W niedzielne popołudnie odwiedziło nas zaprzyjaźnione małżeństwo. Przy kawie rozmawialiśmy akurat o polityce, gdy wtem jedna z pań rzuciła pomysł:
- A może byśmy obejrzeli kolejny odcinek serialu Na dobre i na złe?
Film, stanowiący chyba obraz polskich marzeń na temat funkcjonowania służby zdrowia, tym razem zawierał także wątek wzajemnych relacji pary młodych ludzi, chłopca i dziewczyny studiujących medycynę.
Otóż chłopak oznajmił swoim rodzicom, że chce zamieszkać razem ze swoją dziewczyną, coś tam taniego wynajmą, będą sobie razem żyli i zobaczą, czy do siebie pasują. Argumentacja filmowych rodziców miała charakter ściśle ekonomiczny: Z czego będziecie żyli? Kto na to da pieniądze? Kto na to zarobi?
- To okropne, że można tak beznadziejnie myśleć - orzekła kategorycznie moja żona.
- Słuchaj, teraz są takie czasy, młodzi mieszkają i żyją z sobą bez ślubu. Taka jest dziś rzeczywistość - uświadamiała nas koleżanka.
- Ale to nie znaczy, że wolno i trzeba się z nią zgadzać. Są przecież w życiu jakieś zasady - upierała się moja żona.
- Może dla nas słowa o moralności i etyce jeszcze coś znaczą, ale nie dla młodych. Oni już żyją w innym świecie - koleżanka broniła swego stanowiska.
- I w tym świecie nie ma miejsca na moralność, na miłość, na wierność?! - moja żona była coraz bardziej wzburzona.
- Jest, tylko... młodzi ją inaczej pojmują....
- Chciałaś powiedzieć, że ją chyba zupełnie lekceważą...
- A co byś zrobiła, gdyby Twój syn przyszedł pewnego dnia i oznajmił, że się wyprowadza do swojej sympatii? - koleżanka żony użyła mocnego argumentu i kontynuowała:
- Przecież to Twoje dziecko, nie kochasz go? Nie zaakceptujesz jego wyborów?
- Właśnie, że nie! - moja żona, zawsze cicha i spokojna tym razem przypominała rozjuszoną lwicę. - Właśnie dlatego, że kocham moje dzieci, to muszę je przestrzegać przed tym, co jest złe. Jest jeszcze na świecie prawo Boże, są Boże przykazania, których bezkarnie nie wolno świadomie lekceważyć i przekraczać.
Miłość rodziców wobec dzieci jest czasem ślepa, bezkrytyczna, ale wtedy tak naprawdę nie jest prawdziwą miłością, tylko jej karykaturą, a wychowywanie nie jest wychowywaniem, tylko spełnianiem kolejnych kaprysów... Pedagogika chrześcijańska jasno precyzuje swój cel: wszechstronny rozwój człowieka, fizyczny, intelektualny, moralny. W dzisiejszym świecie ten trzeci wymiar wydaje się wręcz nieobecny. Zanika poczucie grzechu, szum świata czyni nas głuchymi na głos sumienia, zło udaje dobro... Jak wiele potrzeba roztropności, dyscypliny, by dobrze wychować nie tylko młodsze pokolenia, ale czasem i rodziców!
Pomóż w rozwoju naszego portalu