Reklama

Święta i uroczystości

Co znaczy siła wiary jednego człowieka

Niedziela Ogólnopolska 19/2013, str. 14-15

[ TEMATY ]

święty

radio

ARCHIWUM NIEPOKALANOWA

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: - Św. Maksymilian Maria Kolbe - człowiek, który oddał życie za brata w obozie oświęcimskim - całe swoje życie poświęcił idei ewangelizacyjnej. Realizował ją przez „Rycerza Niepokalanej”, ale nie tylko. Przeżywamy właśnie 75. rocznicę uruchomienia Radia Niepokalanów. Proszę przybliżyć idee niepokalanowskie, które ukazują media jako ważny czynnik duszpasterzowania.

Reklama

O. DAMIAN KARCZMAR OFMConv: - Św. Maksymilian poświęcił swoje życie niesieniu Ewangelii. Wiedział, że sama ambona i kościół nie wystarczą, że trzeba szukać nowych dróg i nowych sposobów, aby docierać do człowieka i pomagać mu, by nie zagubił się w życiu. Stąd m.in. pomysł wydawania prasy katolickiej. Przed wojną jednorazowy nakład „Rycerza Niepokalanej” wynosił 1 mln egz.! O. Maksymilian marzył, by „Rycerz” rozchodził się w całej Polsce, by docierał do najdalszych zakątków naszej ojczyzny. Dlatego i myśl o lotnisku oraz bracia wysłani na kurs pilotażu, by drogą powietrzną jak najszybciej kolportować to pismo.
O. Maksymilian na tym nie poprzestał, widział, jak rozpoczynało swoją działalność nowe medium - radiofonia. W Polsce istniał już I Program PR. 8 grudnia 1938 r. o. Kolbe nadał próbną audycję stacji Radio Niepokalanów. Budynek, w którym mieści się dzisiaj nasza rozgłośnia, jest tym samym budynkiem, który przed wojną na tyłach klasztoru wzniósł o. Maksymilian razem ze współbraćmi, z myślą, że to radio będzie się rozwijało. W listach do przyjaciół i różnych osób pisał o wzmacnianiu sygnału, zwiększaniu częstotliwości, by radio miało kiedyś zasięg ogólnopolski, a nawet ogólnoświatowy, by mówiło człowiekowi o Panu Bogu.
Ideą św. Maksymiliana było, aby być jak największym świętym. Miał jedno wielkie pragnienie: zdobyć cały świat dla Chrystusa przez Niepokalaną. Tak to ogłosił i tak czynił przez całe życie, wszelkimi możliwymi godziwymi środkami.

- Na wiele rzeczy trzeba mieć po prostu pomysł. „Rycerz Niepokalanej” miał wzmacniać polską pobożność, szczególnie maryjną. W 1935 r. o. Maksymilian specjalnie pojechał na olimpiadę do Berlina, żeby zobaczyć, jak wyglądają początki telewizji. Jak na te jego pomysły patrzyli inni?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- O. Maksymilian pomysłów miał dużo, myślał o telewizji, a nawet o lotach w kosmos - zachowały się jego projekty dotyczące statków kosmicznych czy urządzeń, które mogłyby wznieść się w niebo. Wyprzedzał mocno swoją epokę, czego dowodem było choćby powołanie do życia radia. Nikt wtedy nie myślał, by zakładać stacje radiowe. Radio Niepokalanów było pierwszym radiem prywatnym, założonym przez zakonników, i to nie w jakimś wielkim mieście, ale na wsi pod Warszawą. Obecnie Niepokalanów ma już swoją markę, jest znany na całym świecie właśnie dzięki o. Maksymilianowi. Tak, ta głowa była pełna pomysłów. Za czasów o. Maksymiliana w Niepokalanowie mieszkało 772 zakonników! Już samo zorganizowanie życia tak dużej grupy ludzi - ich pracy, zdobycia wyżywienia, zapewnienia miejsca do modlitwy - wymagało naprawdę doskonałej organizacji.
Dzisiaj św. Maksymilian sprowadzany jest do roli męczennika, co jednak bardzo ogranicza tę niezwykłą osobowość. Dla nas, franciszkanów z Niepokalanowa, to znakomity organizator, świetny pomysłodawca i realizator.

Reklama

- Jego głęboka wiara w Boga i miłość do Niepokalanej pomagały mu w realizacji tych wielkich przedsięwzięć...

- Tak. Gdyby nie wiara, jego szalone pomysły - bo tak wielu postrzegało jego inicjatywy podejmowane z ogromnym rozmachem - zapewne nigdy nie byłyby zrealizowane. Nazywany jest zresztą z tego powodu Szaleńcem Niepokalanej. Jego plany jak na tamtą epokę były rzeczywiście szalone, ale sił i determinacji dostarczała mu wiara i oddanie Matce Bożej. Ciągle powtarzał: Jeśli Niepokalana będzie chciała...; To dla Niepokalanej...; To jest Jej klasztor...; Jeśli Niepokalana zarządzi, tak będzie. Władzę, którą sprawował, oddawał Matce Bożej. Nie tylko Jej o wszystkim mówił, ale pytał Ją o zdanie, u Niej szukał natchnienia i rozwiązania wielu spraw.

- Czy my dziś - naród wierzący i maryjny, żyjący na terenie Polski - mamy szansę dokonywać wielkich dzieł na miarę dzieł o. Maksymiliana?

Reklama

- Z pewnością św. Maksymilian jest dziś dla nas inspiracją, jego duch i inicjatywa mogą być uobecniane we współczesnym społeczeństwie. Trzeba tylko spełnić kilka podstawowych warunków: Trzeba chcieć, jak on chciał. Trzeba szukać woli Bożej w swoim życiu i starać się ją wypełnić. I nie tyle patrzeć na św. Maksymiliana, ile z nim, jego oczami patrzeć w przyszłość. Jako dyrektor Radia Niepokalanów, które o. Kolbe założył 75 lat temu, a od którego reaktywacji minęło właśnie 18 lat (1 marca 1995 r.), staram się tak czynić. Nieustannie proszę go, żeby pomógł mi patrzeć jego oczyma, myśleć jego myślami i odczuwać jego sercem.

- Potrzeba zatem współczesnych Maksymilianów, następców o. Kolbego, szczególnie w miejscu i w dziełach, które on rozpoczął. Jakie perspektywy widzi Ojciec Dyrektor dla pracy Niepokalanowa, dla dzieła ewangelizacji?

Reklama

- Dzisiaj Niepokalanów ma ważną rolę do odegrania w dziele ewangelizacji, choćby ze względu na samo imię naszego Ojca Świętego - Franciszek. Papież niejako palcem wskazuje na franciszkanów, na nasze zadania w nowej ewangelizacji. Św. Maksymilian świetnie wpisuje się w te zadania, m.in. wykorzystaniem środków społecznego przekazu, nie tylko ambony i kościoła. O. Kolbe zauważył kiedyś, że możemy budować kościoły, ale w pewnej chwili mogą one świecić pustką. Trzeba więc wciąż szukać nowych dróg do człowieka i nowych pomysłów na zwrócenie jego uwagi na Boga. To zadanie stoi zwłaszcza przed nami, następcami św. Maksymiliana, m.in. z powodu habitu, który nosimy, reguły, która nas obowiązuje, i zakonu, który nas łączy. Nie wolno nam pozwolić sobie na rozmywanie tego, co stanowi fundament Kościoła. Świat chciałby, żeby Kościół naginał się do niego ze swoimi zasadami, wartościami, żeby dostosowywał się za wszelką cenę do świata. Otóż nie, zasady i wartości, które niesie Kościół od ponad 2 tys. lat, są niezmienne. I nie są to archaiczne kajdany ograniczające wolność człowieka, ale pomagają mu dobrze żyć, zwracają uwagę, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.

- Swoją drogą, to ciekawa triada: pierwszy papież o imieniu Franciszek, św. Franciszek z Asyżu i franciszkanin o. Maksymilian - wszyscy stają wobec tego samego problemu: ewangelizacja. Staje przed tym Papież, stanął św. Franciszek z Asyżu, który był nie tylko wyzwaniem Bożym dla swoich czasów, ale także zetknął się z islamem, z czym i my stykamy się dziś w sposób bardzo gwałtowny w Europie i na świecie, i o. Maksymilian, który obok niezwykłego talentu przedsiębiorczości był misjonarzem aż w dalekiej Japonii...

- Św. Maksymilian to nie tylko menadżer, twórca największego klasztoru, przedsiębiorca i wydawca. To przede wszystkim misjonarz. Podstawowy cel jego życia to głoszenie Ewangelii. I czynił to podobnie jak św. Franciszek, który kiedyś z bratem zakonnym przeszedł przez pewną miejscowość, by wygłosić kazanie. Gdy doszli na koniec tej miejscowości, brat pyta: - Franciszku, kiedy coś powiemy? - Już powiedzieliśmy, przechodząc przez tę miejscowość - odparł Franciszek. Świadków wiary potrzeba dzisiaj na różnych miejscach i w różnych środowiskach. To jest nasza podstawowa walka, którą musimy podjąć, pokazując swoim życiem, że można być szczęśliwym człowiekiem, żyjąc nauką chrześcijańską.

- Co dla tych, którzy noszą imię Franciszek, oznacza zwrot: „być świadkiem wiary”?

Reklama

- Chodzi o to, żeby człowiek, który autentycznie wierzy w Jezusa Chrystusa, okazywał to swoimi czynami, nie tylko mówił, że wierzy. Spotykamy się często z opinią: jestem wierzący, ale niepraktykujący; Chrystus - tak, Kościół - nie. Dokonuje się rozgraniczeń. A to nie jest tak, bo jeśli wierzę, to moją wiarę widać w moich słowach, w uczynkach, w gestach, w podejmowanych decyzjach, w dokonywanych wyborach. Wielu świętych pokazało, żyjąc często w trudniejszych czasach - jak o. Maksymilian w czasie II wojny światowej, w obozie Auschwitz - że człowiek wierzący nie może iść na ustępstwa, on cały czas powinien żyć Ewangelią, stawać w obronie krzywdzonych, nie zgadzać się z niesprawiedliwością. Postawa o. Maksymiliana była jasna, czysta i klarowna. Ktoś kiedyś powiedział, że życie chrześcijanina powinno być zakończone kropką, a nie znakiem zapytania. Zatem każde wypowiedziane przez nas zdanie, każdy gest powinny być wyraźne i oznaczać człowieka wiary, czyli takiego, który żyje nią na co dzień.

- Papież Franciszek powiedział do dziennikarzy: Chcę Kościoła ubogiego dla ubogich. Co to znaczy?

- Musimy tu odwołać się do narodzin Jezusa Chrystusa. Nie przychodzi On na świat w niedostępnym pałacu, ale rodzi się w ubogiej stajence po to, by każdy miał do Niego dostęp. I przychodzą do Niego królowie, mędrcy, ale i pastuszkowie, prosty lud. Takiego Kościoła nam dzisiaj potrzeba: Kościoła otwartego, który ma swoje zasady i stoi na swoim określonym, zdecydowanym stanowisku, ale jest czytelny i otwarty dla wszystkich. Chodzi o to, byśmy nie zamykali się na pewnego rodzaju grupy i społeczności, by mógł przyjść do nas i bogaty, i biedny, wierzący i niewierzący, byśmy dla każdego człowieka znaleźli czas. Dzisiaj czas jest najważniejszy - nie pieniądze, rzeczy materialne, budowle. Czas jest bogactwem. Kościół musi mieć czas dla drugiego człowieka, by go wysłuchać, porozmawiać z nim, ale nie po to, by być pobłażliwym, tylko jasno i klarownie nakreślić mu drogę, którą winien kroczyć, bez kompromisów. Jezus Chrystus nie szedł na kompromisy.
Ubogi Kościół to nie jest zachęta do wyzbycia się wszystkiego, co jest własnością Kościoła jako wspólnoty w świecie: kościołów, budynków itd. Poprzez nie przecież prowadzimy różnego rodzaju działalność. Gdybyśmy się tego wyzbyli, zniszczylibyśmy wiele dzieł Bożych. Owszem, musimy wciąż szukać, zabiegać i prosić o pomoc - jak św. Maksymilian - by misję ewangelizacyjną dźwigać.
Kiedy odbywałem studia z zarządzania organizacjami, które zorganizował Episkopat Polski, świecki wykładowca, który nie deklarował się jako osoba wierząca, podkreślał: żeby ewangelizować, Kościół musi mieć pieniądze. Bo w dzisiejszym świecie bez zaplecza materialnego nie da się funkcjonować - nie da się tworzyć gazety, radia, a w kościołach musi być prąd, muszą być okna, ławki - wszystko potrzebuje nakładu finansowego. I jeśli Kościół gromadzi jakieś środki, to właśnie na to. Pamiętajmy też, że Kościół w Polsce wysyła najwięcej misjonarzy za granicę, wspieramy misje, pomagamy człowiekowi w afrykańskim buszu, poszkodowanym w wyniku klęsk żywiołowych itd., itp.

- Z racji jubileuszu 75 lat istnienia Radia Niepokalanów składamy Zespołowi serdeczne gratulacje. Wierzymy, że mając wzór, jaki stanowi św. Maksymilian, i kierownictwo Ojca Dyrektora, będzie się ono rozwijało coraz piękniej na chwałę Bogu przez Niepokalaną i na pożytek ludzi.

2013-05-06 14:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świętość na dotknięcie ręki

Niedziela legnicka 40/2012

[ TEMATY ]

święty

O. Pio

MARIA SUCHECKA

Dom Ulgi w Cierpieniu, dzieło życia św. Ojca Pio, dziś nosi imię bł. Jana Pawła II

Dom Ulgi w Cierpieniu, dzieło życia św. Ojca Pio, dziś nosi imię bł. Jana Pawła II
Dla tych, którzy powierzają Bogu za pośrednictwem św. Ojca Pio swoje troski, wrzesień jest szczególnym miesiącem. Wypadają w nim dwie ważne rocznice: 23. - otrzymania przez franciszkanina z Pietreliciny stygmatów (1918 r) i 23. - jego śmierci w zakonnej celi klasztoru w San Giovanni Rotondo (1968 r.), a także - 25. rocznica pielgrzymki bł. Matki Teresy z Kalkuty do San Giovanni Rotondo (13 września). Wcześniej, 16 czerwca, przypadała 10. rocznica kanonizacji św. Ojca Pio.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Różaniec - chrześcijańska odpowiedź na zmęczenie świata [Felieton]

2025-10-02 00:29

Adobe Stock

Wśród wielu bolączek współczesnego człowieka jest zmęczenie, przepracowanie, zestresowanie. Człowiek poszukuje ciszy, sensu życia. Jest szeroka oferta dająca człowiekowi to czego szuka. Niektóre z nich tylko pozornie niosą pomoc, a mogą przy okazji siać duże spustoszenie w duszy człowieka. W tym całym poszukiwaniu człowiek dziś niestety przodują kursy mindfulness, aplikacje do medytacji, weekendowe wyjazdy z jogą, a przez to można przeoczyć Ale w tym wszystkim łatwo przeoczyć fakt, że chrześcijaństwo od wieków miało swoją medytację. I ona nie tylko uspokaja, ale przemienia życie.

Przykre jest to, że wielu katolików nie jest świadoma tego, jak ta modlitwa potrafi działać piękne rzeczy w życiu człowieka. Tymczasem zamiast używać go w praktyce, chowa się go w szufladzie, pomija, lekceważy - tym narzędziem do modlitwy jest różaniec, który nie jest starą dewocją do odklepania, ale żywą modlitwą, w której bije serce Ewangelii.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję