Dawno noszę się z zamiarem napisania do Waszego Tygodnika, który czytam od czasu do czasu, kiedy ktoś z odwiedzających Lwów przywiezie kilka jego egzemplarzy. Bardzo się z tego cieszymy, bo drukujecie dużo ciekawych artykułów. Moim obowiązkiem jest napisać o jednym z wielu księży, którzy kiedyś zostawili swój kraj i przyjechali tu, na Ukrainę. Był to ks. Jan Furgała. Zastał tu ogromne niewygody, ruiny kościołów i garstkę Polaków. Objął opieką 4 parafie. W Lubaniu Wielkim, 25 km od Lwowa, były ruiny kościoła, w Komarnym - bardzo piękny, chociaż zrujnowany kościół, którego władze do tej pory nie pozwoliły odnowić. Kościół w Gródku Jagiellońskim także potrzebował remontu, natomiast w Susułowie były tylko fundamenty kaplicy. Ksiądz Jan odprawiał Msze św. w niezwykle trudnych warunkach, np. w kościele w Lubaniu Wielkim pod chórem, bo tylko tam nie padał deszcz lub śnieg. Starał się o materiały, szukał specjalistów, by odnowić te świątynie. Katechizował i pomagał: przywoził z Polski leki, mąkę, a na święta słodycze. Było w nim wiele radości i dobroci. Nie wszystkim to się podobało, prześladowano go, a kiedyś pobito.
Nie pomogło przeniesienie do innej parafii, bliżej granicy, w końcu wrócił do Polski.
Minęło 10 lat. 11 czerwca br. obchodzono rocznicę poświęcenia kościoła w Lubaniu Wielkim. Uroczystej Mszy św. przewodniczył kard. Marian Jaworski. Nie sposób nie pamiętać, że ta świątynia powstała z ruin z pomocą tego dzielnego kapłana, podobnie jak piękny kościół w Susułowie i w Gródku Jagiellońskim. Ludzie ciągle pamiętają Księdza Jana, który pracuje obecnie jako wikariusz w kościele pw. św. Franciszka z Asyżu w Łodzi. Myślę, że tam też wierni go szanują i kochają.
Pomóż w rozwoju naszego portalu