Reklama

Wiara

Jan Tyranowski – mistrz przyszłego Papieża

Każdy, kto choć trochę interesował się biografią Karola Wojtyły – późniejszego papieża Jana Pawła II, zetknął się z nazwiskiem Jana Tyranowskiego. Jawi się on jako postać, która miała znaczący wpływ na życie duchowe przyszłego Ojca Świętego. Niewiele jednak o nim wiadomo

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Większość świadków życia sługi Bożego Jana Tyranowskiego już nie żyje, nie zachowało się zbyt wiele wspomnień. Ale pamięć o skromnym krawcu jest do tego stopnia trwała, że w 1997 r., 50 lat po jego śmierci, ówczesny metropolita krakowski kard. Franciszek Macharski otworzył jego proces beatyfikacyjny.

Kiedy kilka lat temu zaczęliśmy szukać wiadomości o Janie Tyranowskim, próbowaliśmy spotkać się z żyjącym wówczas jeszcze ks. Michałem Szafarskim SDB, który był wychowankiem Sługi Bożego. Odesłał nas on wówczas do swojej książki pt. „Perła ewangeliczna. Sługa Boży Jan Leopold Tyranowski (1901-1947): Apostoł Żywego Różańca” (Kraków 2000), w której zawarł wspomnienia własne oraz osób, które zetknęły się ze Sługą Bożym osobiście. Ta niewielka książeczka zawiera świadectwo życia Jana Tyranowskiego, które po dziś dzień porusza do głębi i pociąga do jeszcze radykalniejszego pójścia za Chrystusem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kim był ów krawiec?

Sługa Boży Jan Leopold Tyranowski urodził się 9 lutego 1901 r. w rodzinie Apolonii i Jana Tyranowskich. Od wczesnego dzieciństwa Jana jego rodzina mieszkała na krakowskich Dębnikach. Z wykształcenia był urzędnikiem, jednak świadomie wybrał zawód mistrza krawieckiego, dzięki czemu mógł godzić pracę zarobkową (utrzymywał rodziców i brata) z pogłębianiem życia duchowego oraz działalnością katechetyczno-formacyjną przy parafii. Był członkiem chóru parafialnego, zaangażowanym także w działalność Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej (KSMM). Został jednak zapamiętany przede wszystkim jako założyciel róż różańcowych przy parafii św. Stanisława Kostki i kierownik duchowy młodzieży.

Świadek i apostoł

Osoby wspominające Jana Tyranowskiego podkreślają, że był on człowiekiem o bardzo łagodnym i radosnym usposobieniu, nieśmiałym, a jednocześnie gorejącym wielkim zapałem apostolskim. Pokonywał swoją nieśmiałość, by osobiście zachęcać młodych do większego zaangażowania się w działalność przy parafii. Wiesław Duduś (późniejszy salezjanin) tak napisze o nim we wspomnieniu: „...pewnego dnia wychodziłem z kościoła naszego i na schodach spotkałem pana Tyranowskiego. Wydawało mi się, że na mnie czekał. I wtedy powiedział do mnie: Panie Wieśku, może by się pan zapisał do Różańca? Mogę się dzisiaj śmiało przyznać, że nie miałem na to najmniejszej ochoty, ale sposób, w jaki pan Tyranowski to powiedział, był taki, że nie potrafiłem mu odmówić. Miał coś takiego w swojej powierzchowności ogromnie ujmującego (...) nieśmiałego, pokornego, że tym brał sobie ludzi. Czuło się na odległość, że ma się do czynienia z niezwykłym człowiekiem, o ogromnej głębi duchowej, człowiekiem, który jeszcze chodzi nogami tutaj po ziemi, ale dusza, serce i cała reszta jest gdzie indziej”. Podobne opinie pojawiają się w wielu listach i wspomnieniach osób związanych z Żywym Różańcem przy dębnickiej parafii. Jan Tyranowski swoją postawą życiową i osobistym świadectwem przekonywał do głoszonych przez siebie poglądów, choć zewnętrznie odbierane były jako katechizmowe, poprawne, a nieraz „trącące myszką”. Ta nieatrakcyjność słów przemijała w zderzeniu z jego osobą. Przekonywał, bo nie tylko mówił, ale wpierw żył ascezą, pogłębionym przeżywaniem codzienności. Za radą swoich spowiedników czytał pisma św. Jana od Krzyża czy św. Teresy Wielkiej. Jan Tyranowski złożył ślub czystości i nigdy nie założył rodziny. Bardzo wcześnie posiwiał, przez co sprawiał wrażenie dużo starszego od otaczającej go młodzieży.

Reklama

Wychowawca i kierownik duchowy

W archiwum salezjańskim zachowały się jego notatki, z których wynika, że robił dokładny plan dnia, ofiarowywał każdą czynność Bogu, niemal codziennie uczestniczył w Eucharystii i przyjmował Komunię św. Uparcie i ze szczerością zachęcał młodych do pogłębionej pracy nad sobą – nad doskonaleniem cnót i poskramianiem niedoskonałości charakteru. Z członkami róż Żywego Różańca spotykał się raz w tygodniu. Z każdym z osobna – na spacerze, w domu. Dużo rozmawiali, polecał chłopcom lektury, które mogły pomóc w ich rozwoju. Był znakomitym i bardzo wymagającym kierownikiem duchowym. Działo się to w czasie okupacji niemieckiej, kiedy praca księży i katechizacja młodzieży była bardzo utrudniona. Księża, znając jego doskonałą znajomość teologii (choć nie skończył nawet szkoły średniej), prosili go o pomoc. Jego spowiednik – ks. Aleksander Drozd tak o nim pisał: „Podziwiałem bogactwo tej duszy. Lękałem się o jej skarby duchowe, usiłowałem je ukryć i zabezpieczyć przez pogłębienie w niej cnoty pokory. Miałem niemały szkopuł z prowadzeniem takiego «alpinisty» duchowego, bo on się wspinał na takie ścieżki i szczyty, których moja noga nie tknęła”.

Reklama

Na spotkaniach róż różańcowych (również żeńskich) głosił wykłady m.in. z ascezy, dogmatyki liturgii, zgłębiając temat lepiej niż niejeden teolog. Sam nauczył się łaciny tak dobrze, że mógł w oryginale czytać pisma świętych Kościoła. Udzielał także korepetycji z tego języka. Z kręgu róż Żywego Różańca, ze „szkoły” Jana Tyranowskiego wyszło 13 kapłanów diecezjalnych i zakonnych, wśród nich przyszły papież Karol Wojtyła, który był jednym z jego najgorliwszych uczniów. Ks. Szafarski pisze: „Wydaje mi się, że Pan Bóg postawił Jana na drodze Karola [Wojtyły – przyp. red.], aby go przygotować do przyszłej misji. Mam odwagę twierdzić, że nie byłby Karol Wojtyła tym, kim jest, mężem Bożym, gdyby podstaw pracy wewnętrznej nie otrzymał w szkole Tyranowskiego”.

Cierpienie, o które nie prosił

Ostatni okres życia Jana Tyranowskiego to czas cierpienia, o które – jak mówią wspomnienia – nie prosił, ale które przyjął z pokorą i radością, że w ten sposób może się jeszcze bardziej uświęcić. Był za nie wdzięczny Panu Bogu. Jego niedoleczoną rękę zaatakowała gangrena, potem gruźlica, która opanowała całe ciało. Ostatni etap życia spędził w szpitalu przy ul. Kopernika w Krakowie. Rękę amputowano. Niedługo po tym, jak Jan trafił do szpitala, zmarła jego matka, którą się opiekował. Fakt, że nie mógł być nawet na jej pogrzebie, przyjął z pokorą, choć bardzo cierpiał z tego powodu. (Ks. Szafarski pisze, że wcześniej swoją modlitwą i cierpieniem zdobył dla Boga dusze swojego ojca i brata, którzy zmarli niedługo przed nim – brat w 1943, a ojciec 1944 r.).

Reklama

Duchowe owoce

Wyjątkowym momentem choroby Jana Tyranowskiego był dzień 1 listopada 1946 r., kiedy to jego ukochany wychowanek i przyjaciel Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie i w krypcie św. Leonarda na Wawelu odprawił Mszę św. prymicyjną. Jan Tyranowski bardzo pragnął służyć przy ołtarzu podczas tej Eucharystii, jego stan jednak nie pozwalał już na wyjście ze szpitala. Ks. Szafarski wspomina, że w tym czasie Jan Tyranowski cierpiał szczególnie. Miał też się komuś zwierzyć, że poprzez te cierpienia pragnie wyprosić swojemu duchowemu synowi świętość życia i czystość serca. historia pokazała, jak były owocne. Zmarł 15 marca 1947 r., z miłością całując krzyżyk podawany mu do ust. Umierał tak, jak żył – w jedności z Chrystusem. Został pochowany na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Po rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego jego doczesne szczątki zostały przeniesione do kościoła św. Stanisława Kostki na Dębnikach. Spowiednik Jana Tyranowskiego – ks. Aleksander Drozd 10 lat po jego śmierci w liście do bp. Karola Wojtyły napisał słowa, które po dziś dzień nie straciły aktualności: „Należałoby na grobowcu Tyranowskich na cmentarzu Rakowickim umieścić napis tej treści: Módlcie się o łaski za przyczyną śp. Jana Tyranowskiego, którego ciało tu spoczywa, a z pewnością Bóg zechce Was wysłuchać”.

Reklama

* * *

Z zapisków sługi Bożego Jana Tyranowskiego

Ofiarowanie się

Ojcze najukochańszy, ofiaruję Ci siebie samego, gdyż Cię miłuję. Ofiaruję Ci duszę moją z jej władzami, serce moje z jego uczuciami, wszystkie myśli, słowa, uczynki i prace, boleści, kłopoty i cierpienia, moje pragnienia i wszystko, co posiadam, łącząc to wszystko z zasługami Pana naszego Jezusa Chrystusa. Boże serca mego i części moja, Boże na wieki, kocham Cię i uwielbiam, Jezu Chryste, Panie mój i Mistrzu. Bóg mój i wszystko...

Grób sługi Bożego Jana Tyranowskiego w kościele św. Stanisława Kostki na Dębnikach w Krakowie

2014-02-05 12:12

Ocena: +11 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pośród cierpienia była wiara w Boga

Niedziela łódzka 46/2016, str. 6-7

[ TEMATY ]

historia

wspomnienia

Ks. Paweł Kłys

Uczniowie z portretami swoich rówieśników

Uczniowie z portretami swoich rówieśników

Kochana Mamusiu, proszę, byś mi przysłała paczkę ciasta i chleba najwięcej, marmolady słoik oraz paczkę miodu i cebuli, soli, cukru, sacharyny. I wyślijcie mi paczkę jak najprędzej. Wyślijcie owsianki i placki z kartofli i chleba, tłuszczu, i przetop masło z margaryną i wkrój trochę kiełbasy...
Z listu kilkuletniego Edwarda Barana

Treścią ich życia, przerażającą i przygnębiającą, była ciężka praca, głód, dotkliwe zimno, okrutne bicie i tęsknota za najbliższymi – podkreślił abp Marek Jędraszewski w homilii podczas Mszy św. 3 listopada w bernardyńskim kościele pw. św. Elżbiety Węgierskiej i bł. o. Anastazego Pankiewicza w Łodzi, w czasie uroczystości upamiętniającej dzieci z obozu na Przemysłowej. – Ten głód doskwierał tak bardzo, że wydawało się, iż mieszał porządek wartości – mówił. I nie kryjąc wzruszenia, przytoczył fragmenty nielicznych, ocalałych listów, które do swoich rodziców pisali mały Edward Baran i trzynastoletni Eugeniusz Niedzielski, więzieni w łódzkim obozie. Przejmujących listów, w których wracało ciągle jedno: „przyślijcie coś do jedzenia...”. A przecież ci, do których dochodziły prośby, nie mieli skąd tego jedzenia wziąć. I przypomniał historię rodziny Skibińskich z Mosiny, której dziadek sam się zagładzał, by wysłać paczki do wnuków do obozu na Przemysłowej oraz do swojej córki w Auschwitz... Dlatego Metropolita Łódzki zaapelował: „Nie wolno nam o tym miejscu Łodzi, tak boleśnie dotkniętym cierpieniem i złem, zapomnieć! Mamy też święty obowiązek oczyszczać naszą pamięć i modlić się i za tych, którzy wyrządzili nam krzywdę”. Bo tylko wtedy możemy za św. Pawłem powiedzieć: „jesteśmy prawdziwie Bożym ludem”.

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: aborcja to temat zastępczy, świetny na kampanię

2024-04-19 08:54

[ TEMATY ]

aborcja

Andrzej Duda

PAP/Radek Pietruszka

Tematy, które bazują na społecznych emocjach, są tematami bardzo wygodnymi, zastępczymi, świetnymi na kampanię - powiedział prezydent Andrzej Duda, pytany w wywiadzie dla TV Republika o projekty liberalizujące przepisy aborcyjne.

"Tematy, które bazują na społecznych emocjach są tematami bardzo wygodnymi, zastępczymi, świetnymi na kampanię. Zostały wyjęte jak przysłowiowy +króliczek z kapelusza+, po to, by się nimi posługiwać" - powiedział prezydent RP Andrzej Duda w czwartkowym wywiadzie, udzielonym TV Republika w Nowym Jorku.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Stuttgarcie - awans Świątek do półfinału

2024-04-19 20:00

[ TEMATY ]

tenis

Iga Świątek

Turniej WTA

PAP/RONALD WITTEK

Iga Świątek świętuje zwycięstwo w ćwierćfinałowym meczu z Emmą Raducanu

Iga Świątek świętuje zwycięstwo w ćwierćfinałowym meczu z Emmą Raducanu

Liderka światowego rankingu tenisistek Iga Świątek pokonała Brytyjkę Emmę Raducanu 7:6 (7-2), 6:3 i awansowała do półfinału halowego turnieju WTA 500 na kortach ziemnych w Stuttgarcie. Jej kolejną rywalką będzie Jelena Rybakina z Kazachstanu.

Świątek, która była najlepsza w Stuttgarcie w dwóch ostatnich latach, wygrała tu 10. mecz z rzędu i pewnie zmierza po trzeci samochód Porsche przyznawany triumfatorce.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję