Reklama

Wiara

Radykalnie wybrała miłość

Odpowiadają na Boże zaproszenie całym swoim życiem. Idą za Jezusem, by poprzez to jeszcze lepiej służyć ludziom. Takie są osoby konsekrowane. 2 lutego, w święto Ofiarowania Pańskiego, przypada kolejny Światowy Dzień Życia Konsekrowanego. W tym dniu podczas Mszy św. także nasza diecezja z Pasterzami na czele będzie dziękować Bogu za powołania zakonne i ich działalność. Jednocześnie zakończy się ogłoszony przez Franciszka Rok Życia Konsekrowanego, jaki w naszej diecezji otworzył bp Roman Pindel 22 listopada 2014 r.
W naszej diecezji działa kilkanaście zgromadzeń męskich i jeszcze liczniejsza grupa żeńskich. Posługują w kilkudziesięciu domach zakonnych i placówkach. Wśród nich są siostry serafitki CMBB. Jedna z nich, katechetka kochająca Jezusa i młodzież, do tego autorka scenariusza do projektu filmowego „M jak szaleństwo” s. Daria Dobrowolska, dzieli się z „Niedzielą na Podbeskidziu” świadectwem swojego życia. To świadectwo pokazuje, na czym polega radykalny wybór miłości.
Z s. Darią Dobrowolską – serafitką i katechetką w Zespole Szkół Ekonomiczno-Gastronomicznych w Żywcu – o radykalnych wyborach, pracy z młodzieżą i projekcji „M jak szaleństwo” – rozmawia Monika Jaworska

Niedziela bielsko-żywiecka 5/2016, str. 4-5

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

rok życia konsekrowanego

Monika Jaworska

S. Daria Dobrowolska

S. Daria Dobrowolska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MONIKA JAWORSKA: – Czym dla Siostry jest życie konsekrowane?

S. DARIA DOBROWOLSKA: – Najprościej mówiąc, to ciągły, radykalny wybór miłości. Odpowiadam na Boże zaproszenie i wybieram Jezusa całkowicie, przy tym jeszcze bardziej kochając innych. Warto podkreślić, że inicjatywa w powołaniu należy do Boga, nie do człowieka. Powołanie jest drogą, którą wciąż na nowo odkrywamy, bo Jezus działa nieustannie, nie tylko w momencie ostatecznej decyzji, ale pozwala nam siebie odkrywać na nowo każdego dnia. Miłość jest ciągle świeża, a nasze życie skoncentrowane na radykalnej miłości. Bywa, że ludzie patrzą na mnie jak na osobę, która coś w życiu straciła. Ale to nie jest tak. W życiu konsekrowanym – owszem – z czegoś się rezygnuje, ale zauważmy, że tak samo jest w małżeństwie – też się rezygnuje z pewnych rzeczy. Jeśli coś wybieram, to rezygnuję z czegoś innego, nie mogę mieć wszystkiego, choć paradoksalnie mam wszystko. Trzeba się na coś zdecydować.

– Jak konkretnie w życiu serafitek przejawia się ten radykalny wybór miłości?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Zgromadzenie Córek Matki Bożej Bolesnej, czyli siostry serafitki, na terenie naszej diecezji mają domy w Hałcnowie, Oświęcimiu, Bielsku-Białej, Żywcu, ale można nas spotkać wszędzie. Ja obecnie mieszkam w Żywcu, katechizuję w szkole. Zgromadzenie powstało w 1881 r. Jego początki związane są z zaborem rosyjskim, gdzie nasza matka założycielka, bł. Małgorzata Łucja Szewczyk razem z siostrami zajmowała się starszymi osobami. Gdy Matka przeniosła się do Galicji, nasze zgromadzenie zajęło się też opieką nad dziećmi. Po prostu najpełniej realizujemy się w służbie najuboższym braciom Chrystusa we wszystkich wymiarach tego ubóstwa. Ubóstwo dotyczy nie tylko sfery materialnej, przejawia się np. w pragnieniu bycia kochanym, co dostrzegamy np. u odrzuconych dzieci. Dlatego można nas spotkać w różnych miejscach, przede wszystkim w domach pomocy społecznej, domach dla dzieci niepełnosprawnych, w szkołach, w zakrystii, w przedszkolach, kuchniach dla ubogich. Zadaniem serafitek jest „być blisko” Boga i drugiego człowieka, żeby ten człowiek doświadczył, że jest ważny, że w tym momencie jestem dla niego, a on dla mnie. Jezus taki był, taki jest: bliski, czuły. Maryja Bolesna, która jest Patronką naszego Zgromadzenia, pokazuje nam swoim życiem tę bliskość. Dlatego w szkole nie patrzę na ucznia tylko jak na kogoś, kto ma się czegoś nauczyć, ale jak na człowieka, który przychodzi z konkretnego środowiska, być może przeżył coś trudnego i dlatego jest teraz taki, a nie inny. W pracy katechetycznej czy w indywidualnych rozmowach staram się pokazać młodym, że są kochani i przyjęci w tej chwili swojego życia, w jakiej są obecnie. Moim pragnieniem jest, by młodzi ludzie odkrywali żywego Boga w swoim życiu, który jest dobry, pragnie ich szczęścia, i by żyli na 100% twórczo i z pasją.

– Jak się pracuje Siostrze z młodzieżą?

– Bardzo dobrze. Lubię to, co robię, i sama mogę się wiele nauczyć od młodzieży. Moje doświadczenie bycia z młodymi pozwala mi wysnuć taki wniosek: dzisiaj w pracy z młodzieżą trzeba być czujnym. Nie można zatrzymywać się w drodze, pracować utartymi schematami i wyrażać opinii stworzonych kilka lat temu.

Reklama

– Czego dziś młodzież oczekuje od katechety, zwłaszcza jeśli jest nim siostra zakonna?

– Młodzież, którą spotykam, oczekuje uśmiechu, przyjęcia, zrozumienia, jasnych zasad i tego, byśmy w nich wierzyli. Dzisiaj wielu młodym podcina się skrzydła, nie stawiając im wymagań, nie podnosząc poprzeczki, nie pokazując, że mogą więcej, mocniej i że są do tego zdolni. Młodzi, z którymi jestem na co dzień, oczekują, bym pokazała im Jezusa własnym życiem. Współcześnie bardziej trafia się do nich przez osobiste relacje. Ludzka twarz Jezusa w nas, trafia do młodych. Codziennie modlę się za swoich młodych i ich rodziny, by Bóg mnie do nich poprowadził tak, jak On chce.

– Do młodych chyba współcześnie trudno trafić, dlatego że niekiedy mają wypaczony obraz Kościoła...

– Młodzi z różnych powodów mają wypaczony obraz Kościoła i to często nie jest ich wina. Naprawdę możemy uderzyć się w pierś, bo my, dorośli, pokazujemy im Kościół taki wypaczony. Kiedy słucham moich młodych, a zapewniam, że nie robię tego bezkrytycznie, to sama się dziwię, że oni jeszcze nie stracili wiary. A przecież bardzo potrzebujemy młodych, może bardziej niż oni nas.
Młodzi są nam bardzo potrzebni, ponieważ oni wyrywają nas z duchowego marazmu, z utartych schematów, ciepłych bamboszy i przyzwyczajeń, które urosły do rangi dogmatów. Zadają nam niewygodne pytania, albo takie, których się boimy i czasami na nie różnie odpowiadamy, albo nie odpowiadamy, udając, że ich nie słyszymy. A oni proszą nas w nich o jasne życie, o przejrzystość, bo chcą zobaczyć żywego Boga. Oni nie proszą nas o idealność, doskonałość, nieomylność. Proszą nas o Ewangelię, którą chcą odkryć w naszym życiu. Oni chcą zobaczyć, czy naprawdę da się żyć dzisiaj Ewangelią. Marzy mi się Kościół będący domem, w którym najpierw jest się przyjmowanym, a nie osądzanym. W wielu miejscach zapewne tak jest, ale chciałoby się więcej. Cóż powiedzieć, kocham ten mój Kościół, ale marzy mi się jeszcze więcej. Ale najlepiej to zacząć od siebie.

– Młodzież zagrała w projekcie edukacyjnym „M jak szaleństwo”. W jaki sposób udało się zachęcić młodych do udziału w filmach?

– Nie musiałam zbytnio nikogo zachęcać. Z większością młodzieży, którą zaprosiłam do projektu, pracuję od 5 lat. Mam na myśli oazę młodzieżową przy parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Żywcu. To nie jest tylko wspólna praca. To są relacje, które nas łączą, mnóstwo spędzonego ze sobą czasu, kawał historii, który razem przeżyliśmy. Tworząc scenariusze do filmów miałam w głowie konkretne osoby. Właściwie role były pisane dla nich. Podczas kręcenia zdjęć nieraz można było usłyszeć z ich ust: „Siostro, to cała jestem ja!”. W filmie grała nie tylko młodzież, ale także ich rodzice. To jest największa moja radość, że całymi rodzinami zaangażowaliśmy się w to dzieło. W filmach wnętrza domów to domy naszych rodzin oazowych. Zagrała również młodzież z żywieckich szkół średnich oraz chłopcy z Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Bielsku-Białej, gdzie uczy ks. Mateusz Dudkiewicz – prezes Fundacji „Luce”, który jest pomysłodawcą projektu.

– Skąd w ogóle pomysł na zrealizowanie takiego projektu?

– Ks. Mateusz Dudkiewicz wiedząc, że pracuję z młodymi ludźmi, zadzwonił do mnie z propozycją zrobienia filmu o świętych. Zależało mu, aby pokazać świętych współcześnie, żeby oni nie byli tacy polukrowani. Zaproponował mi, abym napisała scenariusz, zajęła się reżyserią, a on się zajmie kwestią finansową. Powstały więc 3 filmy krótkometrażowe – każdy w 2 wersjach: dokumentalnej i fabularnej. Wybraliśmy konkretnych świętych i błogosławionych, którzy są związani z Podbeskidziem. Nasza założycielka bł. Matka Małgorzata Łucja Szewczyk działała w Oświęcimiu, Hałcnowie, Żywcu, a św. Jan Sarkander w Skoczowie. S. Sancja Szymkowiak jest związana bardziej z Poznaniem, ale wybraliśmy ją dlatego, że jest patronką studentów. Marzymy, aby zrealizować filmy też o innych świętych z diecezji: św. Maksymilianie, Janie Kantym, Edycie Stein, Melchiorze Grodzieckim. Filmy są dostępne na naszej stronie mjakszalenstwo.pl/filmy/. Chcemy także, aby płyta CD z projekcją trafiła do bielsko-żywieckich katechetów. Zależy nam, żeby to dotarło do młodzieży i stało się początkiem dyskusji.

– Jaki cel przyświecał zrealizowaniu tych filmów?

– Pomyśleliśmy, że dobrze też pokazać, że święci żyją dzisiaj pośród nas. Napisałam scenariusze i dałam je młodym aktorom, by je zweryfikowali. Filmy zyskały ich aprobatę i sprowokowały do dyskusji. Bo taki był nasz zamysł. Oglądam i zadaję sobie pytania: „O co tej kobiecie chodziło?”. To ważne, że rodzą się pytania. Nie chcieliśmy, aby te filmy były tego typu: fajne, ładne. Nie. Tym bardziej, że Ewangelia też nie jest fajną i przyjemną bajką, ale wymaga od nas radykalnych odpowiedzi. Jezus też musiał podejmować wybory, spotykał się z różnymi sytuacjami. My Ewangelię trochę spłyciliśmy, a ona nie jest cukierkowa.

– Filmy traktują o osobach konsekrowanych, o dwóch siostrach serafitkach, a także o świętym kapłanie. Co chcieliście widzom przez to pokazać?

– Chcieliśmy pokazać, że święty to nie jest ktoś, kto zna na wszystko odpowiedzi. W filmie o Janie Sarkandrze – w wersji fabularnej – gdy się go pyta kolega: „Jak pomożemy?” On odpowiada: „Jeszcze nie wiem”. Im dłużej pracowaliśmy nad świętymi, tym bardziej widzieliśmy ich ludzkie twarze, wybory, problemy.
Chcieliśmy też pokazać, że nie ma takiej sytuacji, w której człowiek nie mógłby wybrać inaczej. U s. Sacji widać, że Bóg nam niczego nie zabiera, ale wszystko nam daje. A u Jana Sarkandra ważna była wartość słowa. Dziś dajemy słowo i za chwilę go zmieniamy, a on dał słowo i pozostał temu wierny. Poza tym Sarkander zmagał się z rozeznawaniem powołania. Zrezygnował ze studiów teologicznych. Prawdopodobnie ożenił się, ale żona mu zmarła. I znów wrócił na teologię. Ale nie było tak, że sobie usiadł i powiedział: „Będę księdzem”. Czasy, w których żył, były czasami, kiedy trzeba było się jasno opowiedzieć, co wybieram. Życie świętych nie było takie proste. Mimo to byli Bożymi szaleńcami, bo pośród zawirowań potrafili wybrać Bożą propozycję. Po prostu – zaufali Bogu nawet wtedy, kiedy wiązało się to ze śmiercią. I o tym warto ciągle przypominać.

2016-01-28 10:11

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Powołanie – odpowiedź na Boże wezwanie

Z pochodzącą z Sokołowa Podlaskiego s. Stefanią Grażyną Korbuszewską – od 2011 r. przełożoną generalną Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Loretańskiej – rozmawia Jadwiga Ostromecka

JADWIGA OSTROMECKA: – Od szkolnych lat Siostry w Sokołowie minęło już prawie 30 lat, ale w pamięci na pewno zostali ludzie i wydarzenia?

CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Józefa

[ TEMATY ]

nowenna

św. Józef

Bożena Sztajner/Niedziela

Kaliski wizerunek św. Józefa

Kaliski wizerunek św. Józefa

Wielkimi krokami zbliża się uroczystość św. Józefa, przypadająca na 19 marca. Z tej okazji warto pomyśleć o dołączeniu się do modlitwy nowenną do wyżej wspomnianego świętego, która rozpoczyna się 10 marca.

Dlaczego warto prosić św. Józefa o wstawiennictwo przed Bogiem i pomoc? Odpowiedzi na to pytanie udziela m.in. św. Bernard z Clairvaux (1153 r.): „Od niektórych świętych otrzymujemy pomoc w szczególnych sprawach, ale od św. Józefa pomoc jest udzielana we wszystkich, a poza tym broni on tych wszystkich, którzy z pokorą zwracają się do niego”. Inny św. Bernard, ten ze Sieny (1444 r.), pisał: „Nie ulega wątpliwości, że Chrystus wynagradza św. Józefa teraz nawet więcej, kiedy jest on w niebie, aniżeli był on na ziemi. Nasz Pan, który w życiu ziemskim miał Józefa jako swego ojca, z pewnością nie odmówi mu niczego, o co prosi on w niebie”.

CZYTAJ DALEJ

Rekolekcje na Dworcu Głównym PKP we Wrocławiu: "Tymi rękami można czynić znak krzyża"

2024-03-18 19:37

ks. Łukasz Romańczuk

Podczas konferencji ks. Aleksandra Radeckiego w kaplicy na Dworcu Głównym PKP we Wrocławiu

Podczas konferencji ks. Aleksandra Radeckiego w kaplicy na Dworcu Głównym PKP we Wrocławiu

Drugi dzień rekolekcji w Kaplicy Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu nosiła tytuł: “Popatrzmy uważnie na nasze ręce…”. Ksiądz Aleksander Radecki pomagał uczestnikom zwrócić uwagę na czyny, które mogą stać się dobrym motywem do dawania świadectwa wiary.

To duchowe spotkanie rozpoczęło się od wspólnej modlitwy Koronką do Bożego Miłosierdzia, po której ks. Radecki zaprosił do wspólnego śpiewu Akatystu do Ducha Świętego. Po wezwaniu Ducha Świętego rozpoczęła się konferencja. Kapłan nawiązał do fragmentu Ewangelii wg św. Łukasza, w której Jezus uzdrawia człowieka z uschłą ręką. Na samym początku ks. Radecki poprosił, aby wyobrazić sobie siebie w podobnej sytuacji. Miało to na celu uświadomienie, jakie trudności może to sprawić w codziennym życiu. W tym momencie przywołana została historia człowieka mieszkającego w Raciborzu w latach 60-tych, czy Nickiego Vujcicia, pozbawionych kończyn. - Popatrzmy na własne ręce. Czy nie potrzebują uleczenia, przywrócenia do służby i do życia? Pół biedy, kiedy wiem o swojej chorobie, szukam pomocy, staram się ograniczać swoje niepełnosprawności, przyznaję się do nich. Popatrz teraz na swoje ręce. Zadbane, sprawne kryjące wiele talentów i możliwości. Takie “złote ręce” - mówił kaznodzieja, dodając: - Złote ręce, umiejące wiele, lecz czemu bezczynne? Bo się nie opłaca, bo się za mało opłaca? Bo zbyt piękne, by je utrudzić, ubrudzić w służbie? Ileż okazji do czynienia dobra zmarnowały?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję