Szczepan nie jest tylko „diakonem od stołów”. Łukasz pokazuje go jako człowieka, w którym łaska (charis) i moc (dynamis) idą razem. W Biblii to para niebezpieczna dla świata. Łaska rodzi wolność serca. Moc rodzi odwagę. Stąd „cuda i znaki” nie są sztuczką. Są pieczęcią Bożego królestwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Spór zaczyna się w synagodze Libertynów, ludzi „wyzwolonych”. To brzmi jak ironia. Wolni formalnie, a jednak uwiązani lękiem o swój porządek. Tekst mówi, że nie umieli sprostać „mądrości i Duchowi”, z którego natchnienia mówił. Nie przegrali z argumentem. Przegrali z Duchem. Gdy człowiek odrzuca światło, zostaje mu tylko zgrzyt zębów.
Kulminacja jest zaskakująca. Szczepan nie widzi najpierw kamieni. Widzi „niebo otwarte”. To język proroków. U Ezechiela otwarte niebo rozpoczyna powołanie. Tutaj otwarte niebo kończy życie, ale zaczyna pełnię. Szczepan nazywa Jezusa „Synem Człowieczym” (ho huios tou anthrōpou). To brzmi jak echo słów samego Jezusa. I dlatego boli. Bo nie chodzi o opinię o Bogu. Chodzi o wyznanie, że Ukrzyżowany żyje w chwale.
Jezus stoi po prawicy Boga. Zwykle wyznajemy, że siedzi. Stanie jest gestem świadka i obrońcy. Św. Augustyn zauważa, że widząc stojącego Chrystusa, Szczepan sam „stał i nie upadł”.
Reklama
Wspomnienie Szawła jest krótkie, ale ciężko go obciążające. Świadkowie składają szaty u stóp młodzieńca. Łukasz jakby mówił: modlitwa męczennika ma długi cień. Dwie modlitwy Szczepana są jak echo krzyża. „Przyjmij ducha mego” i „nie poczytaj im tego grzechu”. Tu nie ma heroizmu z żelaza. Jest (parrēsia), śmiałość, która rodzi się z patrzenia w górę. Kamienie nie są ostatnim słowem. Ostatnim słowem jest oddanie ducha i przebaczenie.
Jezus nie romantyzuje misji. Nie mówi, że pójdziecie i świat wam podziękuje. Mówi: „miejcie się na baczności przed ludźmi”. To jest trzeźwość Ewangelii. Uczniowie mogą zostać wciągnięci w mechanizmy religijne i polityczne. „Sądy” i „synagogi” pokazują, że presja bywa pobożnie umotywowana. „Namiestnicy i królowie” przypominają, że przemoc lubi pieczęcie urzędu. Widzimy realizm Syna, który zna serce człowieka.
Słowa o biczowaniu w synagogach są twarde. Dotykają miejsca, które miało być domem modlitwy. Mateusz nie ukrywa, że konflikt może wyjść z wnętrza własnego świata. Paweł później wspomni, że „pięć razy” otrzymał od współbraci karę chłosty (por. 2 Kor 11,24). Ostrzeżenie Jezusa jest więc mapą, nie groźbą.
Najmocniejsze jednak zdanie brzmi, że nie wy będziecie mówić. W paralelach u Marka i Łukasza pojawia się „Duch Święty”. Mateusz mówi: „Duch Ojca waszego”. To przesunięcie jest subtelne, a jednak ważne. W godzinie próby uczeń nie zostaje sam ze swoją elokwencją. Odkrywa, że jest dzieckiem. Duch Ojca nie tylko podpowiada słowa. On modeluje relację synostwa. A z relacji rodzi się odwaga, która nie jest agresją.
Reklama
Jezus opisuje też rozpad więzi. Brat wyda brata, dzieci staną przeciw rodzicom. To boli, bo rodzina jest pierwszym schronieniem człowieka. Ewangelia nie obiecuje, że wiara będzie zawsze „miłym wymiarem” życia. Czasem dotknie najbliższych. Właśnie dlatego potrzebna jest wytrwałość. „Wytrwać do końca” (hypomeinō) nie znaczy zacisnąć zęby i udawać twardość. Raczej znaczy, aby pozostać w miłości, gdy wszystko chce cię przestawić na tryb odwetu albo ucieczki.
„Z powodu mego Imienia” brzmi dziś jak formuła. W Biblii „imię” (onoma) znaczy osobę i jej panowanie. Nienawiść nie rodzi się tylko z różnicy poglądów. Rodzi się z tego, że światło wchodzi w ciemność. I nie zawsze jest mile widziane.
W tym fragmencie jest też ukryta teologia świadectwa. Uczniowie zostaną „prowadzeni” przed władców „dla świadectwa” (martyrion). Słowo „męczennik” rodzi się z „świadka”. Chrześcijanin nie szuka cierpienia, ale też nie ucieka od prawdy. Kiedy przychodzi próba, nie musi udowadniać swojej racji krzykiem. Wystarczy, że pozwoli Bogu mówić w nim.
W liturgii św. Szczepana ta Ewangelia przestaje być teorią. Widzimy człowieka, który staje przed trybunałem i którego przeciwnicy „nie mogli sprostać mądrości i Duchowi”. Widzimy, jak Duch modli się w nim nawet wtedy, gdy słowa przechodzą w ciszę. Jezus nie obiecuje braku nienawiści świata. Obiecuje obecność Ojca w samym środku tej nienawiści.
