Przy trasie szybkiego ruchu z Bydgoszczy do Torunia, nieopodal miejscowości Górsk, stanął krzyż. Jego położenie jest dziwne i już samo to wzbudza zainteresowanie przejeżdżających tą drogą podróżnych. Betonowy, 6-metrowy obelisk wychodzi jakby z ziemi, wyrasta z niej. Krótsze ramię opiera się o lesiste, ściółkowe podłoże, dłuższe, 8-metrowe, na nim spoczywa. Krzyż nie stanął tu przypadkiem. Zaznacza szczególne miejsce najnowszej historii Polski: to tutaj 19 października 1984 r. rozpoczęła się ostatnia, krzyżowa droga kapelana" Solidarności" - ks. Jerzego Popiełuszki, Bożego sługi Kościoła. Przypomina o tym widoczny z szosy napis:" Miejsce uprowadzenia księdza Jerzego Popiełuszki - początek drogi męczeństwa". Nieco dalej - figura Jezusa Frasobliwego, wokół szumiące drzewa, milczący świadkowie owego tragicznego wydarzenia.
Dziś, 25 listopada 2000 r., 16 lat po porwaniu i śmierci, w
tymże miejscu uprowadzenia
odbywa się uroczystość odsłonięcia pomnika.
Choć do godz. 14.00 jeszcze trochę czasu,
pod krzyżem gromadzą
się powoli ludzie: miejscowi i przyjezdni z całej Polski. Dawniej,
za
komuny, już sam fakt przybycia tutaj był manifestacją polityczną,
za którą można było
zapłacić srogi mandat. Dziś ruch na trasie
ułatwia toruńska policja.
Pośród drzew, nieopodal krzyża, spotykam zamyślonego
ks. Janusza Rzucidło,
michaelitę, proboszcza parafii Górsk od 1976
do 1996 r. Opowiada mi, jak w owe tragiczne
dni po porwaniu milicja
przeszukiwała leśną okolicę. Działo się to, nim znaleziono ciało
Księdza Jerzego. Aby miejsce to" ocalić od zapomnienia", parafianie
z Górska zdecydowali
się na ustawienie dębowego krzyża. Zrobili
to pod osłoną nocy, ponieważ milicja broniła
dostępu. Po wielu
wysiłkach udało się. Potem do krzyża zaczęły przybywać pierwsze
pielgrzymki, zawieszano solidarnościowe emblematy, które następnie
zdejmowała i wyrzucała
milicja. Po 16 latach ks. Rzucidło spogląda
na młodych policjantów, którzy wystawili przy
pomniku wartę honorową.
Wtedy mieli po kilka lat.
Na uroczystość przybywa mama Księdza - Marianna Popiełuszko.
Dzielna staruszka
podpiera się laską, rozmawia, uśmiecha się. Tragiczna
śmierć jej syna połączyła nas w jedną
rodzinę. Wszyscy kapłani
traktują ją jako swoją mamę. Ona odwzajemnia te uczucia,
uśmiecha
się, choć mówi niewiele. Rozumiemy się zresztą bez słów, liczy się
obecność. Jej
mąż nie mógł przybyć, jest chory, ale całym sercem
jest z nami. Mamie towarzyszy senator
Ligia Urniaż-Grabowska,"
dobry duch" przedsięwzięcia ustawienia pomnika w miejscu
porwania.
Pani Senator od początku, tj. od 1984 r., była zaangażowana w prace
Komitetu
Budowy Pomnika Upamiętniającego Miejsce Uprowadzenia ks.
Jerzego Popiełuszki. Długa
nazwa, ale inicjator przedsięwzięcia
- ks. Jacek Pleskaczyński, jezuita, wyjaśnia, że 16 lat
temu nazwa
ta odpierała ataki komunistycznej władzy. W listach MSW nakazujących
natychmiastowe rozwiązanie komitetu zarzucano bowiem, że chce on
szerzyć niepokój
społeczny, ponieważ" jak wykazał proces toruński,
ks. Popiełuszko także szerzył ów
niepokój...". Takim językiem usiłowano
wówczas utrącić inicjatywę. Komitet współtworzyli
także: s. Jana
Płaska, Piotr Łukaszewski, Franciszek Baranowski, Henryk Grodzicki
oraz
Jerzy Wiśniewski. Wiele ofiarnej pomocy włożyła Ewa Pierścionek.
Należy wymienić również
projektantów: Annę i Krystiana Jarnuszkiewiczów,
Grzegorza Kowalskiego, Macieja Kysiaka,
a także konstruktora Wiesława
Słowika. Wokół pomnika krząta się ks. Stanisław Kalisztan,
michaelita,
obecny proboszcz w Górsku. Dziś, 25 listopada 2000 r., w dniu odsłonięcia,
wszyscy patrzą z radością i satysfakcją na swoje dzieło.
Jeden z przyjezdnych, o. Bronisław Sroka, jezuita, pracował
wtedy w Piotrkowie
Trybunalskim. Związany z opozycją od 1952 r.,
dwukrotnie aresztowany i skazany za
patriotyczną działalność, patrzy
dziś na krzyż, gładząc krótką, siwą brodę. Gdy dowiedział się
o
porwaniu Księdza Jerzego, szybko zorganizował Mszę św. za Ojczyznę."
Ksiądz Jerzy był
kluczową postacią´ Solidarnośc´i - wspomina. -
Jako kapłan szedł w pierwszym szeregu, ma
ogromną zasługę w odzyskaniu
niepodległości".
Tymczasem mały placyk przed krzyżem zapełnia się sztandarami.
Podchodzę do
delegacji i pytam, skąd przybyli. Jest już" Solidarność"
ze Stoczni Gdańskiej. Są oburzeni zbyt
łagodnym traktowaniem morderców
Księdza Jerzego, który dla nich pozostaje nadal
symbolem nie zrealizowanej
do końca wolności. Na placu stawiła się liczna delegacja
Regionu
Mazowsze. Są hutnicy Huty Lucchini- Warszawa, których kapelanem był
Ksiądz
Jerzy. Obecne są delegacje z Błonia, Ożarowa, Płońska, Pruszkowa,
Ursusa, Żyrardowa."
Mazowiecka´ Solidarnoś´ć dotąd żyje ideałami
Księdza Jerzego - zapewnia mnie Janusz
Rekun z oddziału pruszkowskiego.
-´ Zło dobrem zwycięża´j pozostaje aktualne dla nas do
dziś i pragniemy
ideę tę przekazywać młodym pokoleniom" - mówi przewodniczący z
Pruszkowa. Przybyły oficjalne delegacje jeszcze wielu zakładów pracy
i Regionów"
Solidarności" z całej Polski. Obecni są przedstawiciele
młodzieży, m.in. harcerze toruńskiego
ZHR-u oraz szczep z Górska"
Błękitna Jedynka", który pomagał przy sprzątaniu placu, a
teraz
wystawił wartę honorową i patroluje teren. Jest obecny Waldemar Chrostowski,
kierowca, towarzysz ostatniej drogi Księdza Jerzego. To jego desperacki
skok spowodował,
że mordercy nie uszli bezkarnie, bo sprawa porwania
wyszła na jaw.
O godz. 14.00 bije (z taśmy) dzwon" Jerzy". To początek
uroczystości odsłonięcia
pomnika, która jest skromna: najpierw
muzyka, dzwon, a następnie - także z taśmy - fragment
przemówienia
ks. prał. Teofila Boguckiego, wygłoszonego na pogrzebie Księdza Jerzego.
Z
głośników rozbrzmiewają słowa:" Ziemia polska otrzymała nowego
bohatera narodowego i
nowego męczennika. Na taki pogrzeb, z udziałem
Kardynała Prymasa, biskupów i
nieprzeliczonej rzeszy wiernych zasługuje
tylko człowiek wielki lub święty. Ocenę zostawiamy
Najwyższemu
Bogu". Słowa nieżyjącego Księdza Prałata odbijają się echem w pobliskim
lesie. Tymczasem wzgórek i kotlinkę przy krzyżu rozświetlają setki
lampek i świec. W ruch idą
aparaty fotograficzne i kamery. To trzeba
uwiecznić - dla potomnych. Z taśmy słychać kolejny
głos: wszyscy
rozpoznają pełne miłości wspomnienie o Księdzu Jerzym, wygłoszone
przez
samego Ojca Świętego Jana Pawła II w 1991 r. we Włocławku:"
On jest patronem naszej
obecności w Europie za cenę ofiary z życia,
tak jak Chrystus. Tak jak Chrystus, jak Chrystus
ma prawo obywatelstwa
w świecie, ma prawo obywatelstwa w Europie, dlatego że dał swoje
życie za nas wszystkich. Ma prawo obywatelstwa wśród nas i wśród
wszystkich narodów tego
kontynentu i całego świata, przez swój
krzyż". I tak Ojciec Święty rozszerza naszą smutną
perspektywę:
to dzięki takim ludziom, jak Ksiądz Jerzy, jesteśmy w centrum Europy,
bo na nas
patrzyły inne narody, gdy zdobywaliśmy naszą wolność."
Bo wolność krzyżami się mierzy",
także takimi, jaki stoi niedaleko
Górska.
Następnie bp Andrzej Suski dokonuje poświęcenia pomnika,
który odsłania mama
Księdza. Jest wzruszona. O czym może myśleć
w takiej chwili? Mama uśmiecha się, gdy
słyszy głos swego syna
zarejestrowany na taśmie. To ostatnie słowa, które publicznie
wypowiedział
- w kościele Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Czy to słowa
nawołujące do buntu, nienawiści, zemsty? - jak twierdzili jego przeciwnicy."
Tylko ten może
zwyciężać zło, kto sam jest bogaty w dobro, kto
dba o rozwój i ubogacenie siebie tymi
wartościami, które stanowią
o ludzkiej godności dziecka Bożego. Pomnażać dobro i
zwyciężać
zło to dbać o godność dziecka Bożego, o godność ludzką". Słuchając
tych słów,
miałem wrażenie, jakby przemawiał do mnie ustami Księdza
Jerzego św. Paweł. On także
poniósł śmierć męczeńską od katowskiego
miecza w Rzymie za to, że głosił Ewangelię
miłości, słowa sprzeciwu
wobec zła i nienawiści.
Modlitwa różańcowa dobiega końca. Zgromadzona półtoratysięczna
grupa przyjaciół
Księdza Jerzego przemieszcza się do pobliskiego
Górska. Jadę samochodem z wojewodą
mazowieckim - Antonim Pietkiewiczem.
Rozmawiamy o jego rodzinnym Kaliszu, w którym
spędziłem stan wojenny
jako jezuita - nowicjusz. Wspominamy mego przełożonego, o.
Stefana
Dzierżka, leciwego już wówczas kapłana, który za pomoc internowanym
i
bożonarodzeniowy żłóbek został skazany i był więziony. Przy kościele
w Górsku widzimy
podpierającego się laską o. Stefana Miecznikowskiego,
jezuitę, nieustraszonego kapelana
łódzkiej" Solidarności". Ojciec
Stefan siada w prezbiterium obok mamy Księdza Jerzego, którą
podtrzymuje
marszałek Senatu RP, Alicja Grześkowiak. W górskim kościele rozbrzmiewa
pieśń Ojczyzno ma, tak bardzo lubiana przez Księdza Jerzego. Wzruszone
usta wiernych
wyśpiewują słowa, które wszyscy tak dobrze pamiętamy:
Tyle razy pragnęłaś wolności.
Tyle razy tłumił ją kat,
Ale zawsze czynił to obcy,
A dziś brata zabija brat..."
Powracają w pamięci wydarzenia: porwanie, zabójstwo,
pogrzeb Księdza Jerzego,
proces toruński, twarze zabójców, do dziś
nie ujawnione okoliczności porwania i zabójstwa...
Uroczystość jednak nie jest smutna, choć też nie radosna.
Smutne wspomnienia
rozświetlają płomyki radości dzisiejszego spotkania.
Wielu ludzi nie widziało się przez całe
lata. Dziś zgromadził nas
znów przy sobie Ksiądz Jerzy.
W drodze powrotnej wstępujemy jeszcze pod pomnik: kilka
osób spaceruje wokół
oświetlonego krzyża, palą się lampki, w konarach
sosen szumi wiatr, zaczyna siąpić deszcz,
po szosie przesuwają
się z wolna samochody." Narody, które tracą pamięć, tracą wolność"
-
nie, nie możemy zapomnieć o ludziach, którym wolność zawdzięczamy!
Ksiądz Jerzy jest
jednym z nich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu