Reklama

Edukacja

Szkoły skazane na zmiany

Sporo działo się w tym roku szkolnym, a jeszcze więcej zdarzy się w przyszłym. Po raz pierwszy, obowiązkowo, do szkół pójdą sześciolatki, a ich starsi koledzy będą zdawać maturę według nowych reguł. To jednak nie koniec zmian

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ilu uczniów pójdzie 1 września 2014 r. do pierwszej klasy – dokładnie nie wiadomo. Z pewnością ponad pół miliona, bo oprócz siedmiolatków, urodzonych w 2007 r., edukację rozpocznie także pół rocznika sześciolatków – z 2008 r. (reszta zaczeka do 2015 r.). Ilu ich będzie, okaże się po rozpoczęciu roku szkolnego. Rodzice młodszych sześciolatków mogą posłać je do szkoły wcześniej, rodzice tych nieco starszych – nawet w ostatniej chwili mogą uchronić swoje pociechy przed wcześniejszym pójściem do szkoły. Wystarczy, że powołując się na brak tzw. gotowości szkolnej – czyli zestawu umiejętności, które są ważne dla powodzenia dziecka w edukacji – przedstawią specjalne zaświadczenie. Stąd spore zamieszanie.

– Ale zamieszanie to już permanentny stan w polskiej oświacie – uważa Ryszard Proksa, przewodniczący oświatowej Solidarności. – Nikt nie powinien bać się zmian – zaznacza – ale nie takich, które powodują chaos. Chaos nazywany reformą oświaty nie odbija się chyba tylko na planujących ją urzędnikach. Poza nimi poszkodowani są wszyscy: nauczyciele, rodzice, a przede wszystkim – uczniowie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Operacja sześciolatek

Obowiązek szkolny dla dzieci sześcioletnich, wprowadzony ustawą w 2009 r., przewidywał początkowo, że wszystkie miały pójść do pierwszej klasy od 1 września 2012 r. Przedtem, w latach 2009-11, o podjęciu wcześniejszej nauki mogli decydować rodzice. Jednak w czasie tego swoistego pilotażu okazało się, że ani szkoły, ani zarządzające nimi samorządy nie są przygotowane na przyjęcie wszystkich sześciolatków do pierwszych klas.

Dlatego rząd przesunął termin o dwa lata, a dodatkowo podzielił sześciolatki na starsze (urodzone przed połową roku) i młodsze. Zrobiono to wbrew dość powszechnym protestom osób sugerujących nieprzygotowanie maluchów do nauki w szkole, a także wnioskowi o przeprowadzenie w tej sprawie referendum. Bo choć wniosek w tej sprawie poparło prawie milion osób, rządzący byli na to głusi. W rezultacie w tym roku pójdzie do szkół część sześciolatków. Jaka część? Tego nie wiadomo.

Reklama

– Obniżenie wieku szkolnego to wyraźna klęska rządu. Nieprzemyślanymi pomysłami doprowadzono do sytuacji, że tylko 25-30 proc. sześciolatków pójdzie do szkoły, bo rodzice wyciągną zaświadczenia o niedojrzałości szkolnej dziecka! To klęska, bo miała pójść połowa. Jednak, jak się szacuje, co piąty z tych sześciolatków, które pójdą wcześniej, narażony jest na szkolne niepowodzenia – przypomina działacz Związku Nauczycielstwa Polskiego z centralnej Polski, ale przede wszystkim nauczyciel z wieloletnim stażem. Jak zaznacza, szkoły jak nie były, tak nie są przygotowane do pracy z sześciolatkami, zwłaszcza w takiej liczbie, i będą miały kłopoty. Jednak prawdziwe kłopoty czekają oświatę w przyszłym roku.

Odwracanie uwagi

A przecież nikt nie zmuszał władz do wprowadzania tych zmian bez przygotowania. Jak powinno wyglądać przygotowanie? – Gdyby rząd chciał to zrobić na poważnie i dobrze, droga powinna prowadzić przez obowiązkowe przedszkola – mówi Ryszard Proksa. – Gdyby tak było, to za jakiś czas nie byłoby problemu z wprowadzeniem sześciolatków do szkół. A tak mamy jeden wielki chaos.

Krytycy posunięć rządu i resortu oświaty z nieudaną operacją obniżenia wieku szkolnego kojarzą decyzję o wprowadzeniu od września podręcznika pierwszoklasisty. Miałoby to odwrócić uwagę od nieudanej operacji. Bo wraz z nowym podręcznikiem, który ma być własnością szkoły, ciężkie tornistry odeszłyby do lamusa. Tak sądzi m.in. Karolina Elbanowska z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców. Jak zwraca uwagę, nowy podręcznik obiecywała kilka lat temu Katarzyna Hall, już nieco zapomniana (a szkoda) szefowa resortu edukacji narodowej, która jednak bez jakiegokolwiek wyjaśnienia szybko odstąpiła od tego pomysłu.

Reklama

Jak zachwalają ideę obniżenia wieku szkolnego urzędnicy resortu, zyskają na tym uczniowie, bo nie będą musieli nosić ciężkich podręczników z domu do szkoły i z powrotem (podręcznik będzie własnością szkoły i to w niej będzie trzymany), a ich rodzice zaoszczędzą, bo nie będą kupować całego zestawu podręczników. Dalszym etapem miałoby być wprowadzenie w przyszłości darmowych, ujednoliconych podręczników dla kolejnych klas.

Jednak – zdaniem cytowanego nauczyciela i działacza ZNP – szacunki, że na podręczniku rodzice zaoszczędzą średnio 300-400 zł, zdają się iluzoryczne. – Więcej włożą potem w korepetycje dzieci, wymuszą to bowiem ich słabe wyniki w nauce – mówi. – Z tym państwowym podręcznikiem jest jak z promocją w supermarkecie: otrzymujemy coś za darmo kosztem czegoś innego.

We wrześniu tego roku darmowe podręczniki otrzymają uczniowie klas I, a w kolejnych latach także klas II, a potem III. Oby były lepsze. Na książce dla pierwszaków specjaliści na ogół nie pozostawiają suchej nitki, zwracając przy okazji uwagę, że pilotaż podręcznika odbywał się w wielkim pośpiechu – trwał tylko dwa tygodnie, tymczasem powinien trwać co najmniej pół roku, a najlepiej rok. Pospieszne prace nad podręcznikiem spowodowały, że posunięto się do plagiatu – skopiowano czytanki z innego podręcznika.

Zmieniona matura

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu maturę zdawała mniejsza liczba uczniów. Teraz zdaje ośmiu na dziesięciu. – To niewątpliwie jest pewna wartość. Ale płacimy za to obniżeniem poziomu wykształcenia – zaznacza Mirosław Handke, były minister edukacji w rządzie Jerzego Buzka. Przyszłorocznych maturzystów czeka zmieniona matura – związane jest to z tzw. nową podstawą programową, która pogłębi jeszcze to zjawisko.

MEN tłumaczył, że nowa podstawa programowa, wraz ze zwiększeniem roli nauczania przedmiotów rozszerzonych, umożliwi zachowanie równowagi między nauczaniem przedmiotów ścisłych i humanistycznych. Najważniejsza zmiana to obowiązkowy egzamin pisemny z tzw. przedmiotu do wyboru. Na nowej podstawie programowej, wprowadzonej przed dwoma laty, nie pozostawiono suchej nitki z wielu powodów, ale głównie z tego, że przeciętny uczeń zdający maturę będzie miał mgliste pojęcie o historii.

Reklama

Dla Ryszarda Proksy najlepszym dowodem na poziom nauczania historii są wypowiedzi młodych ludzi pytanych o opinie na temat przeszłości. Ale naprawdę negatywne skutki sposobu traktowania historii wyjdą dopiero za kilka lat.

– Młodzi ludzie mają kłopoty ze zrozumieniem narodowych, patriotycznych wartości. Nie dziwmy się zatem, że młode pokolenie emigruje z Polski – mówi. – Wychowaliśmy ich na liberalno-materialistycznych teoriach i mamy tego skutek. Za parę lat będziemy najstarszym społeczeństwem w Europie. Młodzi wyjeżdżają, zostają starzy.

Martwe przepisy

Nowy rok przyniesie także rozwiązania, które specjaliści przyjmują co najmniej ciepło. Pierwsze to wprowadzenie standardów dotyczących dopuszczalnej liczebności klas. Po raz pierwszy określono, że w klasach I-III w szkołach podstawowych ma się uczyć najwyżej 25 osób. To i tak sporo jak na nauczanie na tym poziomie. Z zastrzeżeniem, że standardy będą dotrzymywane, bo są wątpliwości, że przepis może być martwy. Podobnie jak inny chwalony pomysł wprowadzenia do szkół – z myślą o najmłodszych uczniach – tzw. asystentów nauczycieli. Zadaniem asystentów ma być wspieranie nauczyciela prowadzącego zajęcia dydaktyczne, wychowawcze, opiekuńcze i świetlicowe. Niestety, kij ma dwa końce: sposób powołania asystentów wywołuje obawy, że staną się oni w oświacie pracownikami gorszej kategorii, docelowo będą też zajmować miejsca nauczycieli. Dodatkowo asystenci mają być pracownikami samorządowymi. Nie wiadomo, jak ich praca będzie finansowana. Po raz kolejny samorządom wyznaczono zadanie bez przekazania na nie funduszy. I w tym wypadku znów może się okazać, że przepis przepisem, a życie życiem.

Reklama

Co nas czeka?

Jak będzie wyglądać nowa matura? Wiadomo przede wszystkim, że będzie inna, bo wymusza to nowa podstawa programowa, ale szczegóły nie są jeszcze znane, bo praca w ministerstwie wre.

Jak przyznaje Ryszard Proksa, oświata to jedna z tych dziedzin, które wywołują najwięcej emocji, a w ocenie rządu w tej dziedzinie dominują słowa krytyki. Rząd – jego zdaniem – próbuje zreformować szkolnictwo na podstawie złych danych, na podstawie tego, co się dzieje w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu.

– Nie patrzy się na sytuacje w małych ośrodkach. A zaszłości, zaniedbania są tak wielkie, że największym sukcesem edukacyjnym okazuje się tam krytykowane powszechnie gimnazjum – mówi Proksa. – To pierwsze miejsce, gdzie w polskiej oświacie wyrównuje się szanse edukacyjne młodzieży z małych i dużych miejscowości.

2014-07-01 13:44

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

O godności kobiety, macierzyństwa i rodziny

Macierzyństwo i ochrona życia ludzkiego” - to temat spotkania w ramach cyklu „Z Janem Pawłem II ku przyszłości”, które odbyło się 18 sierpnia wieczorem w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II w Częstochowie. Gościem spotkania był dr Roberto Mari, emerytowany ordynator szpitala Ojców Bonifratrów w Rzymie, brat znanego fotografa papieskiego Arturo Mari. W spotkaniu także wzięła udział żona Roberto Mari, Antonella. - Wkład, jaki wniósł Jan Paweł II w obronę godności macierzyństwa i ludzkiego życia, jest fundamentalny - mówił o Papieżu Polaku dr Mari.

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Co to znaczy, że Jezus jest Dobrym Pasterzem?

2024-04-20 16:36

[ TEMATY ]

Ewangelia

KUL

Centrum Heschela KUL

Zazwyczaj, gdy myślimy o Jezusie jako Dobrym Pasterzu, rysuje się przed nami bardzo sielski obraz – Jezus łagodnie trzyma na ramionach owieczkę. Tymczasem chodzi tu o coś innego. Po pierwsze o to, że Jezus utożsamia się z najbardziej pogardzaną grupą społeczną, porównywaną do nieczystych pogan. Po drugie o to, że Jezus naraża swoje życie w obronie owiec - podkreśla ks. prof. Mariusz Rosik w komentarzu dla Centrum Heschela KUL na IV Niedzielę Wielkanocną 21 kwietnia, zwaną Niedzielą Dobrego Pasterza.

Beduini to koczownicze plemiona arabskie, które żyją jeszcze na pustynnych i górzystych terenach dawnej Palestyny. Zajmują się głównie wypasem owiec. Zadziwiające, że nawet kilkudziesięcioosobowa grupa Beduinów potrafi posługiwać się sobie tylko zrozumiałym językiem i pielęgnować właściwe im zwyczaje. Żyjąc z dala od miast i większych osiedli, wieczorami zasiadają przy ognisku przed swoimi namiotami, by długo rozmawiać, śpiewać, ale także trzymać straż nocną przy swych stadach. Niekiedy okazuje się to konieczne, gdyż zdarzają się przypadki kradzieży owiec albo ataku wilków. Izraelska prasa co jakiś czas podaje informacje o wzajemnym wykradaniu stad wśród różnych plemion beduińskich albo o ataku dzikich zwierząt. Niejeden pasterz postradał życie w obronie swych stad.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję