1 J 2,12-17
Jan pisze jak ojciec duchowy, który zna różne etapy dojrzewania. Trzykrotnie powtarza „piszę do was”, a potem jeszcze raz „napisałem do was”. Brzmi to jak rytm liturgii. Powtórzenie ma zakorzenić pewność, zanim padnie ostrzeżenie. Najpierw jest dar, potem wymaganie. Jan mówi do „dzieci”, „ojców” i „młodzieńców”. To mogą być grupy wieku, ale równie dobrze etapy życia wiary. „Dzieci” cieszą się przebaczeniem i znają Imię. „Ojcowie” znają Tego, „który jest od początku”, czyli trwają w kontemplacji, nie w nowinkach. „Młodzieńcy” są mocni, bo słowo Boże w nich trwa, i dlatego zwyciężają Złego. Słowo „trwać” (menō) jest tu kluczem. Zwycięstwo nie jest jednorazowym wyczynem. Jest owocem zamieszkania Słowa w sercu.
Reklama
Potem Jan przechodzi do zdania, które brzmi surowo: „Nie miłujcie świata”. W interpretacji trzeba uważać, bo Jan nie potępia stworzenia. W tej samej tradycji świat jest kochany przez Boga. Tutaj „świat” (kosmos) oznacza porządek, który chce żyć bez Ojca, jakby wszystko było do wzięcia i do zużycia. To „świat” jako system pożądania i pychy. Jan rozcina go na trzy nurty: „pożądliwość ciała”, „pożądliwość oczu” i „pycha tego życia”. „Ciało” (sarx) nie oznacza samego ciała fizycznego, lecz człowieka, który chce natychmiastowej przyjemności bez prawdy. „Oczy” to pragnienie posiadania przez patrzenie: zazdrość, łakomstwo obrazów, konsumowanie ludzi. „Pycha życia” (alazoneia tou biou) to chełpliwe poczucie samowystarczalności, życie jak projekt, w którym Bóg jest zbędny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jan mówi, że wszystko to „nie pochodzi od Ojca”. Nie dlatego, że Ojciec jest przeciwny pragnieniu, lecz dlatego, że Ojciec jest jego źródłem i miarą. Gdy pragnienie odcina się od Ojca, staje się głodne i agresywne. I w końcu niszczy. „Świat przemija wraz z pożądliwością”. Zdanie to ma w sobie ciszę cmentarza. Wszystko, co oparte tylko na pożądaniu, ma krótki oddech. Natomiast „kto wypełnia wolę Bożą, trwa na wieki”. Wola Boża u Jana nie jest tajnym planem do odgadnięcia. Jest drogą miłości, prawdy i jedności z Synem. „Trwać na wieki” nie zaczyna się po śmierci. Zaczyna się wtedy, gdy serce przestaje żyć byle czym.
Łk 2,36-40
Łukasz wprowadza Annę bardzo dyskretnie, a jednocześnie z ogromną czcią. Jest „prorokinią”. Prorok w Biblii to ktoś, kto widzi rzeczywistość w świetle Boga i potrafi ją nazwać. Anna należy do pokolenia, które już nie liczy na siebie. Liczy na Boga. Jej rodowód i przynależność do pokolenia Asera są jak przypomnienie, że Bóg pamięta o „rozproszonych”. To brzmi jak cichy znak, że obietnica obejmuje całość Izraela, nie tylko centrum.
Reklama
Łukasz podkreśla jej wdowieństwo i wiek. Liczby można czytać dosłownie, ale ważniejszy jest sens. Anna to kobieta, która wiele straciła i nie uciekła w zgorzknienie. „Nie rozstawała się ze świątynią”. Nie znaczy to, że mieszkała w budynku. Znaczy raczej, że uczyniła z Boga swoje miejsce. „Służyła Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą.” Post ucina złudzenia. Modlitwa uczy widzieć.
Anna „przyszła w tej właśnie chwili”. To ulubiony motyw Łukasza. Czas Boga przecina czas człowieka jak błysk. Spotkanie nie jest przypadkiem. Ona „wielbiła Boga” i zaczęła mówić o Dziecięciu „wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy”. Zwraca uwagę, że mówi do oczekujących. Nie wciska słów tym, którzy nie chcą słuchać. Jej świadectwo trafia do serc, które już tęsknią. I nie mówi o idei. Mówi o Osobie. W świątyni, wśród rytuałów, rozpoznaje Żywego. To jest proroctwo. Zobaczyć Mesjasza w małości.
Łukasz kończy scenę powrotem do Nazaretu. To bardzo teologiczne. Objawienie w świątyni nie zatrzymuje Rodziny w blasku. Prowadzi ich do zwyczajności. Jezus „rósł i nabierał mocy”. Łaska nie zaburza rozwoju. Łaska go przenika. „Był pełen mądrości”. Mądrość w Biblii to umiejętność życia w prawdzie, nie tylko sama wiedza. A „łaska Boża spoczywała na Nim” znaczy, że Ojciec jest nad Nim, na Nim, w Nim. Tak wygląda dzieciństwo, które jest już drogą zbawienia.
W tej scenie jest jeszcze coś bardzo pocieszającego. Symeon i Anna to ludzie starsi. Ich życie mogło wyglądać jak czekanie, które nic nie zmienia. A jednak stają się pierwszymi, którzy publicznie rozpoznają Mesjasza w świątyni. Bóg lubi przychodzić do tych, którzy nie są już szybcy, ale są wierni.
