Reklama

Nazywano ją "Aniołem Dobroci" (3)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Róża Zamoyska będąc osoba bardzo opanowaną i odważną, a jednocześnie nieugiętą wobec władz okupacyjnych, często wygrywała z nimi w sprawach wydawać by się mogło beznadziejnych. Tak było właśnie w przypadku dzieci, których tragiczny los budził stały niepokój ordynatowej i innych członków komitetu. O pozwolenie na wywiezienie części z nich z obozu i umieszczenie w ordynackiej ochronce, Jan Zamoyski zwrócił się w specjalnym memoriale bezpośrednio do Odilo Globocnika i niemal cudem ją uzyskał. Szef SS i policji zgodził się na zabranie z obozu dzieci do lat sześciu, po uprzednim uzyskaniu zgody ich matek. W niedzielę 23 lipca 1943 r. do obozu przybyła delegacja Komitetu na czele z Różą Zamoyską i ks. Stanisławem Szepietowskim. Ordynat Jan Zamoyski stanął przed skatowanymi i przerażonymi matkami, które kurczowo tuliły do siebie pociechy. Komendant obozu wraz z uzbrojonymi esesmanami powitał członków Komitetu ironiczną uwagą: "A co będzie, jeśli matki nie zechcą oddać dzieci?". Ordynat Jan Zamoyski wspominał wiele lat później, że przez ciągnącą się w nieskończoność chwilę wydawało się, że będzie miała miejsce taka właśnie ewentualność. Mimo długich tłumaczeń i perswazji, matki nie zdecydowały się na oddanie dzieci i zaistniała obawa, że cała akcja spełznie na niczym. W końcu jedna z matek, o których zwolnienie z obozu Róża wraz z mężem zabiegali u władz niemieckich, poznała kogoś z Komitetu i zdecydowała się na oddanie dziecka, a za nią powoli poszły inne. Przekupieni strażnicy nie protestowali, gdy z obozu zabierano również dzieci nieco starsze i chore. Ogółem zwolniono wówczas 273 dzieci, które umyte i przebrane w czyste ubrania szybko dochodziły do siebie w ordynackiej ochronce lub szpitalu. W późniejszym czasie uzyskano pozwolenie na zwolnienie jeszcze 207 dzieci. Wiele z nich zabierali do siebie mieszkańcy Zwierzyńca i okolic, zgłaszali się też po nie krewni. Do końca istnienia obozu ordynatowa Róża Zamoyska prowadziła akcję pomocy dla osadzonych w nim ludzi. Jej bezgraniczne poświęcenie i oddanie tej sprawie zyskało jej miano Anioła Dobroci, którego Zwierzyniec nigdy nie zapomniał. Dzieci, z którymi rodzice nie zdecydowali się rozstać, podzieliły niestety tragiczny los dorosłych, stając się więźniami hitlerowskich obozów zagłady. Wiele osób uratowanych w tej akcji jeszcze wiele lat po wojnie korespondowało z panią Zamoyską.
Po zakończeniu wojny losy Róży Zamoyskiej toczyły się różnymi, często mało szczęśliwymi torami. Zwierzyniec opuściła wraz z rodziną w 1944 r. i zamieszkała najpierw w Ojcowie, a potem w Krakowie, gdzie w 1945 r. przyszła na świat trzecia córka Zamoyskich - Gabriela. Decyzją władz komunistycznych ordynacja zamojska została zlikwidowana, majątek skonfiskowany, a ziemia rozparcelowana. Kolejnym miejscem pobytu coraz liczniejszej rodziny stał się Sopot. Jan Zamoyski znalazł pracę, najstarsza córka zaczęła chodzić do szkoły, wokół gromadzili się liczni przyjaciele i znajomi. W październiku 1947 r. przychodzi na świat wymarzony i długo oczekiwany jedyny syn Jana i Róży - Marcin. I wtedy przyszedł nieoczekiwany cios. Jan Zamoyski został aresztowany i uznany za "wroga ludu i ustroju socjalistycznego państwa". Po długotrwałym śledztwie odbył się proces, na którym zapadł przerażający wyrok - dwadzieścia pięć lat więzienia. Podczas przerwy w rozprawie pozwolono na krótkie pożegnanie skazanego z rodziną.
Po aresztowaniu męża Róża wraz z dziećmi została zmuszona do opuszczenia mieszkania w Sopocie. Nie wolno jej było zamieszkać również w Warszawie, gdzie miała krewnych i przyjaciół. Po długich staraniach udało jej się wynająć dom w Klarysewie, w którym zamieszkała wraz z dziećmi, matką i przydzielonym przez władze "aniołem stróżem". Na utrzymanie rodziny zarabiała pracując jako zawodowa pielęgniarka, a także prowadząc wraz z matką niewielki kiosk warzywny. Dochody osiągane przez nią były bardzo skromne. Tak jak niegdyś walczyła o ratowanie dzieci Zamojszczyzny, tak teraz toczyła boje o godziwy byt własnej, pozbawionej ojca rodziny. Tym tragiczniejsza była to walka, że toczyła się wśród ludzi mówiących tym samym językiem w pozornie wolnym kraju. Zapytany, dlaczego mimo że istniały takie możliwości, Jan Zamoyski nie opuścił kraju, skazując rodzinę na tułaczkę i upokorzenia, oświadczył z prostotą: "Wychodziłem z założenia, że moje miejsce jest w Polsce, jakakolwiek by ona była". Żona doskonale rozumiejąca męża również nie chciała emigrować, choć przez tę decyzję tak wiele musieli wycierpieć.
Po odsiedzeniu blisko ośmiu lat w więzieniu Jan Zamoyski odzyskał wolność i powrócił do rodziny. Po uzyskaniu specjalnej zgody władz mogli wreszcie spędzić pierwsze po wojnie wspólne wakacje w Zwierzyńcu. Zgoda władz była niezbędna, ponieważ ordynat i jego rodzina nie mogli zgodnie z prawem przebywać dłużej niż 24 godziny na terenie powiatów, w których znajdowały się kiedyś ziemie i majątki należące do ordynacji zamojskiej.
Tak więc w 1957 r. na zaproszenie pani Komorowskiej ze Zwierzyńca przybyli do miasteczka swojej młodości, aby spędzić w nim kilka tygodni. Od pierwszej właściwie nocy na ganku domu, w którym zamieszkali, zaczęły się pojawiać anonimowe prezenty: bochny wiejskiego chleba, garnce owoców leśnych, świeże mleko czy masło. Dary te podpisywano prosto: "dla Zamoyskich". W 1960 r. przyszła na świat czwarta córka Zamoyskich - Agnieszka, Jan zaczął pracę w szwajcarskich liniach lotniczych i rodzina w końcu osiągnęła stabilizację.
W październiku 1976 r. Róża Zamoyska zginęła tragicznie w wypadku autobusu miejskiego, w dniu, w którym odebrała wizę portugalską. Tam bowiem wraz z mężem zamierzali spędzić krótkie wakacje. Wzruszający dowód pamięci o tej wspaniałej kobiecie dał w przemówieniu nad jej grobem ks. Czajkowski, który będąc jednym z uratowanych przez Różę dzieci, w ten sposób podziękował jej za dar największy - życie.
O swoim Aniele Dobroci nie zapomnieli także mieszkańcy Zwierzyńca, fundując przy wejściu do nowego kościoła parafialnego tablicę.
Jak zwykle w takich wypadkach koniec tej historii napisało życie. 30 czerwca 2002 r. umarł w Warszawie Jan Zamoyski. Jego pogrzeb odbył się 3 lipca tegoż roku w katedrze zamojskiej i ostatni ordynat Zamościa spoczął w podziemiach obok swoich przodków. Po kilku miesiącach do męża dołączyła Róża Zamoyska. Jan Zamoyski przytoczył kiedyś treść kartki przesłanej przez nią w trzydziestą trzecią rocznicę wspólnego pożycia. Dzisiaj możemy odczytać ją, jako swoisty testament tej niezwykłej kobiety: "Kochany, będąc w tym dniu daleko, myślę, że umieliśmy zachować receptę naszej wspólnej miłości, niech ona trwa i w tym duchu piszę, jedyny mój. Twoja Rózia".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Z duchowej pustyni do źródła wody żywej. Dlaczego młodzi lgną na katolicki Festiwal Życia?

2025-07-08 10:33

[ TEMATY ]

Festiwal Życia

Festiwal Życia w Kokotku

fot. Grzegorz Szpak

Co sprawia, że młodzi ludzie na początku wakacji chcą spędzić cały tydzień na katolickim festiwalu? Skala wydarzenia oraz odpowiedzi uczestników są zaskakujące.

Nie tylko ze Śląska, nie tylko z całej Polski, ale także z różnych części Europy i świata – około półtora tysiąca młodych ludzi przyjechało w poniedziałek do Kokotka, leśnej dzielnicy Lublińca, by przez cały tydzień bawić się i modlić na Festiwalu Życia – największym katolickim festiwalu dla młodzieży w kraju.
CZYTAJ DALEJ

Biblia Gutenberga w Subiaco. Unikatowe wystawy i święto książki

2025-07-08 19:11

[ TEMATY ]

Biblia

Włochy

Subiaco

Pixabay.com

W położonym nieopodal Rzymu mieście, gdzie narodził się włoski druk, zostanie pokazany jeden z najrzadszych egzemplarzy Biblii na świecie. Subiaco – benedyktyńskie miasteczko w regionie Lacjum – zainaugurowało cykl wydarzeń pod hasłem „Włoska Stolica Książki 2025”.

Podczas prezentacji programu ogłoszono, że mieszkańcy i pielgrzymi zobaczą oryginalny egzemplarz Biblii Gutenberga z połowy XV wieku oraz rekonstrukcję pierwszej książki wydrukowanej we Włoszech – „Donatus pro puerulis” z 1464 roku, której oryginał zaginął bez śladu.
CZYTAJ DALEJ

W imię władzy – jak brudna kampania miała zatrzymać Karola Nawrockiego

2025-07-08 20:47

[ TEMATY ]

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

W polskiej polityce widzieliśmy już wiele. Emocje, ostre starcia, manipulacje, a nawet oszczerstwa – to wszystko zdarzało się wcześniej. Ale kampania prezydencka 2025 roku wyznaczyła nowe „standardy”. Bo to już nie była walka na wizje, idee czy nawet programy. To była walka o wszystko – o domknięcie systemu, o bezkarność, o podporządkowanie ostatnich niezależnych instytucji. I dlatego też atak na Karola Nawrockiego przybrał kształt nie tylko brutalny, ale wręcz obrzydliwy.

Z dzisiejszej perspektywy, po ogłoszeniu przez Sąd Najwyższy ważności wyborów, a tuż przed zaprzysiężeniem nowego prezydenta, wychodzą na jaw kulisy kampanii, które powinny zmrozić krew w żyłach każdego, komu zależy na demokracji – niezależnie od sympatii politycznych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję