Reklama

Śmierć i dola zuchwała (2)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W niespełna tydzień później o marcowym, słonecznym poranku zgromadzili się na rynku w pobliskiej Łomży jacyś cywile z karabinami i biało-czerwonymi opaskami na ramionach. Siedzący w pobliżu, za zestawionymi wzdłuż stołami, umundurowani komisarze amnestyjni szukali czegoś w papierach. Akowcy, którzy zdążyli w tym czasie powypalać sobie nawzajem papierosy oraz pozapluwać wybrukowany plac, poczęli strzelać w powietrze. W kilka chwil potem podchodzili kolejno przed komisję, podawali personalia i, odchodząc na bok, ciskali broń na stertę, błyskając oczami.

Major wrócił do piwnicznego pokoiku po zapadnięciu zmierzchu. Ku swej największej przykrości musiał uznać za fakt dokonany i nieodwołalny to, co przed południem jeszcze wydawało mu się zdarzeniem prawie fantastycznym, a choć zaszłym, przecież jak gdyby niemożliwym. Czarna żmija strachu całą noc kąsała mu serce.

Podług wspomnień Józefa Ramotowskiego, "Bruzda" wyjechał wkrótce do Warszawy, gdzie podnajął łóżko w pokoju jakiejś starej kobiety. Sędziwe, ale badawcze oczy poprzez okulary śledziły każdą jego czynność, jednako, kiedy czytał książkę albo uczył się francuskiego. Mimo to, a może właśnie dlatego przestał palić papierosy, choć nie mógł zalęknionym wzrokiem odnaleźć wokół przyjaznej twarzy. Gdy wychodził rankiem o siódmej do biurowej pracy, czuł za sobą oddech nieznajomego mężczyzny, który napotykając jego spojrzenie, znikał w bramie lub odchodził do handlującej na chodniku kwiaciarki. Również w biurze toczył go narastający niepokój, gdyż był obserwowany przez nie rozmawiającego z nim na co dzień kolegę. Po pracy natomiast, o piętnastej, biegał co sił na wykłady do Szkoły Głównej Handlowej, ale i tam nie mógł się zgubić i ciągle wokół niego kręcił się jakiś ni to anioł, ni to stróż. Z uczelni wracał udręczony, po dwudziestej pierwszej i czasem, nie zjadłszy kolacji, zrzucał z siebie ubranie, by schronić się w łóżku, pod kołdrą, zapadając w ciężki sen.

W tym okresie nie przyjaźnił się z nikim, mimo że do Warszawy ściągnął z sowieckiego łagru koło Riazania kapitan Stanisław Cieślewski "Lipiec". Zresztą major niebawem porzucił studia, zmienił pracę, wyprowadził się od staruchy i wynajął pokój na rogatkach miasta. Wkrótce potem "Lipiec" w biały dzień, na ulicy został aresztowany przez milicjantów.

Przesłuchiwał go w gabinecie prokuratora siedzący na krześle, pod wiszącymi na ścianie portretami Stalina i Bieruta, syn żydowski z Bronowa.

- Stasiek, tak mi przykro - ubolewał. - W dzieciństwie razem bawiliśmy się w piasku. Nasi ojcowie się przyjaźnili. Słuchaj, ja cię zwolnię, a ty idź do Jasia "Bruzdy" i przekonaj go. Sami się zgłoście, dostaniecie łagodniejsze wyroki.

Rozparty na krześle, chudy jak szczapa "Lipiec" podniósł wzrok na mężczyznę w opiętej marynarce, wspartego łokciami o biurko.

- Ale... przecież... z racji amnestii myśmy się już ujawniali! - odrzekł, podnosząc głos.

- I cóż z tego, kiedy wcześniej tylu naszych ludzi zginęło! Grozi wam więzienie! - zawołał prokurator.

- Ile mielibyśmy siedzieć? - zapytał kapitan.

- Ty tak z dziesięć lat, a "Bruzda" to i piętnaście.

- Niech się stanie, jak ma być, zgadzam się, wypuście mnie. Za dwa dni przyjdziemy, a nuż będzie jeszcze łagodniej - stwierdził z nadzieją w głosie, po czym wstał, spojrzał pytająco w oczy prokuratorowi, a gdy ten skinął głową, odwrócił się na obcasie i zniknął w drzwiach.

Poszedł do majora i we dwóch, ze zwiniętymi tobołkami, krążyli po kraju pociągiem. Zatrzymali się w Grajewie. Z miasta powędrowali na wioskę, do pobliskich Barwik i zarośnięci, w wymiętych po kilkudniowej podróży ubraniach zapukali w okienną szybę chaty ich przyjaciela z AK, Franciszka Konopki. Jak wspomina ten ostatni, obaj ukrywali się potem w jego stodole, w wykopanym przez nich na klepisku dole, wielkim jak pokój, który ze wszystkich stron oszalowany był deskami, a sufit z włazem wspierały drewniane słupy. Spali w wymoszczonych sianem posłaniach, a chleb i ziemniaki zostawiali im w chałupie gospodarza okoliczni chłopi. Spokojnie płynące życie zmąciły wkrótce wilczury ujadające w obejściu na długich linkach żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W kilka dni później "Bruzda" z "Lipcem" wynieśli się nie opodal na wzgórze Zaraniec, wznoszące się nad Biebrzą.

Cdn.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Jan od Krzyża

[ TEMATY ]

św. Jan od Krzyża

Wikipedia.pl

Audiencja generalna, 16 lutego 2011 r.

Drodzy bracia i siostry, Dwa tygodnie temu przedstawiłem postać wielkiej mistyczki hiszpańskiej Teresy od Jezusa. Dziś chciałbym opowiedzieć o innym ważnym świętym z tych ziem, duchowym przyjacielu św. Teresy, który wraz z nią reformował karmelitańską rodzinę zakonną: św. Janie od Krzyża, ogłoszonym Doktorem Kościoła przez Piusa XI w 1926 roku i nazywanym w tradycji Doctor Mysticus - Doktor Mistyczny.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: Bardzo Wam dziękuję, Kościele Łódzki!

2025-12-13 15:48

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Msza św. dziękczynna za 8 lat posługi pasterskiej kard. G. Rysia w archidiecezji łódzkiej

Msza św. dziękczynna za 8 lat posługi pasterskiej kard. G. Rysia w archidiecezji łódzkiej

- Kiedy mnie ktoś zapyta jaki jest Kościół Łódzki to powiem, że Kościół łódzki to kościół słuchający, nie słuchający bzdur, ale Słowa Bożego! I za to Wam bardzo dziękuję tu dziś! – mówił kard. Grzegorz Ryś w trakcie Mszy św. dziękczynnej za jego posługę jako metropolity łódzkiego.

Po 100 miesiącach posługi w archidiecezji łódzkiej kard. Grzegorz Ryś żegna się z Łodzią i obejmuje metropolię krakowską. Podczas Mszy św. dziękczynnej w archikatedrze łódzkiej zebrali się przedstawiciele duchowieństwa, osób konsekrowanych, władz miejskich i wojewódzkich oraz wierni, którzy chcieli podziękować Kardynałowi za jego posługę w naszym mieście. Obecny był kard. Konrad Krajewski, abp senior Władysław Ziółek. Bp senior Ireneusz Pękalski, bp Marek Marczak, bp Piotr Kleszcz, bp Zbigniew Wołkowicz oraz biskupi i przedstawiciele bratnich kościołów chrześcijańskich. A wierni przybyli z całej archidiecezji łódzkiej ściśle wypełnili całą bazylikę archikatedralną. O oprawę muzyczną zadbał chór złożony z uczestników trwających Dominikańskich Warsztatów Liturgicznych „Stella Maris”.
CZYTAJ DALEJ

40. Międzynarodowy Festiwal Filmów Maksymiliany 2025 – gala finałowa i werdykty jury

2025-12-14 20:14

[ TEMATY ]

Maksymiliany 2025

Mat.prasowy

We Wrocławiu odbyła się uroczysta gala finałowa 40. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Maksymiliany 2025, zamykająca jubileuszową edycję wydarzenia, które od czterech dekad promuje kino inspirowane wartościami chrześcijańskimi, humanistycznymi i personalistycznymi. Tegoroczne hasło festiwalu – „A nadzieja zawieść nie może” (Rz 5,5) – wyznaczyło duchowy i artystyczny wymiar całego programu.

Galę poprowadzili Jerzy Skoczylas i Agnieszka Damrych, łącząc elegancję słowa, refleksję i charakterystyczny dla jubileuszu ton wspólnotowego święta kultury. Oprawę muzyczną zapewnił duet Paulina Jeżewska (wokal) i Olek Misiewicz (fortepian), a także sami prowadzący, wykonując przedwojenne utwory związane z filmem, które nadały wieczorowi szczególny, osobisty charakter.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję