Po wojnie w Stanach Zjednoczonych żył i działał jeden z największych detektywów w historii Fulton. Był człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym. Napisał około 200 książek, dramatów, sztuk teatralnych, scenariuszy
filmowych. Zwiedził i poznał cały świat. Był detektywem-amatorem. Przyczynił się do pojmania około 40 gangsterów, zbrodniarzy, nieuchwytnych dla policji. Pod względem religijnym był wolnomyślicielem.
Urodził się w rodzinie obojętnej religijnie, nie był ochrzczony, nie należał do żadnego kościoła. Kultura osobista i tolerancja religijna nie pozwalały mu obnosić się ze swoją niewiarą, ani tym bardziej
występować przeciw religii. O Chrystusie wiedział, że żył taki człowiek, od którego pochodzi chrześcijaństwo, ale w niego nie wierzył.
Pewnego razu, szukając nowego przedmiotu swej pracy detektywa, postanowił zająć się osobą Chrystusa, wyśledzić go, wyjaśnić jego zagadkę. I stał się detektywem ścigającym Chrystusa. Pojechał do Palestyny,
udał się do Nazaretu potem do Jerozolimy, gdzie zamieszkał przez pewien czas. Dużo czytał, studiował, śledził. Zamknął się w swym gabinecie i zaczął pisać książkę, którą zatytułował: Sceptyk w Ziemi Świętej.
Był człowiekiem uczciwym i jako detektyw szukał prawdy o Jezusie. Z Jego narodzeniem, cudami jakoś sobie poradził, choć nie wszystko rozumiał. Gdy doszedł do zmartwychwstania Jezusa, do faktu pustego
grobu, dziwnego zachowania kapłanów, a co ważniejsze, do świadków, którzy widzieli Zmartwychwstałego, zaczął się nad tym zastanawiać. Ale to nie przekonało go o fakcie zmartwychwstania Chrystusa. Zaczął
zastanawiać się nad czymś innym: jako detektyw nie mógł pojąć zmiany zachowania uczniów Chrystusa po jego śmierci. Wszyscy go opuścili z wyjątkiem Jana: jeden go sprzedał, drugi zdradził, inni pouciekali.
To było coś normalnego. Ale później wszyscy powrócili do Niego i głosząc Jego naukę, za nią oddali swe życie. Coś się musiało stać, musiał zaistnieć jakiś fakt, który to spowodował. Co? Jaki fakt? Czuł,
że grunt pod nogami mu się zapada. Przerwał pisanie swej książki, utknął i nie wiedział, co dalej czynić. Ale będąc człowiekiem czynu, nie kapitulował i postanowił lepiej zapoznać się ze sprawą Jezusa
z Nazaretu. Wrócił do Stanów Zjednoczonych, zaczął jeszcze raz czytać Pismo Święte, chodzić na Mszę św. w Kościele katolickim i słuchać kazań.
I nagle staje się cud. Odkrył Chrystusa, poznał kim On był naprawdę, uwierzył, że zmartwychwstał Pan! Napisał drugą książkę o Chrystusie Największa Historia. W Niedzielę Palmową 1945 r. w katedrze
w Nowym Jorku publicznie przyjął chrzest. A później przez cały rok przez radio wygłaszał pogadanki o Chrystusie, które transmitowało 200 amerykańskich rozgłośni radiowych, słuchało go kilka milionów Amerykanów.
Jego książka ukazuje się w milionach egzemplarzy. Całkowity dochód ze sprzedaży przeznaczył na cele charytatywne. Ostatnie lata jego życia to starania, aby dla Chrystusa zdobywać takich jak on.
My inaczej poznaliśmy Chrystusa i doszliśmy do wiary w Niego. Poznawaliśmy Go od urodzenia, od kolebki. Zawdzięczamy to naszym rodzicom. Oni nas prowadzili do kościoła, matka uczyła pacierza. Dobrze
to, ale i źle zarazem. Dobrze, bo rodzina wierząca, w jakiej urodziliśmy się, jest najlepszą szkołą życia chrześcijańskiego. Zwyczaje katolickie, tradycje rodzinne pozwalają zakotwiczyć się w wierze.
Ale i źle, bo do Chrystusa przyzwyczailiśmy się, On nam spowszedniał. A nawet czasem zobojętniał, jak ktoś daleki, zapomniany... Tymczasem Chrystusa trzeba wciąż dla siebie odkrywać, szukać Go, poznawać.
Spotykać się z Nim jak z żywą i realnie obecną Osobą. Bo Chrystus jest nie tylko Nauczycielem i Odkupicielem naszym. Tajemnica Chrystusa i prawda o Nim mówi, że On będąc Synem Bożym, drugą Osobą Trójcy
Świętej, jako człowiek umarł za nas na krzyżu, zmartwychwstał i jest wśród nas, w swoim Kościele, w naszych sercach.
Zmartwychwstał Pan! To radosne orędzie do nas, o ŻYCIU I NADZIEI. Głosi ono, że ŻYCIE jest mocniejsze niż śmierć. DOBRO większe niż zło. MIŁOŚĆ potężniejsza niż nienawiść. Że SPRAWIEDLIWOŚĆ jest skuteczniejsza
niż przemoc.
Przed nami, wierzącymi w Chrystusa, stoi tylko jedna możliwość przypomniana przez Ojca Świętego w liście Novo millennio ineunte: Jezusa poznawać, umiłować, kontemplować Jego Oblicze. Być Jego świadkami.
Tak jak to uczynili po Zmartwychwstaniu Apostołowie, jak to uczynił nawrócony Amerykanin Fulton.
Ojciec Święty uczy, że największym dramatem współczesnego świata, współczesnego człowieka jest nieliczenie się z Bogiem. Nie Jego negacja, nie niewiara, ale nieliczenie się z Jego prawem, z Nim samym.
Niech te słowa nas nie dotyczą. Dla nas niech Chrystus Zmartwychwstały zawsze będzie Prawdą, Drogą i Życiem. Zmartwychwstanie Chrystusa jest dla nas radością, ale zarazem wezwaniem do życia z wiary, do
nawrócenia, do przyjęcia Zmartwychwstałego Pana do swego życia. Do tego wzywa nas dzisiaj Apostoł: "Jeśliście z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co jest w górze, a nie tego co na ziemi"
(por. Kol 3, 1-2).
Zmartwychwstał Pan! Chrystus żyje! Chcę przyjąć Jego Orędzie i posłanie Zmartwychwstania! Chcę w swym życiu przeżywać radość spotkania z Nim!
Pomóż w rozwoju naszego portalu