IRENA ŚWIERDZEWSKA: - Czyogłoszone przez pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej wyniki to już cała prawda o zbrodni w Jedwabnem?
PROF. TOMASZ STRZEMBOSZ: - Zakończenie śledztwa i
ogłoszenie werdyktu jest faktem bardzo dużej wagi. Śledztwo prowadzono
dwa lata, uruchamiając przy tym ogromne możliwości państwa polskiego.
Wystarczy powiedzieć, że prowadzący śledztwo prokurator Radosław
Ignatiew zebrał 98 relacji osób, w tym sześć obcokrajowców. W Niemczech
rozmawiał z Hermanem Schaperem, domniemanym dowódcą komanda gestapo,
które działało najprawdopodobniej również w Jedwabnem. Śledztwo objęło
badania dotyczące pocisków, które znaleziono w rejonie stodoły Bronisława
Śleszyńskiego i w rejonie cmentarza żydowskiego, leżącego po drugiej
stronie drogi. Pomimo dużej wagi tych faktów, nie są one ostatecznym
zakończeniem polskich badań nad zbrodnią w Jedwabnem.
W czasie śledztwa postawiono tezę, że Niemcy byli sprawcami
mordu sensu largo, jako jego inspiratorzy i uczestnicy pierwszej
fazy, polegającej na wyciąganiu Żydów z ich domów. Natomiast Polacy
byli sprawcami bezpośrednimi samego mordu. W wypowiedziach prokuratora
Ignatiewa nie znalazłem dokumentacji do udowodnienia tej tezy. Przytoczył
on bowiem różne relacje, nie stwierdzając wyraźnie, którym z nich
wierzy, a które uważa za nieprawdziwe. W moim rozumieniu nierozstrzygnięta
pozostaje kwestia udziału Niemców w konwojowaniu Żydów i podpaleniu
stodoły.
- Jednak wyniki zbrodni w Jedwabnem oskarżają przede wszystkim Polaków...
- Przykład Jedwabnego obrazuje tylko fragment stosunków
polsko-żydowskich. Podobne jak w Jedwabnem akty przeciwko społeczności
żydowskiej miały miejsce od Mołdawii po Łotwę, a więc angażowali
się w te akcje zarówno Łotysze, jak i Litwini, Białorusini czy Ukraińcy.
Należy zapytać, dlaczego. Na to pytanie nikt jeszcze nie próbował
znaleźć odpowiedzi. Jest to problem badawczy, którym powinni zająć
się historycy.
Na tle tego szerokiego zagadnienia należałoby zapytać,
dlaczego również w Jedwabnem znalazła się grupa ludzi, którzy gotowi
byli dokonać morderstwa. Oba systemy totalitarne - zarówno niemiecki,
jak i sowiecki - potrafiły zmobilizować spore grupy ludzi do aktów
nieprzyjaznych wobec ich sąsiadów.
- Gdzie zatem szukać genezy mordu w Jedwabnem?
- Jest faktem znanym z akt procesowych, a potwierdzonym
przez prokuratora Ignatiewa, że poprzedniego dnia do Jedwabnego przyjechał
jeden bądź dwa samochody osobowe z funkcjonariuszami niemieckimi.
Można przypuszczać, że byli to funkcjonariusze gestapo. Następnego
dnia od rana rozpoczęła się akcja gromadzenia Żydów na rynku w Jedwabnem,
jak potwierdza prokurator Ignatiew, przy udziale Niemców. Wiem również,
że w podobnych mordach dokonywanych na Żydach na Podlasiu zawsze
uczestniczyły grupy gestapowców. A więc w ich aktywności należałoby
szukać genezy wydarzeń.
Druga kwestia dotyczy liczby Polaków, którzy brali udział
w zbrodni. Prokurator Ignatiew stwierdza, że udało się ustalić ok.
40 osób. Byli tam nie tylko mieszkańcy Jedwabnego, ale także okolicznych
wsi. A więc używając sformułowań profesora Grossa - nie tylko "sąsiedzi"
zamordowanych Żydów. Czterdzieści osób to grupa, którą można zgromadzić
pod presją czy ochotniczo na każdym terenie.
Wyniki śledztwa zaprzeczają w sposób dobitny tezie prof.
Grossa, że polscy mieszkańcy Jedwabnego wymordowali swych żydowskich
sąsiadów. Zdarzenia z 10 lipca nie miały charakteru pogromu, lecz
zaplanowanej i systematycznie realizowanej egzekucji.
- Co wiemy po śledztwie o innych twierdzeniach autora książki "Sąsiedzi"?
- Badania prokuratora Ignatiewa zweryfikowały również
twierdzenie prof. Grossa, iż dnia 10 lipca zamordowano w Jedwabnem
1600 osób żydowskiego pochodzenia. Jak stwierdzają dokumenty NKWD
z lata 1940 r., na terenie całego rejonu jedwabińskiego mieszkało
mniej niż 1400 Żydów. Wszak w skład tego rejonu wchodziły tylko 3
miasteczka: Jedwabne, Wizna i Radziłów. Niewielka liczba Żydów mieszkała
także na wsi. W tej sytuacji potwierdzona przez badania archeologiczne
liczba zamordowanych ok. 300 osób wydaje się całkowicie realna.
Znaleziono dwie mogiły: jedną wewnątrz stodoły Śleszyńskiego
z ok. 40 osobami, drugą na skraju stodoły z ok. 300 osobami. Nie
znaleziono żadnych innych grobów masowych. Dodajmy, że stodoła nie
mogła pomieścić 1,5 tys. osób.
- Jak Pan Profesor ocenia wyniki śledztwa jako historyk?
- Prokurator Ignatiew, zajmując się wyłącznie Jedwabnem,
nie zwrócił uwagi na fakt zauważony przez polskich historyków: także
w innych miejscowościach Podlasia kazano Żydom gromadzić się na rynku,
wymuszano na nich czynności upokarzające, a następnie kazano im w
procesjonalnym pochodzie nosić pomniki Lenina lub Stalina. Te monumenty
wrzucano potem do rzeki bądź zostawiano na cmentarzu żydowskim. Mamy
więc do czynienia z określonym scenariuszem poprzedzającym mord.
Scenariuszem, którego autorami byli niewątpliwie Niemcy.
Ostatni element sprawy dotyczy kuriozalnego i obraźliwego
stwierdzenia. W końcowym komunikacie ogłoszono, iż ludność Jedwabnego
przyglądała się zbrodni biernie. Jak określił prokurator Ignatiew,
nie wiadomo, czy ze strachu, czy z aprobatą. Analogicznie można powiedzieć,
że ludność Warszawy w czasie okupacji, aż do Powstania Warszawskiego,
przyglądała się biernie masowym publicznym egzekucjom Polaków na
ulicach. Miały one miejsce zwłaszcza od października 1943 r. do końca
wiosny 1944 r. Można by zapytać z równą zasadnością: z aprobatą czy
ze strachu? Można by w końcu pytać, dlaczego biernie zachowywała
się ludność żydowska Jedwabnego?
Osoby, które ogłaszały komunikat, nie rozumieją, czym
była okupacja. Ludność cywilna w terenie okupowanym z reguły zachowuje
się biernie. Inaczej mogłyby zachować się tylko oddział partyzancki
lub grupa szturmowa zorganizowana z miejscowych konspiratorów, które
mogłyby zaatakować Niemców i współdziałających z nimi Polaków. Zwróćmy
uwagę, że był lipiec 1941 r. Ludzie dobrze pamiętali, jak armia niemiecka
przed 3 tygodniami z łatwością rozbiła oddziały Armii Czerwonej,
które uważano dotąd za bardzo silne. Ludzie mieli prawo być przekonani,
że jakakolwiek aktywność z ich strony wprowadzi odwet niemiecki,
który mógł nadejść w każdej chwili.
- Żydowski Instytut Yad Vashem chce, aby na pomniku w Jedwabnem dopisać, że zbrodni dokonali Polacy. Jak Pan Profesor skomentuje ten fakt?
- Propozycja Yad Vashem, złożona natychmiast po ogłoszeniu wyników nie zakończonego jeszcze śledztwa, jest wysoce nieprzyzwoita. Złożyła ją instytucja, która - zdawałoby się - głównie zajmuje się honorowaniem Polaków ratujących Żydów, tworzy "las sprawiedliwych" . Robi to jednak w sposób ułomny, czemu dałem wyraz w artykule w ramach polemiki z panią Sacharewicz z Żydowskiego Instytutu Historycznego. Zgłaszanie takich propozycji, kiedy mogiła jest jeszcze świeża, a społeczeństwo polskie nie otrząsnęło się z werdyktu IPN, jest wielkim nietaktem. Traktuję go jako akt osobiście wobec mnie nieprzyjazny.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu