Reklama

"Samarytanin"

Wspomnienie o ks. Fryderyku Michalskim

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Msza żałobna na duszę śp. ks. Fryderyka Michalskiego odbyła się 12 grudnia w kościele parafialnym pw. św. Brata Alberta w Przemyślu. Życiorys zmarłego prowokował do pewnych skojarzeń i porównań z wielkim patronem, którego wizerunek wisi nad ołtarzem świątyni. Choć w różnym wymiarze, ale obaj pochylali się nad ubóstwem i cierpieniem człowieka.

24 czerwca 1951 r. ks. Fryderyk Michalski przyjął w katedrze przemyskiej święcenia kapłańskie z rąk bp. Franciszka Bardy. Przez trzy miesiące pracował w parafii Jeżowe. Od 1951-1953 był wikariuszem w Trześni k. Sandomierza, a do 1956 r. pełnił tę funkcję w Rozwadowie. Następnie przez 11 lat był proboszczem parafii w Szklarach k. Dynowa. Od 1967 r. pracował jako wikariusz i proboszcz w Dubiecku. W 1973 r. został przeniesiony do parafii Błonie w Przemyślu gdzie do 1977 r. był wikariuszem i katechetą. W 1977 r. został kapelanem w Zgromadzeniu Braci Albertynów oraz powołany do pełnienia obowiązków kapelana w szpitalu miejskim, które sprawował do 1991 r. Tworzył zręby parafii św. Brata Alberta. Zmarł 9 grudnia ub.r. w wieku 74 lat.

Prawie dwadzieścia lat temu, opowiada pani Genowefa S., doznałam poważnego wylewu. Lekarze w właściwie nie dawali mi szans na przeżycie. Rodzina była przygotowana na najgorsze, powiadomiła księdza, by udzielił ostatniej posługi. Po kilku dniach utraty przytomności odzyskałam świadomość. Pierwsze co dostrzegłam to postać kapłana, który siedział na kraju szpitalnego łóżka i modlił się. Wówczas nie wiedziałam, że to był ksiądz Michalski, pierwsze wrażenie, które pamiętam to uczucie ulgi. Przez kolejne dni było podobnie. Budziłam się ze snu i wstępowała we mnie otucha bo wciąż był obecny. Wylew spowodował u mnie paraliż, nie mogłam mówić, ani się poruszać. Wiedziałam jedno, że normalne życie dla mnie się skończyło. Ogarniała mnie rozpacz, ale wtedy pojawiał się On. Zawsze uśmiechnięty i przekonany, że skoro Bóg dał mi przeżyć to ma w tym swój cel. Nie trać nadziei i módl się, a On przywróci ci zdrowie, powtarzał ksiądz nieustannie. Natchnął mnie taką siłą i determinacją, że wbrew prognozom medycznych uwierzyłam księdzu. Po latach wiem, że miał rację. Wyzwolił we mnie nieznane dotąd pokłady wiary, a dzięki niej wróciłam do rodziny i wychowałam dzieci.

Przez trzy miesiące Andrzej P. odwiedzał szpital nieraz kilka razy dziennie. Czuwał przy ojcu, który był ofiarą tragicznego wypadku drogowego. Tam właśnie poznał ks. Fryderyka Michalskiego. - Przychodziłem na oddział - wspomina - o różnych porach, często w nocy. Przez ten czas nie zdarzyło się, bym nie spotkał księdza. Myślałem nawet, że może jest w szpitalu na jakimś etacie. Tymczasem to, co robił było najczystszym powołaniem i służbą dla innych. Wiele razy widziałem jego pogodną twarz wśród chorych. Nigdy nie zauważyłem przymusu, pomimo zaduchu sal i korytarzy szpitalnych, oraz odrażającego nieraz widoku ludzkiej boleści. Przychodził z dobrym słowem, spowiadał, pocieszał, a tym, dla których przyszedł czas towarzyszył aż do końca. Niósł ulgę w cierpieniu, bo skoro się tylko pojawiał na sali chorym pogodniały oczy. Czekali na niego.

14 lat kapłańskiej posługi ks. Fryderyka Michalskiego to bliski kontakt z tysiącami pacjentów przemyskich szpitali, nie tylko duchowe wsparcie, lecz współuczestnictwo w ludzkim cierpieniu. Jest wielu świadków jego obecności wówczas, gdy nie zostawało już nic, nawet cień nadziei. Był tylko kapelan. W pamięci brata Szymona Swięciaka ze Zgromadzenia Braci Albertynów pozostał obraz skromnego, cichego człowieka, który lgnął do biedaków, utożsamiał się z tymi, których los zepchnął na margines, zamknął w domach pomocy i przytuliskach. Im służył, dla nich był powiernikiem i bratem. Dzień rozpoczynał o piątej rano i na długo przed pierwszą Mszą św. zasiadał w konfesjonale. Ze swoich skromnych środków anonimowo wspierał bezdomnych, uzależnionych i przegranych. Pamiętali o tym, dlatego w pogrzebie wzięła udział spora ich grupa.

Bez ojca, bez matki bez rodowodu

Tę niezwykłą wrażliwość na ludzką nędzę, nieszczęście i samotność uzasadnia życiorys Księdza zawarty w skąpych relacjach i fragmentach testamentu. Przed wielu laty w Wiedniu odnaleziono w przedziale pociągu porzucone dziecko. Zaopiekowały się nim siostry zakonne, które następnie przekazały je do Polski. Dzieckiem tym był ksiądz Michalski. Wychowywały go siostry służebniczki z Sanoka. Chłopiec wzrastał w kręgu Kościoła. Był miłym i usłużnym młodzieńcem oraz wzorowym ministrantem. Wtedy wybrał swoją drogę. Poszedł za głosem powołania prosto do seminarium. Nie znał swego pochodzenia, nie znał rodziców. nie poznał ich miłości i może dlatego jak nikt cenił wartość uczucia i jak nikt wiedział, że daje ludziom największy dar - dar serca.

Rozliczając się z tym światem ksiądz Michalski dziękował Bogu Najwyższemu i Matce Jego Syna (swojej jedynej Matce) za życie, za wiarę, za powołanie do kapłaństwa, przez które mógł służyć Bogu i bliźnim. W tej służbie człowiekowi wyraził całą tęsknotę za tym, czego nie dane mu było doświadczyć. Wyrażając swoją ostatnią wolę oddał ubogim wszystko co miał. Gromadzony przez prawie 50 lat skromny majątek przekazał dla domu Braci Albertynów w Przemyślu i ich podopiecznych. Wśród nich chciał na zawsze zostać, pisząc w swoim testamencie: " ...o ile śmierć mnie zastanie w Przemyślu to bardzo proszę, by pochować moje ciało w grobie na parceli dla ubogich. Nie należy robić żadnego nagrobka, wystarczy prosty drewniany krzyż z napisem lub bez. Proszę braci, aby ubrano mnie w najgorszą sutannę lub moją podróżną albę ( ornaty niech służą żywym dla ozdoby i uświetnienia nabożeństw...) zamiast kwiatów i świec proszę o złożenie ofiary na rzecz podopiecznych Braci Albertynów".

Księdza Fryderyka Michalskiego pochowano zgodnie z jego wolą, wśród tych, dla których żył.

Niech odpoczywa w pokoju!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Justyn

Drodzy Bracia i Siostry!

CZYTAJ DALEJ

Jezus zawsze szuka najsłabszej owcy

2024-05-15 09:07

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mk 11, 27-33.

Sobota, 1 czerwca. Wspomnienie św. Justyna, męczennika

CZYTAJ DALEJ

“Niech zstąpi duch Twój…” . 45. rocznica I pielgrzymki Jana Pawła II do Polski

2024-06-01 19:23

[ TEMATY ]

George Weigel

św. Jan Paweł II

Adam Bujak/Archiwum Białego Kruka

Słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny w 1979 r. były jak impuls elektryczny. Zapoczątkowały w Polsce rewolucję sumienia, która doprowadziła do obalenia komunizmu – powiedział PAP biograf Jana Pawła II George Weigel.

Jan Paweł II odbył pierwszą pielgrzymkę do Polski 2-10 czerwca 1979 r. Odwiedził wówczas Warszawę, Gniezno, Częstochowę, Kalwarię Zebrzydowską, Wadowice, Kraków i były niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz. Oficjalnym hasłem podróży apostolskiej były pierwsze słowa hymnu ku czci św. Stanisława ze Szczepanowa, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski – "Gaude Mater Polonia" (Raduj się, Matko Polsko).

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję