grozi im nawet utrata dachu nad głową.
To ostatnie zagrożenie stało się realne po uchwaleniu
przez Sejm poprzedniej koalicji SLD-PSL ustaw o możliwości eksmisji
z mieszkania, o mieszkaniach zakładowych, a konkretnie o dopuszczalności
kupna zakładowego osiedla razem z mieszkańcami. W tej sprawie napisali
do Sejmu dramatyczny list członkowie Komitetu Obrony Mieszkań Huty
Zabrze, którzy zostali wywłaszczeni ze swojego życiowego dorobku.
O co chodzi? Otóż kiedy w 1996 r. sprywatyzowano Hutę Zabrze, czego
dokonał minister Emil Wąsacz jeszcze jako wiceprezes Rady Nadzorczej
IV NFI PROGRES, do którego należało zarządzanie wymienioną hutą,
polecono hucie doradcę, który miał zakład uratować, oraz kupca, który
miał wesprzeć hutnicze mieszkania. Jak się okazało, rzekomy doradca
doprowadził hutę do upadku, aby ją za bezcen kupić dla siebie, a
drugi kupił 106 budynków (1818 mieszkań) za 8,3 mln zł przy cenie
rynkowej ponad 1000 zł za 1 metr2. powierzchni mieszkalnej. Dodajmy:
kupił tanio, ponieważ Skarb Państwa sądził, że nowy właściciel podniesie
standard tych mieszkań. Obecnie, jak napisali mieszkańcy do Sejmu,
właściciel podniósł im nie standard, ale pięciokrotnie czynsz. Wielu
z nich grozi wywłaszczenie na skutek niemożliwości zapłacenia czynszu.
Pytanie jest proste: czy nie należało tych mieszkań dać
za darmo tym, którzy w nich od lat mieszkają, którzy je budowali,
zapracowali w hucie na nie? Czeka wszak na uchwalenie ustawa o powszechnym
uwłaszczeniu, w której jest mowa o tzw. uwłaszczeniu bezpośrednim,
czyli o darmowym przyznaniu na własność tego majątku, który ktoś
przez lata wypracował, który faktycznie należy do niego. Takim majątkiem
mogą być mieszkania zakładowe, komunalne, ogródki działkowe, dzierżawiona
ziemia itp. Na przykładzie prywatyzacji Huty Zabrze widać najwyraźniej,
że największym grzechem polskiej prywatyzacji jest rozdawnictwo majątku
narodowego. Jedni, wybrani, za przysłowiowy grosz stają się wielkimi
posiadaczami, a drudzy są bezwzględnie wywłaszczani ze swojego dorobku.
Takiej niesprawiedliwości nikt się nie spodziewał po
zwycięstwie Akcji Wyborczej Solidarność. Jeśli komuniści zaniechali
działań w wielu dziedzinach czy wręcz doprowadzili do tak korupcyjnych
sytuacji, wielu sądziło, że obecna koalicja jak najszybciej zmieni
złe prawo. Dlaczego więc niemal dwa lata czekaliśmy na sejmową debatę,
jaka odbyła się 20 stycznia na temat obniżenia wysokich wynagrodzeń
w samorządach i zarządach spółek Skarbu Państwa - wynagrodzeń, które
nie mają nic wspólnego z wynikami tych zakładów ani z przeciętnymi
płacami. Choć uposażenia w tych zakładach i urzędach zadekretowali
komuniści i ludowcy, obecna koalicja na tym żerowała i musiało to
doprowadzić do społecznego wrzenia.
Nie będę przywoływał innych przykładów wypaczeń, które
są spowodowane np. wielkimi reformami. Zapytajmy jednak, dlaczego
w ogóle do nich dochodzi? Przyczyn zapewne jest wiele, ale chyba
najważniejszy jest promowany styl moralności społecznej, w którym
większość wielkich afer jest umarzana, a oskarżeni okazują się nagle
wielkimi biznesmenami i dobroczyńcami. Nie trzeba dodawać, że prym
w tym wiodą dawni komuniści oraz liberałowie. Czy to nie zadziwiające,
że na temat społecznej biedy, niesprawiedliwości, a także mafii i
korupcji najwięcej mówią czołowi przedstawiciele byłej PZPR, a obecnie
SLD? Zdołali się "cudownie" przemienić w sprawiedliwych sędziów i
obrońców prawdy. Niektórzy z nich faktycznie potrafią dokonywać cudów,
choć może tylko dla swoich. Nawiązuję do wypowiedzi szefa SLD, który
wyraził się, że jak trzeba będzie, to i gruszki pojawią się na wierzbie.
Dopiszę, że obserwowaliśmy tę obronę ludzi biednych w styczniu 1990
r., kiedy to PZPR krótko przed rozwiązaniem, nie mając pieniędzy
na bieżące wypłaty dla swoich członków, pożyczyła od moskiewskich
przyjaciół 1,2 mln dolarów oraz 500 mln starych zł. Tymczasem w kwietniu
tegoż roku, kiedy PZPR przekształciła się w SdRP, na jej kontach "
cudownie" znalazło się 7,5 mln dolarów. Potem znaleziono kolejne
ogromne sumy. I co? Oczywiście, prokuratura umorzyła śledztwo, uznając,
że pieniądze te pochodziły ze składek członków PZPR pracujących za
granicą.
Wróćmy jednak do rodzimych kapitalistów i liberałów,
najczęściej związanych z SLD i UW, którzy prowadzą taką prywatyzację,
jak w Hucie Zabrze, a przy okazji wyśmiewają czy wręcz blokują ustawę
o powszechnym uwłaszczeniu. Jednym z argumentów jest rozpowszechniana
opinia, że nie ma już majątku na ten cel. Czytaj: nie ma majątku,
aby powstał polski, konkurencyjny dla Zachodu kapitał. A przecież
na prywatyzację czeka jeszcze blisko 3 tys. zakładów! Tylko w tym
roku zaplanowano sprzedaż majątku narodowego w wysokości 20 miliardów
zł! Czy nie jest więc tak, że przeciwnicy uwłaszczenia chcieliby
narodowy majątek albo nadal przejmować za bezcen we własne ręce,
albo sprzedać obcym?
Nie dziwią więc fatalne sondaże o poparciu dla AWS. Ale
trzeba też pamiętać, że kiedy przed dwoma laty AWS zawiązywała koalicję
z UW, było z góry wiadomo, że nie będzie mogła wywiązać się ze swoich
wyborczych obietnic. Miała wybór: albo przejść do opozycji, albo
rządzić wespół z koalicjantem, który będzie ostro walczył o realizację
swoich najbardziej liberalnych pomysłów gospodarczych i nie pozwoli
na wiele. Wybrano ten drugi wariant, aby nie pozwolić, by SLD przejął
wszystko, by UW oddała resztę Zachodowi, by coś dla społeczeństwa
uratować. I dobrze, że te wszystkie działania osądzi nie kto inny,
ale własne społeczeństwo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu