- A co dzisiaj pan tak sam na zakupach? - sprzedawca warzyw dopytuje stałego klienta.
- Żona jest w szpitalu... - smutno odpowiada mężczyzna.
- Co się stało?
- Grypę przeziębiła. Najpierw chciała ją przechodzić, ale się nie udało, no i nastąpiły jakieś komplikacje. Teraz już jest lepiej...
- I pan tak żeś na to pozwolił, żeby chora kobieta po dworzu łaziła? - w głosie handlarza daje się wyczuć oskarżycielską nutę.
- Wie pan, jak to teraz jest - usprawiedliwia się mężczyzna - wszystko się robi, żeby pracy nie stracić. Pracodawca krzywo patrzy na każdego, kto choruje i przynosi zwolnienie...
Ogromne bezrobocie powoduje destrukcję prawidłowych relacji między pracodawcą a pracownikiem. Zmiany w Kodeksie Pracy, dające większe uprawnienia pracodawcom, miały się przyczynić do zmniejszania
się bezrobocia. Gołym okiem widać, że tak się nie stało. Problem jest o wiele głębszy i nie tkwi w przepisach i rozwiązaniach administracyjnych i jurydycznych, ale w systemie
ekonomicznym.
Jak sama nazwa wskazuje, w Polsce ma obowiązywać Kodeks Pracy, a nie kodeks pracodawców - czy w innym wariancie - kodeks pracowników.
Pracy nie ma, więc pracodawca może w praktyce nie respektować żadnych praw pracowniczych. Komu się to nie podoba - niech idzie precz, na jego miejsce czeka kolejka chętnych do pracy... Pracownicy
najemni stają się więc powoli prawie niewolnikami.
Nikt nie ma ochoty chorować, tym bardziej ten, kto ma pracę. Niestety, czasem jednak choroba człowieka dopada, i trzeba się leczyć. Omamiani reklamami rozmaitych specyfików, faszerujemy się nimi
i tak próbujemy zwalczyć atakujące nas bakterie czy wirusy. Ale są choroby, które trzeba wyleżeć. Do takich należy właśnie grypa. Przeziębiona może mieć poważne następstwa, nawet niebezpieczne dla
życia.
Tylko czy w dobie polskiego, "wilczego" kapitalizmu ktokolwiek się przejmuje zdrowiem pracownika? Może nie bez sensu będzie przypomnienie niektórym pracodawcom, że pracownik - to też człowiek!
Pomóż w rozwoju naszego portalu