Dzień Matki Kościoła. Pożegnanie - ziemskie pożegnanie w Zakopanem przy góralskich pieśniach tak bardzo wtopionych w nastrój uroczystości pogrzebowych ks. Mirosława Drozdka. Dzięki łaskawości Pana byłem w Fatimie i na Krzeptówkach. To wspomnienie jest klamrą, która spina te dwa miejsca. I jeszcze na horyzoncie Giewont, wiele razy ukazany na małym ekranie, już do reszty mnie „rozkleił”. Ale tak to jest, rośnie świadomość „życia po życiu”, chociaż wydaje się to dalekie, ale może być bliskie. Może być już. Tak wiele razy oglądałem bezpośrednie transmisje z uroczystości 90-lecia objawień w Fatimie i dziękowałem Panu Bogu za dar telewizji. Będąc setki kilometrów od tego miejsca, mogę włączyć się do tej rozmodlonej rzeszy ludzi. W tym kontekście jeszcze raz dziękuję Panu Bogu za moją „samotność”, która w takich sytuacjach się sprawdza.
Tadeusz
Pan Tadeusz też jest moim „starym” korespondentem. Mam wiele pięknych zdjęć z jego podróży po świecie. Jedno z nich zdobi nawet okładkę książki ks. Rogowskiego. Ma duszę „górskiego romantyka”. Co to oznacza, wiedzą wtajemniczeni, którzy ukochali góry. Nie da się bowiem opisać tej fascynacji, jaką rodzą one w człowieku. Też temu podlegam, choć już czynnie nie uczestniczę w tej pasji. Ale wystarczy, że widzę jakieś zdjęcie i już wyobrażam sobie kamyki pod stopami, zapach górskich kwiatów i trawy, wiatr na twarzy i zmęczenie w nogach. Telewizja tego nie zastąpi nigdy, ale dobre zdjęcie - może. Bo w dobrej fotografii jest kawałek duszy fotografa. To tak, jakbyśmy patrzyli jego oczami na piękno przyrody.
Na Krzeptówkach w królestwie Księdza Mirosława też byłam, kilkanaście lat temu. Mam stamtąd fotografię przy ołtarzu papieskim. Nasze ziemskie pielgrzymowanie to przede wszystkim miejsca święte. Pamięta się o nich najdłużej i najdokładniej. Potem pozostają już na zawsze, nawet jeśli są głęboko zakopane w otchłani pamięci. Wystarczy jednak maleńki impuls, by z tej pamięci wyrwały się na światło dzienne, z całym naszym bólem i tęsknotą.
Aleksandra
Pomóż w rozwoju naszego portalu