Początek nowego roku zawsze sprzyja podsumowaniom, wyliczeniom
i przedstawieniom rzeczywistości. Najlepiej jest to zrobić w formie
statystyki, która, łatwa w odbiorze, klarownie przedstawia daną sytuację.
W styczniu zarejestrowano w naszym województwie około
90 tysięcy bezrobotnych, przy ciągle rosnącym wskaźniku. Przy czym
w Krośnie Odrz., Żaganiu czy Żarach Urzędy Pracy nie miały żadnych
ofert. W Szprotawie bezrobotni próbowali zwrócić na siebie uwagę
okupując Urząd Pracy i salę posiedzeń Rady Miejskiej. Liczyli na
spotkania z parlamentarzystami i władzami miasta, jednak na niewiele
się to zdało. Nie mówiąc już o sytuacji, w której ci, którym zazwyczaj
nie starcza do końca miesiąca, i których bieda nie polega na zastanawianiu
się, czy kupić spodnie Levis´a, czy zwykłe bezfirmowe, ale z czego
ugotować obiad, zmuszeni byli, jak w Zielonej Górze, do odebrania
zasiłków kilka dni później.
Wielu z moich młodych znajomych nie ma pracy, o zasiłku
dla bezrobotnych nawet nie mają co marzyć, bo od razu po studiach
nie przysługuje. Gdzie jednak mają wypracować potrzebny rok, skoro
mimo wyższego wykształcenia nie ma dla nich żadnych ofert pracy?
Próbują dostać jakiekolwiek zajęcie, choćby w sklepie mięsnym, ale
wtedy pracodawca jest zdziwiony, jak z takim wykształceniem ktoś
chce pracować w sklepie. Chyba można, skoro nie ma innej propozycji,
a żyć trzeba. Porzuca się ideały, tylko co z tego, skoro nawet takiej
posady nie ma! Jak ochronić się w takiej sytuacji od kombinatorstwa
i kradzieży?! Nie do pozazdroszczenia jest także sytuacja tych, którym
zabrakło już tylko kilku lat do wieku emerytalnego.
Co myślą ci wszyscy, o których wyżej mowa, gdy słyszą
o podwyżce zarobków zawodowych parlamentarzystów o blisko 17%, przy
czym emerytury mają wzrosnąć tylko o 7,6%. Niektórzy posłowie mówią,
że będą przekazywać nadwyżkę z dochodów na cele charytatywne. Jeśli
rzeczywiście starczy im tyle dobrej woli, to będą w moich oczach
wielcy. Jak się ostatnio okazało, nie muszą się wykazywać. Prezydent
i premier odwołali swoją decyzję.
W "Rzeczpospolitej" przeczytałam wywiad z profesor Elżbietą
Tarkowską z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Mówi ona m.in.
o fatalnym pomyśle władz gminy Ursynów, która zaproponowała "stypendia"
dla osób, które przygarną bezdomnego psa. Kwota "stypendium" to kilkaset
złotych miesięcznie, to tyle za ile często przez cały miesiąc musi
wyżyć kilkuosobowa rodzina. W ten sposób powstaje przerażająca konkurencja
między potrzebą człowieka i zwierzęcia. Przecież utrzymanie schroniska
dla zwierząt jest o wiele tańsze, niż schroniska dla bezdomnych.
Dlaczego nikt nie zaproponuje "stypendiów" dla ośrodków, które prowadzą
schroniska dla najbiedniejszych. Czy widok błąkającego się bezpańskiego
psa wzrusza bardziej niż leżący w kartonach człowiek? Jak widać,
na ulicy jest ich tak samo dużo, choć trudne to porównanie. Nie wspomnę
już o charakterze wychowawczym tego przedsięwzięcia.
Na zakończenie chciałabym tylko na jedno zwrócić uwagę.
Naprawdę wielce się musi nastarać człowiek, by w takiej rzeczywistości
nie stracić swej godności i nie zapomnieć o istotnych wartościach.
Nie chodzi mi tu tylko o tych biednych, ale także o bogatych. Rozliczani
bowiem będziemy także z tego, co mogliśmy zrobić a nie zrobiliśmy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu