Reklama

Polska

Ten kościół ma szczęście do ludzi

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dlaczego naszą uwagę zwróciła Nowa Wieś - mała wioska na ziemi kłodzkiej, w parafii Domaszków (diecezja świdnicka)? Bo stoi w niej piękny zabytkowy i, dodajmy, ogromny kościół filialny, który ma w swej pieczy zaledwie 60 mieszkańców. Od ponad 20 lat miejscowi wierni ratują swoją świątynię, o której przewodniki piszą, że jest jedną z największych na ziemi kłodzkiej. Ratują, jak potrafią, a potrafią wiele, skoro kościół nadal stoi, a groziło mu zawalenie. Co więcej, z każdym rokiem pięknieje ku dumie parafian i Księdza Proboszcza.

Sposób na fenomen

Oczywiście, parafianie mogli ten kościół zostawić własnemu losowi, tak jak często czyni się to teraz na Zachodzie, gdzie zapomniane świątynie przerabia się na nocne kluby, restauracje lub industrialne lofty. Mogli poniechać tego trudnego i mozolnego dzieła, a jednak nie dali i wciąż nie dają za wygraną. Co więcej, do swej pasji zapalili innych. Nie inaczej, skoro w dniu odpustu parafialnego - 15 sierpnia - do wioski zjeżdża dużo ludzi. Artur Dąbrowski, szef częstochowskiej Akcji Katolickiej, nie krył zdumienia, gdy zobaczył festyn parafialny w Nowej Wsi. Potem opowiedział nam o tym fenomenie, bo zachwycił go rozmach, z jakim parafianie corocznie przygotowują wielką imprezę, by dom Boży restaurować. Wiadomo przecież, że nad tak dużym przedsięwzięciem pracuje się miesiącami, zabiega o sponsorów drugie tyle czasu, a potem nie przesypia nocy, żeby wszystko się udało. A wydarzenie, choć parafialne, parafiańszczyzną nie trąci, skoro letnicy z całej okolicy zamiast korzystać z innych wakacyjnych atrakcji, walą jak w dym do Nowej Wsi. Na boisku za monumentalnym kościołem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ustawia się w ten sierpniowy czas pożyczone z sąsiednich wsi ławostoły, układa drewnianą podłogę, na której - jak wiadomo - najlepiej się tańczy, rozstawia stoły i stoliki ze specjałami przygotowanymi przez miejscowe gospodynie i zaczyna się dziać...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Po pierwsze - pomysł

Czego to maleńka Nowa Wieś nie widziała! Latanie balonem, konkursy: „Idź na całość”, „Festynowy totolotek”, „Familiada”, „Czy znam swoją żonę/męża?”, „Łowienie prawdziwą wędką nagród pływających w basenie” - i wiele innych. Konkursy z drobnymi i wielkimi nagrodami, jak profesjonalne rowery od Henryka Charuckiego, właściciela firmy Harfa-Harryson z Wrocławia, a także kosiarki i kosy spalinowe od życzliwych właścicieli z firmy Agrol w Kłodzku. Można się tu nieźle ubawić podczas licytacji prowadzonych przez wodzireja Marka Malarza. W tym roku serca widzów podbił zespół „Równica” z beskidzkiego Ustronia. Przez 2 poprzednie lata prym wiódł zespół „Duo Feniks - Dwa Fyniki”. Wszyscy bawią się przednio i nikomu nie przeszkadza, że festyn jest całkowicie bezalkoholowy. Nim jednak wszelkie atrakcje znajdą chętnych - najpierw trwa modlitwa. W tym roku była ona wielkim dziękczynieniem za dar kanonizacji Jana Pawła II. Uroczystość dziękczynienia ubogaciła replika ikony św. Jana Pawła II, którą przywieźli spod Częstochowy Bożena i Marek Mszycowie. Od 4 lat w odpuście i festynie uczestniczy ordynariusz świdnicki bp Ignacy Dec. Podczas festynu widzi się Księdza Biskupa śpiewającego, bawiącego się z dziećmi, a nawet tańczącego z nimi np. „Kaczuchy”.

Proboszcz i świeccy

Pytany o receptę na sukces - także duszpasterski, bo wspólnota prężnych i aktywnych ludzi to w dzisiejszych czasach niewątpliwe osiągnięcie - ksiądz proboszcz Jan Maciołek uśmiecha się skromnie. - Nic wielkiego - mówi - jak się ma takich parafian, to góry można przenosić.

- Każda prośba naszego Księdza Proboszcza nie pozostaje bez odzewu - wyjaśnia Jadwiga Kensicka, od lat prowadząca parafialny festyn. - Od 26 lat posługi Księdza w domaszkowskiej parafii obserwujemy jego oddanie dla Kościoła. Jako duszpasterz zawsze ma dla nas dobre słowo i wielkie serce. Efekty pojawiają się same, bo kto dobro sieje, dobro zbiera. Rozumiemy cel jego wysiłków i poświęceń, dlatego sami również angażujemy się w ratowanie nowowiejskiej świątyni. Dzięki wielkiemu zaangażowaniu Księdza, a także bardzo wielu parafian oraz ofiarności przybywających do nas pielgrzymów i gości na odpustowo-festynowym spotkaniu udaje się pozyskiwać kolejne fundusze na dalsze prace renowacyjne.

Reklama

- Chcemy uratować i przywrócić do pierwotnej świetności tę perłę architektury na ziemi kłodzkiej, dla nas i dla następnych pokoleń - tłumaczy ks. Jan Maciołek. - Kościół jest przepiękny, barokowo-rokokowy, olśniewa bogactwem i przepychem form. Gdy przyszedłem tu w 1988 r., ściany świątyni pękały. Teraz już zaradziliśmy zagrożeniu, ale trzeba stale restaurować kolejne części kościoła. Rozumieją to parafianie, którzy niestrudzenie i czynnie włączają się w to dzieło. Jednak wielkość inwestycji w tej niewielkiej parafii przerasta nasze możliwości finansowe. Dlatego jesteśmy wdzięczni za pomoc sponsorom i instytucjom, do których zwracamy się o dofinansowanie prac.

Plagiat wskazany

Festyn w Nowej Wsi - parafia Domaszków, diecezja świdnicka - nie ma sobie równych w regionie. Opowiada się o nim już nie tylko w środowiskach kościelnych, rekomendują go sobie turyści, którym zdarzyło się trafić 15 sierpnia do Nowej Wsi. Może więc warto podpatrywać sposoby, dzięki którym wspólnota zaczyna żyć i promieniować na zewnątrz? To zadanie nie tylko dla księży, ale także dla parafialnych liderów. Jeśli szukacie inspiracji, zajrzyjcie do domaszkowskiej parafii, do małej Nowej Wsi, i na miejscu zapytajcie, jak sprawić, by Wasza parafia zatętniła życiem.

2014-12-02 14:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bezruch i substancja

Każdy chce sobie wydrążyć wygodną jamkę w systemie i spokojnie przeżyć

Warszawska jesień. Późny świt. Weekendowa pustka. Pusty park, na ulicy ani żywego ducha. Pierwsze Msze św. w kościołach za pół godziny, ale niemal bez wiernych. Warszawiacy, którzy mają posady i intratne zlecenia, śpią, bo nie muszą się martwić. Tak im się wydaje… Warszawiacy, którym ktoś zaraz zakręci gaz, bo nie płacą, też śpią, bo nic na to nie poradzą. Ale jeszcze za mojego dzieciństwa w Warszawie i w malutkim miasteczku rodzinnym dzień zaczynał się znacznie wcześniej, a wolnych sobót nie było. W mieście robotnicy i inżynierowie ruszali do fabryk, bo Polska była wysoko uprzemysłowionym Zachodem Wschodu, a na wsi krowa ryczała, żeby ją wydoić… Dziś o 3 wstaje tylko ktoś, kto handluje warzywami albo dojeżdża do roboty 200 km. Na szczęście są jeszcze tacy.
Stacje benzynowe zawsze bywały puste. Ale 20 lat temu na odludziu firma Wiesiex jakoś tam handlowała ruskim paliwem lotniczym. Polonez je łykał i wzbijał się w niebo niczym myśliwiec albo - częściej - stukało mu w silniku. Polonez wiózł tkaniny przywiezione z Korei i Dubaju, bo trzeba było je sprzedać u kuzynów w powiatowym mieście. Prowincjonalni wydawcy, a było ich nieporównanie więcej niż dziś, wydawali wielkie nakłady książek, które dziś byłyby niemal zakazane albo ośmieszone. Wychodziły naprawdę niezależne gazety. Zdarzało się, że autorzy ginęli za swoją pisaninę, ale zdarzało się też, że ktoś zarobił krocie. Wtedy się jeszcze czytało książki. Dziś czytamy dezinformację preparowaną w Internecie przez zastępy słabo wynagradzanych trolli dowolnej barwy.
To był czas wolności. Czas wielkiego ruchu. Chwilowy Dziki Zachód. Produkt uboczny wielkiej politycznej i biznesowej zmiany. Jednocześnie jednak trwał demontaż polskiej gospodarki i gigantyczny transfer finansowych owoców polskiej pracy do „instytucji finansowych”. Bardzo szybko wolność została zduszona, a Polaków przekonano, że nie ma po co się szarpać w biznesie i polityce, bo i tak ktoś większy tym rządzi i na żadne ekscesy nie pozwoli. Stąd wynika choćby niski odsetek głosujących w wyborach. Warto pamiętać, że Amerykanie tak samo nie wierzą w religię demokracji i w wyborach do Kongresu frekwencja od 1970 r. nie przekroczyła 40 proc. Ludność Zachodu rozumie mechanizm władzy i ma w głębokim poważaniu opowieści o tym, jak to może sobie wybrać, kogo chce. Szary mieszkaniec Wschodu nigdy chyba nie liczył na to, że może mieć jakiś wpływ na władzę. Każdy chce sobie wydrążyć wygodną jamkę w systemie i spokojnie przeżyć.
Wielkie historyczne zmiany systemowe mają pewną niedogodność dla spokojnych ludzi. Gdy wieje wiatr historii, przetrwanie wymaga nie tyle biernej akceptacji systemu, ile chytrej aktywności. Kiedy wicher się wzmaga, żadna norka nie jest bezpieczna. Patrzę na warszawskich znajomych i co widzę? Zaczyna się. Wypasiona pensja z premiami nie musi wpłynąć na konto. Samochody i mieszkanie zabierze bank. Dziecko pójdzie do publicznej szkoły. Jak to? Przecież ja mam kursy, certyfikaty i taaaakie CV! O naiwny. Ciesz się, że masz trochę oszczędności, ale lepiej je wyjmij z banku, zanim bank padnie albo komornik wejdzie ci na konto.
Polski rzeźnik, który od 3 nad ranem zasuwa po ubojniach, a od 7 z uśmiechem sprzedaje nam świeże mięso, nie chodzi na wybory, ale przetrwa kryzys systemu, bo jego życie zawsze było walką i ruchem. On nigdy nie miał prawa do odpoczynku. Jego żona - kiedy zamkną sklepik w lecie - nigdzie nie jedzie, tylko odgruzowuje gospodarstwo, bo na co dzień kręci się przy półtuszach. Zniszczono nam stocznie, ale mamy jeszcze chłopa, rzeźnika, producenta tapicerki, a nawet spawacza, który zjeździł świat za chlebem i założył drobny biznes. Pracują, walczą, kombinują, nieraz oszukują. Ale to oni są substancją narodu, który znowu może stanąć przed szansą odbudowy państwa.

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował, ale jej ślady nosił na ciele

2024-03-28 23:15

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

św. o. Pio

Wydawnictwo Serafin

O. Pio

O. Pio

Mistycy wynagrodzenia za grzechy są powołani do wzięcia w milczeniu grzechów i cierpienia świata na siebie, w zjednoczeniu z Jezusem z Getsemani. Rzeczywiście, Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował i boleśnie przeżywał, ale jej ślady nosił na własnym ciele, aby w zjednoczeniu ze swoim Boskim Mistrzem współdziałać w wynagradzaniu za ludzkie grzechy. Jako czciciel Męki Pańskiej chciał, aby i inni korzystali z jego dobrodziejstwa.

„Misterium miłości. Droga krzyżowa z Ojcem Pio” to rozważania drogi krzyżowej, które proponuje nam br. Błażej Strzechmiński OFMCap - znawca życia i duchowości Ojca Pio. Rozważania każdej ze stacji przeplatane są z fragmentami pism Stygmatyka. Książka wydana jest w niewielkiej, poręcznej formie i zawiera także miejsce na własne notatki, co doskonale nadaje się do osobistej kontemplacji Drogi krzyżowej.

CZYTAJ DALEJ

Hiszpania: Wielki Piątek pełen refleksyjnych procesji pod płaczącym niebem

2024-03-29 16:54

[ TEMATY ]

Hiszpania

Wielki Piątek

procesje

PAP/Javier Cebollada

Bractwo Siedmiu Słów i Świętego Jana Ewangelisty przybywa do drzwi kościoła Świętej Izabeli Portugalskiej w Wielki Piątek w Saragossie w Hiszpanii

Bractwo Siedmiu Słów i Świętego Jana Ewangelisty przybywa do drzwi kościoła Świętej Izabeli Portugalskiej w Wielki Piątek w Saragossie w Hiszpanii

Wielki Piątek to najważniejszy dzień dla bractw pokutnych w Hiszpanii. Na ulice wychodzą pasos, czyli platformy ze scenami czyli sceny Męki Pańskiej, które ukazują m. in. drogę Chrystusa na Golgotę, Jego samotność, boleść i ukrzyżowanie, a także cierpienie Maryi. W tym roku wszyscy patrzą z niepokojem w niebo, ponieważ deszcz może przerwać procesje.

W nocy z czwartku na piątek w wielu miejscowościach nikt nie śpi. Na ulicę wychodzą główne procesje pokutne Wielkiego Tygodnia. Tzw. madrugá, po hiszpańsku świt, wczesny poranek, ma miejsce m. in. w Maladze, Valladolid czy Palencji. Najsłynniejsza jest madrugá w Sewilli. Przy dźwięku wzruszających marszów pokutnych Matka Boża Macarena czy Esperanza idzie na spotkanie Jezusa Gran Poder, aby dodać Mu otuchy w cierpieniu. Od czasu do czasu procesję przerywa spontaniczna saeta (od łacińskiego sagitta - strzała), czyli krótki śpiew ku czci Jezusa i Jego Matki. Pragnie ona otrzeć łzy z pięknego oblicza Maryi, oświeconego blaskiem setek świec. Wzdłuż trasy procesji z balkonów sypią się tysiące płatków (po hiszpańsku: pétalos) różanych. To tzw. petalada.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję