Jezus zmartwychwstał. Ale jeśli zmartwychwstał i żyje to gdzie Go można spotkać? Żeby Go spotkać, trzeba zacząć... Go szukać.
Szukamy - to chyba najlepsze słowo oddające naszą tęsknotę za Chrystusem. Dlaczego tęsknimy i gdzie Go szukamy? Dlaczego idziemy na Eucharystię, mając nadzieję, że w Tej godzinie Go
spotkamy? Chyba nie tylko dlatego, że nam nie wystarcza program telewizyjny, wygodny fotel i pilot w ręku; nie dlatego, że nic ciekawszego się wokół nas nie dzieje; nie dlatego, że nie mamy
innego pomysłu na ten czas, że inni idą?
Więc dlaczego?
Moim pragnieniem jest, aby usłyszeć słowa, te same, które kobiety usłyszały przy grobie: "Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu (...). Idzie przed wami
do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział" (Mk 16, 6-7). Bardzo tego pragnę i dlatego jestem na Eucharystii. Eucharystia - miejsce i czas, gdzie wypełniają się te słowa. Eucharystia
- nasza Galilea.
Jezus żyje - ale jak Go spotkać, jak doświadczyć Jego obecności? W odpowiedzi na to pytanie przypomina mi się pewna historia, która wydarzyła się w lipcowy dzień 1999 r. Wędrowałem
z młodzieżą po Bieszczadach. Tamtego dnia postanowiliśmy wybrać się na Rawki - dwa szczyty w Bieszczadach: Wielka Rawka (1304 m) i Mała Rawka (1271m).
Ze szczytu Wielkiej Rawki chcieliśmy podziwiać panoramę Ustrzyk Górnych i następnych pasm górskich połonin (Tarnicę, Połoninę Caryńską, Połoninę Wetlińską). Wyruszyliśmy z Wetliny. Pod Małą
Rawką zastała nas ogromna mgła, która utrudniała orientację w terenie.
Kiedy weszliśmy na szczyt Wielkiej Rawki, nie tylko nie było widać przepięknych, bieszczadzkich szczytów, ale w tej mgle musieliśmy uważać, aby się nie pogubić. Wtedy, w ten lipcowy dzień,
uświadomiłem sobie, że przecież i Ustrzyki są, i Tarnica jest, i Połoniny są - tylko ich nie widać.
Podobnie jest z naszym spotkaniem ze Zmartwychwstałym. On jest - tylko Go nie widać. Między nami a Nim "utrzymuje się mgła", która Go zasłania i sprawia, że nie widzimy Go w taki
sposób, jak innych ludzi. Nasze oczy są "zamglone". Wtedy, na Wielkiej Rawce odkryłem, że to nieważne, że Go nie widzę. Ważniejsza jest pewność, że On jest.
Na tym szczycie spotkaliśmy wędrowca. Powiedział: "Ile razy tutaj wchodzę, to zawsze jest inaczej, inna pogoda, inne widoki, inne doświadczenia. Zawsze coś innego się zauważy, przeżyje - mimo, iż
to ta sama góra". Podobnie jest ze Zmartwychwstałym i naszym życiem. Jezus zawsze przychodzi inaczej, w nowy i nieprzewidziany sposób. On nas wyprzedza w drodze do Galilei i każde
spotkanie z Nim jest w innym miejscu naszego życia, a więc zawsze jest nowe, niepowtarzalne.
Ale jak trafić do Galilei, gdzie spotkać Jezusa? Kard. Martini, poszukując odpowiedzi na te pytania, pisze: "Pan Zmartwychwstał, Pan żyje - ale gdzie? (...) Jezus żyje w Dwunastu, żyje we wszystkich,
którzy jednoczą się z Dwunastoma, by stanowić ciało Jezusa; żyje więc w Kościele, udzielając mu swej świętości, żyje we wszystkich swoich sakramentach. (...) I druga odpowiedź: nie
tylko patrzeć na Jezusa żyjącego, ale też dostrzegać, że Jezus przychodzi. On przychodzi zawsze, gdy powtarzamy Jego gesty, Jego słowa, kiedy łamiemy chleb i czynimy to, co kazał nam czynić, kiedy
żyjemy życiem, jakiego nas nauczył.
Nie pozostaje nam nic innego, jak prosić: "Panie otwórz nasze oczy, abyśmy Cię dostrzegli i spotkali; Panie rozwiej mgłę, która nam Ciebie zasłania".
Kiedy tamtego, lipcowego dnia schodziliśmy do schroniska, promienie słońca przedarły się przez mgłę i na chwilę odsłoniły naszym oczom piękno bieszczadzkich widoków. I my ujrzymy Zmartwychwstałego,
twarzą w twarz, ale dopiero w tajemnicy naszej śmierci, kiedy przekroczymy próg i przejdziemy z życia do Życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu