Wiesz, ja tylko czekam, aż zniosą te ograniczenia pandemiczne, i daję drapaka za granicę. Poczekam tam, aż zrobi się normalnie. Nie jestem frajerem, aby czekać na to, aż mnie wezmą do woja – takie słowa usłyszałem ostatnio od człowieka, którego dotąd uważałem za porządnego. Nie było to zresztą pierwsze tego typu oświadczenie, z którym się spotkałem. Inny człowiek, biznesmen, któremu całkiem nieźle idzie, powiedział mi wprost, że nie ma zamiaru ginąć za Morawieckiego, Kaczyńskiego i spółkę.
Reklama
– A za Polskę? – zapytałem naiwnie.
– A co to takiego? Ile ona mi dała? – usłyszałem w odpowiedzi.
Spuściłem głowę i wróciłem do domu. Dziś dominuje przekonanie, że ojczyzna nie stanowi większej wartości, jest przeżytkiem, archaizmem... Teraz modne są zupełnie inne przywiązania.