O. Stanisław Tasiemski OP, Krzysztof Tomasik (KAI): Mija 60 lat od wystosowania przez biskupów polskich „listu do niemieckich braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim”. Dlaczego Kościół przypomina dzisiaj, w bardzo zmienionej sytuacji społecznej i politycznej ten dokument? Czym ten przełomowy krok jest dla nas dziś i w przyszłości?
Abp Józef Kupny: Poprzez wymianę listów w ostatnich dniach Soboru Watykańskiego II, polscy i niemieccy biskupi zapoczątkowali budowanie nowych relacji między narodami. To było epokowe wydarzenie. W bardzo obszernym piśmie do niemieckich współbraci, w którym przypomniane zostały nie tylko bolesne karty naszej historii, ale także lata pokojowego sąsiedztwa, biskupi Polscy napisali: „Wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie”. Na te odważne słowa, kilkanaście dni później, odpowiedzieli biskupi niemieccy: „Z braterskim szacunkiem przyjmujemy podane nam ręce. Niech Bóg pokoju sprawi za wstawiennictwem Królowej Pokoju, że zły duch nienawiści już nigdy nie rozdzieli naszych rąk”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Specjalnie przypomniałem, że Orędzie zostało przygotowane pod koniec Soboru, żeby podkreślić, że powodem jego napisania nie była kalkulacja polityczna, ale nauka Ewangelii o przebaczeniu i miłości nieprzyjaciół. Orędzie stworzono w głęboko chrześcijańskiej perspektywie. Dla wierzących ta perspektywa nie przestaje być aktualna. Ukazanie jej staje się wskazówką, jak dziś i jutro rozwiązywać trudne sprawy życia społeczno-politycznego i stosunków międzynarodowych.
Powiem krótko: wyciągnięcie ręki i przebaczenie to niezwykle mocny fundament, by budować pojednanie. Ono nie stawia nikogo w pozycji przegranej, nie zmusza do postawy „na klęczkach”. Wręcz przeciwnie, obie strony czyni zwycięzcami. Tworzy ramy do życzliwego dialogu w prawdzie i do współpracy. W tym sensie lekcja o chrześcijańskim przebaczeniu i pojednaniu, jakiej udzielili nam odważni biskupi, jest ciągle aktualna.
KAI: Czy proces rozliczania niemieckich zbrodni po II wojnie światowej jako warunek konieczny pojednania się zakończył?
- To bardzo ogólne pytanie, ponieważ rozliczanie zbrodni zawiera wiele aspektów. Nie mnie oceniać, lecz specjalistom od historii, czy Niemcy dokonały gruntownego i pełnego rozliczenia. Myślę, że jednak na tym etapie dziejów i obecnych relacji między naszymi państwami pełne pojednanie jest jak najbardziej możliwe, przy dobrej woli, pracy i chęci obu stron. Na pewne wydarzenia możemy spojrzeć już z dość sporej perspektywy czasu, co z pewnością pomaga przy rzeczowej i profesjonalnej analizie. Niezmiennie potrzebujemy uczciwego dialogu, pełnego szacunku i opartego na prawdzie.
Reklama
Natomiast trzeba przyznać, że istnieją środowiska, które wbrew prawdzie historycznej, wbrew faktom, prowadzą narrację podważającą odpowiedzialność Niemiec za całe zło, które się dokonało w czasie II wojny światowej. To nas boli, jednak wierzę, że nie będzie rzutować na nasze dobrosąsiedzkie relacje, które zależą w praktyce od nas – naszych codziennych, postaw, słów, wyborów i decyzji.
KAI: Niektóre środowiska polityczne w Polsce domagają się od Niemiec reparacji z tytułu zniszczeń dokonanych przez III Rzeszę podczas II wojny światowej. Czy jest to sposób na położenie kresu, jak nazwali to biskupi polscy, „dziedzicznej wrogości sąsiedzkiej”?
- Reparacje same w sobie nie są w stanie uleczyć ran ani usunąć wrogości z ludzkich serc. Nawet po dokonaniu materialnego zadośćuczynienia zawsze znajdą się osoby, które będą pielęgnować urazy, a także tacy, którzy zechcą wykorzystać temat strat wojennych dla własnych celów politycznych. Mogą oni twierdzić, że odszkodowania zostały niewłaściwie oszacowane lub że należą się większe kwoty.
Kwestia prawa Polski do domagania się od Niemiec odszkodowań – w tym zwrotu zagrabionych dóbr kultury, które dziś znajdują się w rękach prywatnych – pozostaje złożona. W tej sprawie stanowisko Kościoła katolickiego w Polsce jest jednak jednoznaczne. Wyraził je jasno ówczesny Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki, we wrześniu 2022 roku, przy okazji ogłoszenia przez polski rząd oficjalnego raportu o wojennych stratach naszego kraju.
Reklama
Dla Kościoła w Polsce punktem odniesienia pozostają słowa św. Jana Pawła II z Orędzia na Światowy Dzień Pokoju w 1997 roku. Papież przypominał w nim, że przebaczenie między narodami nie stoi w sprzeczności z poszukiwaniem prawdy — przeciwnie, domaga się jej — oraz że nie wyklucza obowiązku sprawiedliwego naprawienia wyrządzonego zła.
Dlatego Kościół katolicki w Polsce konsekwentnie podkreśla wartość przebaczenia, uznania win i dążenia do pojednania. Jednocześnie praktyczne działania na rzecz sprawiedliwości i naprawy krzywd pozostawia odpowiedzialności oraz roztropności demokratycznie wybranych przedstawicieli władzy.
Kościół zachęca jednak polityków, by również w najtrudniejszych kwestiach dotyczących relacji polsko-niemieckich kierowali się duchem mądrości i dyplomacji, unikając postaw nacechowanych wrogością czy negatywnymi emocjami.
KAI: Czy jako Kościół katolicki w Polsce potrafimy zrozumieć oczekiwania Niemców wobec ludzi wierzących w Polsce, w tym poszanowania dla niemieckiego dziedzictwa kulturowego na Ziemiach Zachodnich?
- Trudno mi określić oczekiwania Niemców wobec ludzi wierzących w Polsce, a co za tym idzie, nie potrafię odpowiedzieć na pytanie: czy potrafimy te oczekiwania zrozumieć. Mogę się tylko domyślać, że dla starszego pokolenia ludzi wierzących, którzy w latach 50. budowali nowe kościoły, a teraz są świadkami ich zamykania, nierzadko burzenia, nasze świadectwo, bliskość i wsparcie jest bardzo ważne. Ono jest ważne także dla tych wszystkich, którzy są świadkami „wypisywania się z Kościoła”, postępującej laicyzacji i obojętności religijnej.
Reklama
Odpowiadając na drugi człon pytania, wydaje mi się, że spełniamy oczekiwania naszych sąsiadów w zakresie dbałości i poszanowania dla ich dziedzictwa kulturowego. Mogę się tu powołać na przykład mojej archidiecezji, w której z niezwykłym pietyzmem podchodzimy do dziedzictwa materialnego. Cały Ostrów Tumski, jego zabudowania, katedra, jest pięknym tego przykładem. Wspomnę tylko o przywróceniu do katedry wrocławskiej w 2019 roku ołtarza Andreasa Jerina, z XVI wieku, który w czasie II wojny światowej został zdemontowany. Obecnie trwają prace gruntownej renowacji i rozbudowy katedralnych organów z początku XX wieku, jednych z największych w Europie. Trzeba także wspomnieć o Muzeum Archidiecezjalnym utworzonym przez kardynała Georga Koppa w 1898 roku. Instytucja ta niedawno przeszła generalny pięcioletni remont i od grudnia 2024 roku prezentuje swe unikalne zbiory, a ma łącznie osiem tysięcy eksponatów. Te kilka przykładów ukazuje naszą troskę o dziedzictwo kulturowe Niemców, którzy kiedyś tu zamieszkiwali. Jesteśmy z tego dumni i w dobie otwartych unijnych granic zapraszamy do Wrocławia naszych sąsiadów zza Odry, aby mogli się o tym naocznie przekonać.
KAI: Dlaczego tak duże znaczenie miało i ma pojednanie polsko-niemieckie dla zjednoczonej Europy? Szczególnie teraz gdy mamy wojnę Rosji z Ukrainą, ogólnoświatowy chaos i niepewność jutra.
- Chociaż prośba biskupów polskich o przebaczenie i odpowiedź na nią biskupów niemieckich miały motywację religijną, i tak należy czytać to historyczne wydarzenie, to jednak stały się także impulsem do podjęcia rozmów politycznych między rządami obu państw. Zaowocowało to nawiązaniem stosunków dyplomatycznych w 1972 roku. Kolejne lata przyniosły jeszcze większe zbliżenie między naszymi państwami.
Przez długie lata pojednanie polsko-niemieckie stabilizowało sytuację w tej części Europy i sprzyjało zjednoczeniu Niemiec. Co więcej, stanowiło mocny fundament w procesie jednoczenia się Europy. W obecnych czasach, kiedy podważa się ustanowiony po II wojnie światowej porządek polityczny, kiedy burzy się go na drodze przemocy i wojny, tylko europejska solidarność i współpraca może zabezpieczyć bezpieczeństwo w tej części świata.
KAI: Od ponad 30 lat istnieje dzieło pomocy Kościoła niemieckiego „Renovabis” oraz Fundacja Maksymiliana Kolbego. Wcześniej Kościół katolicki w Niemczech wspierał materialnie inicjatywy Kościoła w Polsce. Na ile pomaga to w przełamaniu dystansu czy niechęci?
Reklama
- Nie sądzę, aby w naszym społeczeństwie powszechna była świadomość pomocy materialnej i działalności Renovabis, czy Fundacji Maksymiliana Kolbego. W związku z tym trudno mówić o jakimś kluczowym znaczeniu tych dzieł w przełamywaniu niechęci do naszych zachodnich sąsiadów. Owszem, w kręgach beneficjentów niemieckiej pomocy jest duża wdzięczność, która łamie istniejące jeszcze gdzieniegdzie stereotypy i pokonuje niechęć, stwarzając nową jakość naszych relacji.
KAI: Jakie największe wyzwania stoją obecnie przed Kościołami Polski i Niemiec? Przede wszystkim w kontekście trwającego w Kościele powszechnym procesu synodalnego i kontrowersyjnej niemieckiej „drogi synodalnej”?
- Żyjemy w świecie postępującej sekularyzacji, odchodzenia od Kościoła, kwestionowania jego doktryny i nauki moralności. W tej sytuacji w Kościele Powszechnym, a także w wielu Kościołach lokalnych, trwają uruchomione przez Synod próby poszukiwania odpowiedzi na współczesne wyzwania. Stawia się także pytanie o miejsce Kościoła w pluralistycznym i zeświecczonym społeczeństwie.
Reklama
Odpowiedzi jest wiele i bardzo różnią się między sobą. Obserwując to wszystko, co dzieje się w Kościele u naszych zachodnich sąsiadów - mam na myśli „drogę synodalną” - musimy powiedzieć, że to nie jest nasza droga. My inaczej rozumiemy synodalność. I w tym obszarze trudno jest nam się spotkać. Ich postulaty w naszym przekonaniu idą zbyt daleko. Niemniej, wspólnie chcemy być świadkami wiary w Jezusa Chrystusa. Wspólnie chcemy na fundamencie Ewangelii angażować się na rzecz pojednania oraz trwałego i sprawiedliwego pokoju. Prawie dwa lata temu zwołałem synod w mojej archidiecezji. Inspirujemy się tym, jak i co robiono w Rzymie, ale też staramy się realizować ten proces poprzez nasze autorskie pomysły, odpowiadając na współczesne wyzwania, przed jakimi stoi Kościół. Nie chcemy wylać dziecka z kąpielą, a jednocześnie jesteśmy świadomi, że musimy patrzeć przyszłościowo. Stanowić normy na lata do przodu, nie na stan obecny.
KAI: Proces pojednania polsko-niemieckiego nie jest zakończony. Nad czym powinniśmy teraz szczególnie pracować?
- Powinniśmy przezwyciężać historyczne obciążenia przekazywane z pokolenia na pokolenie. To znaczy: nieufność, a może i czasem wrogość. Łamać silne stereotypy, które regularnie pojawiają się po obu stronach i kształtują obraz obu narodów w opinii publicznej. Naszym zadaniem jest promować dialog i wszelkie inicjatywy służące pojednaniu. Bo pojednanie jest pewnym długotrwałym procesem, który należy wspierać i chronić.
Bez zwątpienia sprzyja temu to, co już się dzieje w relacjach polsko-niemieckich, czyli możliwość swobodnego odwiedzania sąsiedniego kraju, studiowania w nim, podejmowania pracy, realizowanie gospodarczych i społecznych projektów, budowanie przyjacielskich relacji. Pamiętajmy, że nic tak nie zbliża do siebie jak wzajemne poznanie się i relacja bliskości – szczególnie na najbliższych szczeblach społecznych, nie tylko u przedstawicieli władz.
Misją Kościoła w obu krajach musi być kształtowanie przyszłości w duchu przeżytego pojednania, w duchu pokoju i solidarności. Pojednanie oparte na wartościach chrześcijańskich jest darem, który należy strzec i przekazywać następnym pokoleniom.
