Reklama

Wiadomości

Ekologia umysłu

Mówiąc o zanieczyszczeniu, myślimy głównie o smogu, ściekach, śmieciach. Wszystko jednak wskazuje na to, że do tej listy należy dołączyć jeszcze jeden wytwór cywilizacji. Problem w tym, że szalenie trudno go zauważyć, bo za bardzo do niego przywykliśmy.

Niedziela Ogólnopolska 3/2021, str. IX

[ TEMATY ]

Laudato si

kite_rin/fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Popularna, choć nie do końca zweryfikowana plotka głosi, że ostatnim człowiekiem na świecie, który posiadł wszystkie informacje z wszelkich dziedzin nauki i kultury był Gottfried Wilhelm Leibniz, niemiecki filozof żyjący na przełomie XVI i XVII w. Były to czasy raczkującego postępu w nowoczesnej nauce, kiedy ilość wiedzy teoretycznej i wynikającej z eksperymentu nie była tak gigantyczna, jak dzisiaj. O ile żyjący w tamtych czasach geniusz mógł pozwolić sobie na luksus przyswojenia całej dostępnej ludzkości informacji, o tyle dzisiaj zwyczajnie jest to niemożliwe. Produkujemy takie ilości danych, że nie jesteśmy w stanie magazynować ich w naszych mózgach, dlatego między innymi stworzyliśmy komputery – żeby pamiętały za nas.

Niewyobrażalna liczba danych

Reklama

Ale ile właściwie jest tych danych? Według International Data Group (IDG), firmy zajmującej się szeregiem działań w sektorze IT, w 2018 roku jako ludzkość utworzyliśmy 18 zettabajtów informacji. A liczba ta szybko rośnie, bo już za 5 lat, w 2025 r., będziemy autorami 175 zettabajtów. No dobrze, ale o jakich wielkościach faktycznie tutaj mówimy? Jeden zettabajt, to 1 000 000 000 000 gigabajtów. Prawda, że trudno wyobrazić sobie wielkość tego rzędu? Bardziej obrazowo mówiąc: dyski naszych komputerów mają średnio od 512 do 1024 gigabajtów, tymczasem 175 zettabajtów to ilość danych odpowiadająca łańcuchowi ułożonemu z płyt DVD o długości równej 222 ziemskim równikom. To tyle informacji, że chcąc je pobrać z Internetu na komputer, potrzebowalibyśmy prawie 2 miliardów lat. I nawet prosząc o pomoc każdego mieszkańca Ziemi, żeby ten pobrał część tych informacji, potrzebowalibyśmy dodatkowych 81 dni. A z każdym rokiem ilość tych wytwarzanych przez nas danych jest coraz większa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Od nadmiaru głowa boli

Żyją jeszcze osoby, dla których całkowitym novum była telewizja, a my sami w większości pamiętamy czasy, kiedy nie było dostępu do Internetu. W 1685 (sic!) francuski naukowiec Adrien Baillet zanotował: „Mamy powód, żeby obawiać się, że liczba książek, która rośnie każdego dnia, spowoduje, że na następne stulecia zapadniemy w stan barbarzyństwa, jak ten który nastąpił po upadku imperium rzymskiego”. Ówcześni uczeni obawiali się, że społeczeństwo, które jest zbyt przeciążone informacjami, nie będzie w stanie prawidłowo się rozwijać. Jak pokazała praktyka, z czasem nasze umysły dostosowały się do rosnącej lawinowo ilości danych, ale mają one swoją granicę.

Naukowcy coraz częściej opisują problem zanieczyszczenia informacjami. To taki stan, w którym nasz przeładowany bodźcami mózg przestaje radzić sobie z selekcjonowaniem wiadomości i zwyczajnie zaczyna szwankować – podobnie jak procesor, który został obciążony zbyt dużą ilością zadań. To porównanie wydaje się bardzo trafne, bo tak, jak podzespoły komputera, tak i nasz umysł każdego dnia przetwarza informacje. Ile ich jest? Według szacunków naukowców z USA przez nasze neurony przepływają trzydzieści cztery gigabajty danych dziennie. To dużo? Mniej więcej 100 000 słów, czyli tyle, ile wypowiada człowiek mówiący bez przerwy przez 12 godzin.

Reklama

Do sposobu mówienia o problemie przeładowania informacjami wykorzystuje się często pojęcia związane z naukami ekologicznymi. W 1999 roku prof. dr hab. Ryszard Tadeusiewicz wprowadził pojęcia mgły informacyjnej i smogu informacyjnego. Mgła informacyjna to synonimem rozdrobnionej, rozproszonej i nieustrukturyzowanej informacji, z kolei smog to „duszący” nadmiar bezwartościowej, a nawet „toksycznej” informacji. I podobnie jak smog duszący polskie miasta powoduje choroby płuc, tak samo ten informacyjny zatruwa nasz umysł.

Uczeni są zgodni, że przeładowanie informacjami to plaga XXI wieku. „Do ludzkiego mózgu dociera zbyt wiele bodźców jednocześnie, by mógł je wszystkie odebrać i przeanalizować. Nadmiar informacji sprawia, że nie radzi on sobie z wymaganiami, jakie stawia przed nim otoczenie” – twierdzi Sławomir Wolniak, lekarz psychiatra, ordynator Kliniki Wolmed w Dubiu, k. Bełchatowa. Obecnie istnieje ponad sto milionów urządzeń, które emitują informacje w sieciach mobilnych. „Taka ilość dostępnych na rynku narzędzi do odbierania informacji powoduje dezorientację, a niekiedy nawet znieczulenie na zewnętrzne bodźce” – dodaje ekspert.

Zmęczeni stanem mobilizacji

Reklama

Zanieczyszczony zbyt dużą ilością informacji mózg staje się apatyczny i nieczuły na bodźce zewnętrzne. To jego mechanizm obronny wykształcony w ciągu tysięcy lat, który nie pozwala na przeładowanie treściami i „przegrzanie” organu. Ma to swoją cenę w relacjach z innymi ludźmi, bo te, traktowane podobnie jak wszystkie inne informacje, z czasem stają się płytsze, bardziej mechaniczne. To kolejne dane do przetworzenia, na które po prostu nie ma już miejsca. Zaburzenia empatii mają swoje konsekwencje w sytuacjach kryzysowych. Naukowcy z University of Southern California dowiedli, że przeciętny człowiek potrzebuje od 6 do 8 sekund, żeby zareagować na widok cierpiącej osoby. Tyle czasu zajmuje nam przetworzenie tego, co widzimy, na to, co czujemy. I ten czas ciągle się wydłuża na skutek bombardowania informacjami.

Nieprzebrana ilość danych ma też swoje konsekwencje dla reszty organizmu. Sceny walki, stany zagrożenia i napięcia, które docierają do nas ze świata wirtualnego, powodują takie same reakcje organizmu, jak w przypadku realnego zagrożenia. Nasze ciało nie odróżnia bodźców, które docierają do nas z filmu czy gry komputerowej, do tych, które dzieją się w świecie realnym. „Układ nerwowy człowieka działa na zasadzie mobilizacji i demobilizacji” – mówi Jakub Spyra, neuroimmunolog. „Za mobilizację odpowiada układ współczulny, który uaktywnia organizm do walki lub ucieczki. W czasach archaicznych pozwalał naszym przodkom ratować życie w sytuacji zagrożenia, np. atakiem tygrysa szablozębnego. Mobilizował całe zasoby energii do pokonania drapieżnika lub ucieczki przed nim – dodaje ekspert.

Reklama

Jak dowiedli naukowcy, rozregulowanie układu współczulnego może prowadzić do chorób serca, niewydolności układu krążenia, niepłodności, a nawet zaburzeń odporności. Wszystko przez informacje, których ilość i charakter tak mocno oddziałują na nasze umysły. Jeśli potraktujemy nasz mózg jako przestrzeń do zagospodarowania, to sensowne wydaje się mówienie o ekologii umysłu, czyli działaniach, które sprawią, że nie będziemy zaśmiecać go informacyjnymi odpadkami. I tak jak w przypadku troski o naturę, tak tutaj warto stosować się do kilku porad, które ochronią nas przed dopływem niepotrzebnych treści.

Informacyjna dieta

Jeśli prawdziwy smog może wdzierać się do naszego mieszkania przez otwarte okna, tak samo „trujące” informacje mają kanał, którym do nas docierają. Możliwe, że to media społecznościowe, powiadomienia na telefonie albo natłok newsów z serwisów informacyjnych. Prawdopodobnie większość treści, która dociera do nas w ten sposób, nie jest nam potrzebna do codziennego funkcjonowania. Co więcej, możliwe, że przez większą część czasu konsumowania social mediów docierają do nas dane, które wcale nas nie interesują, a na które trafiamy mimochodem.

W większości modeli telefonów można wyłączyć powiadomienia i pozostawić tylko te, które faktycznie są nam potrzebne. Jeśli nie przeczytamy kilku newsów w ciągu dnia, nic się nie stanie, a zyskamy tym samym więcej czasu i miejsca na rzeczy, które faktycznie nas interesują. „Na radzenie sobie z kryzysowymi sytuacjami (czyli takimi, jak obecnie), mam dość radykalną, ale skuteczną metodę. Trzeba czerpać informacje wyłącznie z oficjalnych, zweryfikowanych źródeł” – mówi Jakub Piwowar, socjolog i kulturoznawca z Uniwersytetu SWPS. „Próbuję sobie robić «dietę informacyjną». Przeglądam wiadomości raz, dwa razy dziennie, nie częściej, tak aby nie nakręcać się ilością informacji” – dodaje ekspert.

Kluczem do ekologii umysłu jest nie tylko odgrodzenie się od niepotrzebnych treści, ale przede wszystkim obcowanie z tymi dobrej jakości. Większość medialnego szumu to wiadomości, które nie poszerzają w znaczący sposób naszej wiedzy o świecie. Odpowiedzią na nie są wyczerpujące artykuły, książki lub samodzielne zbieranie informacji, które sprawi, że lepiej zrozumiemy temat. I

[zdjecie id="103161"][/zdjecie]
2021-01-13 14:49

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

O wyzwaniach rozmowy ekologicznej w perspektywie stworzenia

[ TEMATY ]

CCEE

Laudato si

Monachium

ks. Zbigniew Kucharski

Archiwum Marka Kuczyńskiego

O Laudato Si w Monachium rozmawiali delegaci Kościoła z całej Europy. Był też ks. dr Zbigniew Kucharski, sekretarz zespołu Laudato Si' przy Radzie ds. Społecznych KEP, a zarazem kapłan naszej diecezji, a także dr Marek Kuczyński z Uniwersytetu Zielonogórskiego.

W czerwcu odbyła się w Monachium konferencja przedstawicieli Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE), która była poświęcona wdrażaniu w życie Kościoła papieskiej encykliki Laudato Si. Reprezentowanych było 16 Konferencji Biskupów i Kościołów lokalnych. Konferencję Episkopatu Polski reprezentował ks. dr Zbigniew Kucharski, sekretarz zespołu Laudato Si' przy Radzie ds. Społecznych KEP, dyrektor Ekologicznej Agencji Informacyjnej "ekomaika", a diecezję zielonogórsko-gorzowską dr Marek Kuczyński z Uniwersytetu Zielonogórskiego.
CZYTAJ DALEJ

Zapomniany patron leśników

Niedziela zamojsko-lubaczowska 40/2009

wikipedia.org

św. Jan Gwalbert

św. Jan Gwalbert

Kto jest patronem leśników? Pewien niemal jestem, że mało kto zna właściwą odpowiedź na to pytanie. Zapewne wymieniano by postaci św. Franciszka, św. Huberta. A tymczasem już od ponad pół wieku patronem tym jest św. Jan Gwalbert, o czym - przekonany jestem, nawet wielu leśników nie wie. Bo czy widział ktoś kiedyś w lesie, czy gdziekolwiek indziej jego figurkę, obraz itd.? Szczerze wątpię.

Urodził się w 995 r. (wg innej wersji w 1000 r.) w arystokratycznej rodzinie we Florencji. Podczas wojny między miastami został zabity jego brat Ugo. Zgodnie z panującym wówczas zwyczajem Jan winien pomścić śmierć brata. I rzeczywiście chwycił za miecz i tropił mordercę. Dopadł go przy gospodzie w Wielki Piątek. Ten jednak błagał go o przebaczenie, żałując swego czynu i zaklinając Jana, by go oszczędził. Rozłożył ręce jak Chrystus na krzyżu. Jan opuścił miecz i powiedział: „Idź w pokoju, gdzie chcesz; niech ci Bóg przebaczy i ja ci przebaczam” (według innej wersji wziął go nawet do swego domu w miejsce zabitego brata). Kiedy modlił się w pobliskim kościółku przemówił do niego Chrystus słowami: „Ponieważ przebaczyłeś swojemu wrogowi, pójdź za Mną”. Mimo protestów rodziny, zwłaszcza swojego ojca, wstąpił do klasztoru benedyktynów. Nie zagrzał tu jednak długo miejsca. Podjął walkę z symonią, co nie spodobało się jego przełożonym. Wystąpił z klasztoru i usunął się na ubocze. Osiadł w lasach w Vallombrosa (Vallis Umbrosae - Cienista Dolina) zbudował tam klasztor i założył zakon, którego członkowie są nazywani wallombrozjanami. Mnisi ci, wierni przesłaniu „ora et labora”, żyli bardzo skromnie, modląc się i sadząc las. Poznawali prawa rządzące życiem lasu, troszczyli się o drzewa, ptaki i zwierzęta leśne. Las dla św. Jana Gwalberta był przebogatą księgą, rozczytywał się w niej, w każdym drzewie, zwierzęciu, ptaku, roślinie widział ukrytą mądrość Boga Stwórcy i Jego dobroć. Jan Gwalbert zmarł 12 lipca 1073 r. w Passigniano pod Florencją. Kanonizowany został w 1193 r. przez papieża Celestyna III, a w 1951 r. ogłoszony przez papieża Piusa XII patronem ludzi lasu. Historia nadała mu także tytuł „bohater przebaczenia” ze względu na wielkie miłosierdzie, jakim się wykazał. Założony przez niego zakon istnieje do dzisiaj. Według jego zasad żyje około 100 zakonników w ośmiu klasztorach we Włoszech, Brazylii oraz Indiach. Jana Paweł II przypominał postać Jana Gwalberta. W 1987 r. w Dolomitach odprawił Mszę św. dla leśników przed kościółkiem Matki Bożej Śnieżnej. Mówił wówczas: „Jan Gwalbert (...) wraz ze swymi współbraćmi poświęcił się w leśnym zaciszu Apeninów Toskańskich modlitwie i sadzeniu lasów. Oddając się tej pracy, uczniowie św. Jana Gwalberta poznawali prawa rządzące życiem i wzrostem lasu. W czasach, kiedy nie istniała jeszcze żadna norma dotycząca leśnictwa, zakonnicy z Vallombrosa, pracując cierpliwie i wytrwale, odnajdywali właściwe metody pomnażania leśnych bogactw”. Papież Polak wspominał św. Jana także w 1999 r. przy okazji obchodów 1000-lecia urodzin świętego. Mimo to jego postać zdaje się nie być powszechnie znana. Warto to zmienić. Emerytowany profesor Uniwersytetu Przyrodniczego im. Augusta Cieszkowskiego w Poznaniu, leśnik i autor wspaniałych książek na temat kulturotwórczej roli lasu, Jerzy Wiśniewski, od wielu już lat apeluje i do leśników i do Episkopatu o godne uczczenie tego właściwego patrona ludzi lasu. Solidaryzując się z apelem zacnego profesora przytoczę jego słowa: „Warto by na rozstajach dróg, w rodzimych borach i lasach stawiano nie tylko kapliczki poświęcone patronowi myśliwych, ale także nieznanemu patronowi leśników. Będą to miejsca należnego kultu, a także podziękowania za pracę w lesie, który jest boskim dziełem stworzenia. A kiedy nadejdą ciemne chmury związane z pracą codzienną, reorganizacjami, bezrobociem, będzie można zawsze prosić o pomoc i wsparcie św. Jana Gwalberta, któremu losy leśników nie są obce”.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV przyjął prezydenta Ukrainy. Gotowość pomocy w rozmowach pokojowych

2025-07-09 15:22

[ TEMATY ]

Wołodymyr Zełenski

Papież Leon XIV

Vatican Media

Leon XIV przyjął w Castel Gandolfo prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i powtórzył gotowość przyjęcia w Watykanie przedstawicieli Rosji i Ukrainy na potrzeby negocjacji pokojowych.

Wołodymyr Zełenski przybył do Castel Gandolfo, gdzie letni wypoczynek spędza Leon XIV. Jak informuje Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej, podczas audiencji u Papieża rozmawiano o trwającym konflikcie oraz pilnej potrzebie znalezienia sprawiedliwego i trwałego pokoju.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję