Reklama

Stałość

Człowiek w swej naturze pozostaje niezmienny, zmienia się jedynie kontekst jego istnienia.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ostrzegam: dziś trochę się powymądrzam. Istnieje pewien dylemat kryjący się w odpowiedzi na pytanie: czy możliwy jest ruch w przypadku Pana Boga?

Klasyczni myśliciele katolicyzmu (Orygenes, Boecjusz, św. Tomasz, św. Bonawentura) przekonują, że Pan jest niezmienny. Inni natomiast, np. Alfred Whitehead, dowodzą, że doskonałość Boga realizuje się w procesie, w ruchu, a zatem zmienia się On w stosunku do zmiennego świata.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czuję, jak kilku czytelników w tym momencie się irytuje: czasy mamy coraz trudniejsze, a on nam tu będzie zagadki filozoficzne serwował! Rzecz jednak tkwi nie w poszukiwaniu paradoksów, a wręcz przeciwnie – mam intencję wskazania na fakt, że obszar niezmienności, trwałości, opoka dla działań, nie skurczył się, nie zmienił, nie został porwany wraz ze wzbierającym nurtem pozornych (postaram się to udowodnić w odniesieniu do natury ludzkiej) zmian.

Mógłbym, oczywiście, w tym momencie wykpić samego siebie, cytując „dziwaka z Królewca”, który mówił o „wewnętrznym imperatywie”, ale sens klarowania stałości właśnie teraz jest inny.

Kamienie węgielne sensu naszego istnienia – mimo medialnej nawały i technologicznej rewolucji – nawet nie drgnęły. Przypomnijmy więc podstawowe nazwy tych kamieni – zasady, które sprawiają, że stoimy najwyżej ze wszystkich Bożych stworzeń na ziemi.

Dzieciak tłucze ci drogi telefon komórkowy. Złość wzbiera automatycznie... Zatrzymaj jednak ten afekt. Nie eksploduj nim na zewnątrz. Pamiętaj – ten kamień ciągle pozostaje na swoim miejscu i mówi od pierwszych wieków po dziś: człowiek przed rzeczą, osoba przed zjawiskiem. Jeżeli człowieka masz za równego sobie, za podobny do siebie cud Bożej sprawczości, to hierarchia innych rzeczy porządkuje się jak przy użyciu najlepszych efektów specjalnych współczesnej kinematografii.

Grasz w internetowe szachy, nadchodzi moment, w którym rozegra się los partii... Kusi cię, aby zajrzeć do internetu i poszukać najlepszego zagrania. Nie rób tego, zasady gry wymagają wyłącznie twojego wysiłku i myślenia, nie dopuszczają sztucznego wspomagania. To kolejna twarda skała, na której warto budować. Jest na niej wyżłobiona zasada: etyka przed techniką!

Reklama

W naszym spacerze po „stałościach” posuńmy się zatem dalej.

Jesteś aktorem. Ktoś płaci ci za udział w reklamie propagującej zabijanie nienarodzonych dzieci. Myślisz: to tylko kolejne zadanie zawodowe, nic osobistego.

Błąd, kardynalna pomyłka – właśnie obojętnie przeszedłeś obok kolejnej fundamentalnej prawdy. Brzmi ona niezmiennie: „być” przed „mieć”!

Wreszcie wracamy do nieszczęsnego malca, który wyrządził szkodę naszej drogocennej zabawce. Ręka sama wznosi się w górę, aby niechybnie wylądować na jego tyłku. Coś jednak wstrzymuje dłoń mającą dać klapsa. Coś szepcze ci do ucha kolejną, niewzruszoną przez pozorny zamęt i zmiany, zasadę: miłosierdzie przed sprawiedliwością!

Nie chodzi tu, oczywiście, o nierozsądne wybaczanie zawsze i wszędzie, bez żadnych warunków. Nie jest to też brak przewidywania realnych konsekwencji własnych wyborów. To pełna świadomości decyzja, która ma na celu refleksję nad naturą prawdziwego bycia ludzi ze sobą. Przypomniałem jedynie podstawowe, najbardziej intuicyjnie wyczuwalne, a jednocześnie fundamentalne zasady.

I na koniec: człowiek w swej naturze pozostaje niezmienny. Zawsze ma w sobie te same żywioły, a zmienia się jedynie kontekst jego istnienia. Nigdy jednak ów kontekst nie przekracza jego etycznych zdolności, czasem wymaga po prostu większego namysłu. To się skończy, gdy ktoś zapragnie uczynić z nas bioroboty. Wtedy jednak niezmienny Bóg wyraźnie powie: dość!

2021-01-20 10:46

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Droga nawrócenia św. Augustyna

Benedykt XVI w jednym ze swoich rozważań przytoczył wiernym niezwykłą historię nawrócenia św. Augustyna, którego wspomnienie w Kościele obchodzimy 28 sierpnia.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół przyjaznych osobom LGBTQ+

2024-04-24 13:58

[ TEMATY ]

LGBT

PAP/Rafał Guz

„Bednarska" - I społeczne liceum ogólnokształcące im. Maharadży Jam Saheba Digvijay Sinhji w Warszawie zostało najwyżej ocenione w najnowszym rankingu szkół przyjaznych osobom LGBTQ+. Ranking przedstawiła Fundacja "GrowSpace" w siedzibie Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Ranking w gmachu MEN został zaprezentowany po raz pierwszy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję