Jak sam mówi, powołanie to sprawa Boża, w tym procesie działają nie tylko czynniki ludzkie. „Moja mama, już po święceniach, opowiedziała mi, że kiedy się urodziłem ciężko zachorowałem i babcia wypowiedziała wówczas znamienne słowa: «Opiekuj się nim, bo może zostanie księdzem». Oczywiście, były to tylko słowa. One nie wpływały na moje powołanie, bo dowiedziałem się o nich dopiero po tym, jak zostałem kapłanem” - mówi Ksiądz Stanisław.
Dobrze być ministrantem
Reklama
Jeśli chodzi o formację religijną to pierwsze szlify uzyskał od ks. Józefa Orszulika SDB. „Ks. Orszulik ujmował nas swoją postawą. Był doskonałym kaznodzieją, a przy tym bardzo łagodnym i radosnym człowiekiem. Taki przykład bardzo budował. Dzięki niemu wstąpiłem do Liturgicznej Służby Ołtarza i byłem ministrantem, aż do rozpoczęcia szkoły średniej” - wspomina ks. Buchta. Potem odnalazł swoje miejsce w oazie, a następnie, za namową ks. Józefa Marszałka SDB, zaczął działać w oratorium, którego program formacji opracowano na kanwie ruchu oazowego. To właśnie na jednych z rekolekcji wakacyjnych podjął decyzję o wstąpieniu do zgromadzenia salezjańskiego. Była to naturalna decyzja, gdyż z salezjanami było związane całe jego życie, bo wszędzie tam, gdzie mieszkał pracowali zakonnicy. „Nie była to łatwa decyzja, gdyż moje wychowanie przebiegało na dwóch płaszczyznach. Jedną z nich było wychowanie w szkole - oparte na ideologii komunistycznej, uczestnictwo w organizacjach socjalistycznych czy udział w akademiach ku czci panującej władzy. Muszę powiedzieć, że ta propaganda robiła na mnie wrażenie - a były to lata 70. XX wieku. Nie było w tym głębi analizy i brakowało znajomości historii, ale dawałem się zwodzić. Na szczęście cały czas pozostawałem ministrantem, chodziłem na religię, potem na oazę. Ale i tak w pewnym momencie życia spowodowało to pewną dozę zagubienia. Z jednej strony miałem ukazywaną przyszłość bez Boga, a z drugiej z Bogiem. Musiałem wybrać. Na całe życie odpowiedziałem «Tak» Panu Bogu” - opowiada ks. Stanisław Buchta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nowicjat i Bartoszyce
W 1977 r. wstąpił do nowicjatu salezjańskiego w Kopcu k. Częstochowy. Po roku przeniesiono go do Krakowa, by kontynuował naukę i formację duchową w seminarium. Nie obyło się jednak bez przeszkód. Zaraz po nowicjacie otrzymał wezwanie do odbycia służby wojskowej w Bartoszycach. Miał tylko 2 tygodnie, by pożegnać się z rodziną i współbraćmi. Oczywiście, w Bartoszycach nie chodziło o to, by klerycy odbywali służbę wojskową, ale by odwieść ich od zamiaru wstąpienia do seminarium. Na szczęście w tym czasie wybrano na stolicę Piotrową Jana Pawła II i wtedy zrezygnowano z poboru kleryków do wojska. „I tak cudem, dzięki Papieżowi, trafiłem do seminarium. Nie straciłem 2 lat, ale był to trudny moment w moim życiu” - dodaje ks. Buchta.
Studia w seminarium
Reklama
Pobyt w seminarium wspomina bardzo dobrze i owocnie. „Naszym rektorem był ks. dr Adam Śmigielski SDB, późniejszy biskup sosnowiecki. Razem ze swoim zastępcą ks. Eugeniuszem Mułą SDB wprowadzili szereg nowości, np. dotychczas klerycy parzyli kawę pod łóżkiem. Z chwilą powstania „Sali rycerskiej”, bo tak się nazywała kawiarenka, można było parzyć do woli kawę czy herbatę i pić ją w większym gronie. Kolejną nowością było to, że klerycy nie musieli grać w sutannach w piłkę nożną, ale mogli to robić w strojach sportowych. Dziś widzę, że były to owoce jego podróży po świecie, konkretnie po Stanach Zjednoczonych i wprowadzanie w życie postulatów Soboru Watykańskiego II” - wspomina seminaryjne lata Ksiądz Stanisław.
Praca duszpasterska
Święcenia kapłańskie przyjął 19 czerwca 1985 r. z rąk z bp. Albina Małysiaka. A pierwszą placówką, w której przyszło mu pracować była parafia pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa we Wrocławiu. Pomagał tam w duszpasterstwie akademickim, był też odpowiedzialny za ministrantów. Następnie 3 lata pracował w parafii pw. św. Michała we Wrocławiu. Prowadził chórek „Michałki”, organizował pielgrzymki do Rzymu. Potem był Poznań i 3 lata pracy w Szklarach Górnych. Następnie przez 2 lata pracował w Sosnowcu jako katecheta. Wyjechał na Wschód. Przez rok pracował w Moskwie. Kolejne 8 lat życia spędził na Ukrainie w małym miasteczku o nazwie Bóbrka k. Lwowa. Pomagał dzieciom z rodzin niewydolnych, o które ani cerkiew, ani inne wyznania nie upominały się i nie chciały się nimi zajmować.
Po powrocie do Polski prowincjał wyznaczył go na proboszcza parafii pw. św. Rafała Kalinowskiego w Sosnowcu z misją dokończenia budowy kościoła. „Budowa kościoła to jedna z rzeczy, którą każdy kapłan chciałby zrobić w swoim życiu, zadanie to nie należy do łatwych, ale trzeba mu sprostać” - dodaje.
Modlitwa o powołania
Ojcze, spraw, by wśród chrześcijan rozkwitały liczne i święte powołania kapłańskie, które będą podtrzymywały żywą wiarę i strzegły wdzięczną pamięć o Twoim Synu Jezusie poprzez głoszenie Jego słowa i sprawowanie sakramentów, przez które nieustannie odnawiasz Twoich wiernych.
Daj nam świętych szafarzy Twojego ołtarza, aby byli mądrymi i żarliwymi stróżami Eucharystii, sakramentu najwyższego daru Chrystusa dla zbawienia świata.
Powołuj sługi Twego miłosierdzia, którzy poprzez sakrament pojednania będą rozszerzać radość z Twojego przebaczenia.
Spraw Panie, by Kościół przyjmował z radością liczne natchnienia Ducha Twojego Syna i posłuszny Jego wskazaniom troszczył się o powołania do kapłaństwa i do życia konsekrowanego.
Wspieraj biskupów, kapłanów i diakonów, osoby konsekrowane i wszystkich ochrzczonych w Chrystusie, aby wiernie wypełniali swoje posłannictwo w służbie Ewangelii.
Prosimy o to przez Chrystusa naszego Pana. Amen.
Maryjo, Królowo Apostołów, módl się za nami!
Benedykt XVI