Reklama

Historie życiem pisane

Zaborcza miłość

W ich poznaniu się nie było nic nadzwyczajnego. Jak setki innych par po raz pierwszy zobaczyli się na którejś z kolejnych osiemnastek. Nie trzeba było wiele. Po imprezie wracali już razem, za rękę, rzecz jasna. Oboje pochodzili z dobrych rodzin, w których jednak wiara nie była na pierwszym miejscu. Mimo to w domu panowała zgoda, spokój, szacunek dla drugiego. Natalia i Igor przez pierwszy rok chodzili z głową w chmurach - zakochani, uśmiechnięci, szczęśliwi.

Niedziela sosnowiecka 50/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od sielanki po piekło

Reklama

Znajomi twierdzili, że ta para to wzór, a o takim uczuciu, jak ich łączy, marzą chyba wszyscy. Po roku bycia razem postanowili wynająć mieszkanie i zamieszkać razem. "Przecież i tak, wcześniej czy później tak się stanie, więc dlaczego nie wcześniej" - śmiali się, używając takich argumentów. Rodzice nie mieli nic do powiedzenia, choć wcale ani jednym, ani drugim radośnie z tego powodu nie było. Igor pracował, nawet nieźle zarabiał, więc w pewnym sensie byli niezależni finansowo. Natalia była w czwartej klasie Liceum Medycznego i bardzo chciała iść na studia. Interesowała się pediatrią, kochała dzieci. Kiedy przyszło jednak składać dokumenty na wyższą uczelnię, w jej ukochanym obudził się jakiś nowy, nieznany, zły duch. "Nie pójdziesz na żadne studia. Znajdziemy gdzieś pracę, może będziesz niańką, skoro tak lubisz dzieci, a może zrób jakiś kurs w tej dziedzinie, no nie wiem, wymyśl coś, ale o studiach zapomnij" - wykrzykiwał. "Byłam w szoku, myślałam, że to głupi żart i że mu przejdzie, ale nie przeszło. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Rodzice naciskali, a ja nie wiedziałam, co mam robić. W pierwotnej wersji była Warszawa, ale gdzie tam... Oboje mieszkaliśmy pod Sosnowcem, więc wybłagałam, śmiesznie to teraz brzmi, abym mogła rozpocząć studia medyczne w Zabrzu" - wspomina. Po długich, strasznych przepychankach słownych, po wielu przepłakanych, nieprzespanych nocach udało się przekonać Igora. Poszłam na studia. "Zaczęło się inne życie, miałam o wiele mniej czasu dla niego, dla nas". Zabiegana, po czytelniach, księgarniach, bibliotekach, katedrach do domu wracała wykończona. On tego niestety nie zrozumiał nigdy. Rozpoczął się koszmar. Życie obojga zamieniło się w piekło.

Dlaczego nie wyszło?

Natalia miała 18 lat, Igor - 20 Czas płynie szybko, a z jego perspektywy widać, że decyzja, którą podjęli nie była słuszna. Co więcej - ten związek zrujnował ich oboje. Minęło 12 lat od czasu, gdy się rozstali. Z Igorem nie ma kontaktu. Nikt go nie widuje, mało o nim słychać. Wiadomo tylko tyle, że jest sam, mieszka z rodzicami. Natalia również jest sama. Niechętnie mówi o tym, co przeżyła, nigdy nie lubiła uzewnętrzniać swoich przeżyć, odczuć, myśli. Wytrzymała z Igorem 3 lata i jak sama twierdzi, "o trzy za dużo". Dlaczego nie wyszło, skoro wszystkim wydawało się, że ich związek to sielanka, o jakiej pomarzyć. Igor zaczął być o nią chorobliwie zazdrosny. Już w pierwszych dniach studiów zaczęły się podejrzenia, czy przypadkiem kogoś nie ma, a jeśli nie ma, to na pewno kogoś pozna. "Śmiałam się z tego. Uznawałam, że to żart. Myślałam, że zaakceptuje tę sytuację za parę tygodni, no, może miesięcy, ale był to fałszywy trop. Było coraz gorzej. Znał dokładnie rozkład moich zajęć oraz plan przyjazdów i odjazdów pociągów, autobusów, tramwajów. Wiedział niemal co do minuty, o której ma się spodziewać mnie w domu, więc skrzętnie to sprawdzał. Czasem z uczelni dzwoniłam, że przyjadę później, bo coś wypadło, wówczas zasępiał się i przez kolejne dni nie odzywał. Dla świętego spokoju wolałam się nie spóźniać, by nie dawać mu powodów do domysłów, podejrzeń". Nie można jednak tak było wytrzymać na dłuższą metę. Przed końcem roku akademickiego wybrali się na wspólną kolację. Gdy z uśmiechem podziękowała kelnerowi za przyniesienie menu, myślała, że ktoś miażdży jej nogę. Nie wiedziała, co się dzieje i kto ją tak strasznie nadepnął. Oczy Igora zrobiły się straszne - nienawistne, pełne wyrzutu. "Jak możesz przy mnie podrywać kelnera i kokietować go" - pytał mocno zdenerwowany. "Później długo nie mogłam się pozbierać. Przeszłam jednak jakoś tę pierwszą, trudną sesję, choć w indeksie było marnie. Atmosfera w domu była straszna, więc trudno się dziwić" - wyznaje Natalia. Pojechali razem na wakacje. Tam chorobliwa zazdrość dała o sobie znać w całej pełni. "Był zazdrosny o spojrzenie, o uśmiech. Cały czas wyrzuty, utarczki słowne, psychiczne znęcanie się, a zbliżała się szkoła. To było dla niego jak cierń. Teraz to tylko patrzeć aż się ode mnie wyprowadzisz. Jestem taki niedobry, ale cóż, chyba zasłużyłaś na takie traktowanie" - ironizował.

Przełomowy moment

"W pierwszym dniu października, po uroczystej inauguracji nowego roku akademickiego, cały nasz rok wybierał się do knajpy. Ja, jak zwykle odmawiałam, wiadomo dlaczego. Wszyscy namawiali, prawie mnie zaciągnęli siłą. Niech się dzieje co chce. Nie dzwoniłam do niego ani się nie tłumaczyłam. Poszłam na imprezę. Wówczas zrozumiałam, że istnieje inny, normalny, młodzieżowy świat, radosny, szczęśliwy. Przejrzałam na oczy, dawno nie czułam się tak szczęśliwa. Postanowiłam następnego dnia zerwać z Igorem, wyprowadzić się do rodziców lub do akademika. Wróciłam późnym popołudniem, wesoła i z nowym pomysłem na życie. Igor wpadł w furię. Wyłamał mi palce od ręki, rzucał po ścianach, maltretował fizycznie i psychicznie. Powiedziałam, że to koniec, a on wykrzykiwał, że on mi dopiero zgotuje koniec - opowiada dziewczyna. - Dwa następne miesiące zabronił wychodzić do ludzi, do świata. Robił zakupy i więził". Odciął ją od życia. Wyłączył telefon, zadbał o to, aby rodzice i "szkoła" nic nie podejrzewali. "To miała być lekcja pokory, po której miałam niby przestać go zdradzać. Pamiętam, że któregoś dnia zwierzał się, że chyba potrzebny mu psycholog, bo nie może sobie sam ze sobą poradzić, ale wtedy już w ogóle na nim mi nie zależało. Przytakiwałam, bo bałam się, że znowu wpadnie na jakiś głupi pomysł. Któregoś dnia mnie wypuścił, ale sytuacja nie uległa zmianie. To była choroba psychiczna" - mówi Natalia.
Nigdy nie zapomni tego dnia, jak z sercem na ramieniu pospiesznie zabierała z ich mieszkania jedynie niezbędne rzeczy, by uciec od niego. "Nadarzyła się sytuacja niepowtarzalna. Igor zaprosił swoich rodziców do nas na kolację z racji jego urodzin". Nie przeczuwając nic, zostawił ją samą, pojechał po nich na dworzec. "Wiedziałam, że zajmie mu to ok. pół godziny. Uciekłam do rodziców i już nigdy tam nie wróciłam. Jeszcze wiele razy chciał wrócić - błagał, prosił, płakał, przyrzekał, że będzie tak, jak kiedyś. Nawet raz uwierzyłam, że się zmienił. Prosił o pożegnalny obiad w rodzinnym gronie. Pojechaliśmy do jego rodziców. Nie zapomnę tej jazdy. Krzyczał, że zabije i mnie, i siebie. Jakoś dotarliśmy na miejsce. Przetrwałam ten obiad, do domu odwiózł mnie jego ojciec". Skończył się dramat, w Natalii pozostał jednak uraz, który będzie tkwił w jej sercu do końca życia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

O. prof. Jacek Salij: o zwierzęta trzeba dbać, ale nie można ich zrównywać z ludźmi

2025-12-19 08:03

[ TEMATY ]

zwierzęta

Adobe Stock

Człowiek został powołany do opiekowania się przyrodą i nie może dopuszczać się okrucieństwa wobec innych istot. Jednak traktowanie psów czy kotów jak ludzi to błąd - mówi w rozmowie z KAI dominikanin o. prof. Jacek Salij. „Zwątpienie w Boga nieuchronnie kończy się zwątpieniem w człowieka. Dzisiaj wielu ludzi chciałoby urządzić świat tak, jakby Boga nie było. W tej perspektywie chciałoby się unieważnić tę prawdę, że na naszej ziemi jeden tylko człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże - i zrównać człowieka ze zwierzętami” - mówi.

Znany teolog, rekolekcjonista i autor popularnych książek o. Jacek Salij OP w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną przypomina, że jako ludzie mamy obowiązki wobec innych istot stworzonych. Bierze pod lupę zwyczaje żywieniowe, które doprowadziły do tego, że zwierzęta nie są już hodowane, tylko masowo „produkowane”. Podejmuje się jednak uporządkowania podstawowych pojęć w dziedzinie, która niekiedy bywa niezrozumiana nawet przez ludzi wierzących, np. kim jest człowiek i czym różni się od zwierzęcia. „Na naszej ziemi jeden tylko człowiek może usłyszeć Ewangelię i na nią się otwierać. I jeden tylko człowiek jest zdolny do modlitwy” - zauważa.
CZYTAJ DALEJ

Ks. Krzysztof Wons do księży: Letnie serce potrafi śmiertelnie zasnąć

2025-12-19 07:34

[ TEMATY ]

rekolekcje

Kard. Grzegorz Ryś

Ks. Krzysztof Wons SDS

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Ks. Krzysztof Wons SDS

Ks. Krzysztof Wons SDS

– Letnie serce potrafi śmiertelnie zasnąć – mówił ks. Krzysztof Wons SDS podczas ostatniego dnia rekolekcji w Sanktuarium św. Jana Pawła II, na które kard. Grzegorz Ryś zaprosił księży Archidiecezji Krakowskiej przed swoim ingresem do katedry na Wawelu.

Na początku ostatniego dnia rekolekcji przed ingresem kard. Grzegorz Ryś powitał wszystkich księży zgromadzonych w Sanktuarium św. Jana Pawła II. Zapowiedział, że nauka rekolekcyjna będzie przygotowaniem do sakramentu pojednania i pokuty, a spotkanie stanie się również okazją do przekazania jałmużny na potrzeby mieszkańców Lwowa i Zaporoża.
CZYTAJ DALEJ

14-latek pojawił się w szkole z maczetą; zaatakował pracownika i uciekł

2025-12-19 11:24

[ TEMATY ]

szkoła

Tarnobrzeg

Adobe Stock

Sąd rodzinny zdecyduje o losie 14-latka, który w poniedziałek przyniósł do szkoły podstawowej w Tarnobrzegu maczetę. Ośmioklasista uderzył trzonkiem pracownika placówki, po czym uciekł ze szkoły. Zatrzymali go policjanci.

Jak powiedziała PAP we wtorek oficer prasowy policji w Tarnobrzegu podinsp. Beata Jędrzejewska-Wrona, 59-letni pracownik szkoły, który został kilkukrotnie uderzony przez 14-latka, nie odniósł poważnych obrażeń.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję