Reklama

Kultura

Ja z Panem Bogiem nie dyskutuję

Dla jednych był genialnym kompozytorem, dla innych – wzorem katolika. Są też tacy, dla których to... idealny kandydat na ołtarze.

Niedziela Ogólnopolska 16/2025, str. 31-33

[ TEMATY ]

Wojciech Kilar

Magdalena Pijewska

Wojciech Kilar

Wojciech Kilar

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Poznali się w stanie wojennym na Jasnej Górze i od razu poczuli duchową więź, jakby znali się od zawsze. Zdzisław Sowiński, przyjaciel Wojciecha Kilara, pomysłodawca i współreżyser filmu o nim oraz autor m.in. dwóch wystaw fotograficznych, nie widzi w tym przypadku. Sam mocno związany z Jasną Górą przyznaje z przekonaniem: „Ja chyba po tom się narodził, żeby spotkać Wojtka i zaświadczyć o jego świętości”.

Z nami dzieli się opowieścią o tym, jak niezwykłym człowiekiem był jeden z najznamienitszych polskich artystów, który wyznał, że nieważne, czy dany utwór jest requiem, mszą lub pasją. „To również mogą być adagio, menuet, polka, krakowiak, jakaś piosneczka – byle ta muzyka była święta, czyli po prostu dobra i czysta”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zanurzony w duchowości

– Wojciech był umocowany w rzeczywistości i w duchowości. Nazwałbym go mistrzem duchowej głębi i niuansów duszy – bo jak nikt potrafił wyłuskiwać z gąszczu wielości te najistotniejsze rzeczy. A mówił o tych sprawach bardzo prosto: „Ja z Panem Bogiem nie będę dyskutować. Bo jak można dyskutować z czymś bezgranicznie dobrym?”.

Z naszych rozmów wynikało, że ma ogromną wiedzę teologiczną, filozoficzną; że w małym palcu ma polską i światową literaturę, nie mówiąc o oczywistej wiedzy muzycznej.

Parafianin

Reklama

Był czynnym parafianinem. Mało, że ufundował dzwony do „swojego” kościoła, on żył tą parafią jako wspólnotą, mocno się w niej udzielał. Kluczową rolę w życiu Wojtka odegrała Jasna Góra, codzienność jednak wypełniała parafia. To niezwykłe we współczesnym zwariowanym świecie, gdzie ci tzw. wielcy na ogół albo źle mówią o Kościele, albo obojętnie milczą.

Wojtek miał brewiarz kapłański i codziennie go odmawiał. To go umacniało duchowo. Mówił: ofiarowuję to za kapłanów, którzy ten obowiązek zaniedbują. W ogóle bardzo cenił kapłanów.

Czuł się ogromnie związany z Kościołem jako jego członek, wykazywał się jednak dużą tolerancją, bo wiedział, że dobro w chrześcijaństwie można realizować na różnych szczeblach. Zdawał sobie sprawę, że Kościół ze swej natury jest święty – daje jednocześnie szansę na duchowe odradzanie się – i to jest jego siła.

Modlitwa jak tlen

W każdej marynarce miał różaniec. Bo Różaniec to była jego codzienna modlitwa, podobnie jak Apel Jasnogórski. Były dla niego jak tlen.

Kiedyś zaprosił mnie do Warszawy, jechaliśmy jego samochodem wraz z jego ukochaną żoną Basią. W drodze odmawialiśmy Różaniec. Ale jedno, co mnie szczególnie uderzyło – przed każdą kapliczką, każdym krzyżem, kościołem czynił znak krzyża św. To było dla niego naturalne, po prostu zawsze tak robił.

Przyjaźń

Reklama

Wojtek bardzo długo się zaprzyjaźniał. Nigdy mnie nie odrzucał, ale zdawałem sobie sprawę, że był bardzo wyczulony na to, by nie tracić czasu – nie poświęcać go ludziom, którzy próbowali go osłabiać duchowo. Wierzył, że szatan ima się w tym względzie różnych sposobów, i bardzo się tego obawiał. Wiedziałem przy tym, że przyjaźnić się z Wojtkiem to musieć zachowywać się bardzo moralnie i etycznie. Bo on nie akceptował duchowej bylejakości. Był szalenie tolerancyjny, ale tutaj miał najwyższe wymagania.

Szybko zauważyłem, że nadajemy na tych samych falach. Traktuję to w kategoriach prawie że cudu, bo zwykle ludzie przecież się różnią, a u nas... to była zbieżność absolutna. Nie trwoniliśmy czasu na czcze gadanie, tylko skupialiśmy się na pogłębianiu pewnych wartości.

Pewnego dnia powiedziałem: „Wojtku, obawiam się, że zbyt mocno absorbuję cię swoją osobą, może należałoby ograniczyć nasze kontakty”. A on na to: „Zdzisiu, tylko nie to... Ty jesteś moim największym przyjacielem”. To dodało mi odwagi. Potrzebowaliśmy się nawzajem.

Kiedyś zaproponował, byśmy nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Były między nami maksymalna otwartość i bezgraniczne zaufanie. Był bardzo szczery i wszystko, co mówił, musiało mieć pokrycie w rzeczywistości. Czystość absolutna. Dużo mi powiedział o swoim życiu, w którym wiele momentów było naprawdę dramatycznych... Rok 1981 – publiczny sprzeciw Wojciecha wobec stanu wojennego – spowodował odcięcie wszelkich źródeł dochodu. Basia i Wojciech mieli przed sobą widmo głodowania. Wówczas powiedziałem: „Wojteczku, wytrwaj, a zwyciężysz”. Znalazłem sposób, aby im pomóc. I to była nasza wielka tajemnica. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że życie Wojtka jest zagrożone.

Jasna Góra

Wojtek żywił ogromne nabożeństwo do Matki Bożej Jasnogórskiej.

Reklama

Po każdym jego wyjeździe z Jasnej Góry wieczorem rozmawialiśmy przez telefon. I to były bardzo długie rozmowy. Biły wtedy z niego taka niewysłowiona radość i wdzięczność. Nieraz mówił: „Wyjeżdżałem do Częstochowy taki jakiś stłumiony, a wracam pełen radości”. U niego to było autentyczne. A ja już wtedy byłem przekonany, że to jest człowiek prawdziwie maryjny. Powtarzał: „Kto nie kocha Maryi, nie wie, ile traci”.

Im więcej o tym myślę, tym większego nabieram przekonania, że gdybym przed laty nie znalazł się na Jasnej Górze i nie związał się z nią tak mocno, gdyby ojcowie paulini nie obdarzyli mnie takim zaufaniem i nie poznałbym tak dobrze tego miejsca, to nigdy bym nie spotkał Wojtka w tym wymiarze. Również gdyby nie Jasna Góra, nigdy by nie powstał film o Wojtku takim, jaki był naprawdę. To jest logiczny ciąg życia. Zaryzykuję stwierdzenie, że to są dowody na istnienie Pana Boga.

Dewot, który bał się pychy

Chyba jak każdy, kto coś w życiu osiągnął, miał swoich cichych wrogów. Nadali mu nawet przydomek: dewot. Nie zdawali sobie jednak sprawy, że on przez to jeszcze bardziej będzie pogłębiał swoją wiarę i czuwał nad sobą. Kiedyś powiedział, że jeżeli ktoś chce się na nim wzorować, to bardzo dobrze, ale nikomu nie zamierzał nic narzucać. To był z jego strony prawdziwy heroizm, że do końca skutecznie opierał się naporowi środowiska – potężnego, opiniotwórczego.

Reklama

Za największy grzech człowieka uważał pychę. Mówił o niej, że jest matką wszystkich grzechów. I miał świadomość, że gdyby wpadł w sidła pychy, to byłby jego koniec – jako człowieka, a nawet jako artysty. Nieraz nie sposób było mu powiedzieć coś miłego, bo reagował słowami: nie wpędzaj mnie w pychę! Był człowiekiem bardzo wymagającym, ale najwięcej wymagał od siebie. Mawiał: „Jeżeli mam oczekiwania wobec innych, to przede wszystkim sam muszę być w porządku. Od siebie zaczynam”.

Skromność

Żył bardzo skromnie, do samego końca. Długo nie miał własnego domu, a był niesamowitym „domusiem”. Jego prywatność, dom – to była świętość.

Miał zdrowy dystans do rzeczy doczesnych. Powiedział mi kiedyś: „Zdzisiu, ja nie jestem kolekcjonerem banknotów” – i tego się trzymał. Uważał, że pieniądz jest dobrym sługą, ale złym panem. Trzeba nad tym czuwać, aby nie wpaść w sidła zła.

Jego sytuacja materialna się polepszyła, gdy zaczął pisać muzykę do zagranicznych filmów. Ale on nigdy sam o to nie zabiegał. Już w Hollywood, gdy muzycy nagrywali jego muzykę, on bardzo szybko akceptował to, co grają. Gdy dowiedział się, że w ten sposób de facto zmniejsza ich dochody – bo im więcej prób, tym większa gaża – autentycznie się tym zmartwił, miał poczucie winy.

Dobro: słowo klucz

„Zdzisiu, cóż by były warte twoja fotografia, twoje filmy, moja muzyka, gdybyśmy nie szukali dobra”... Wojtek miał właściwy układ wartości. Kierował się prostą zasadą: jeśli nie będziesz dobrym człowiekiem, to nie będziesz dobrze tworzył. To było zbieżne z tym, co sam myślę o życiu, ale on to nazwał wprost. To wypływało u niego z serca, z głębi. Z przekonania. Powiedział mi kiedyś, że chciałby, aby go zapamiętać jako dobrego człowieka...

Reklama

Był bardzo wrażliwy na krzywdę innych. Ilekroć był w aptece, nasłuchiwał, czy ktoś nie potrzebuje pomocy w zapłaceniu za lekarstwa. Gdy komuś brakowało, on płacił. W ogóle pomagał wielu ludziom, ale się tym nie chwalił.

Pamiętam też taką przedziwną sytuację, której sam byłem świadkiem. Szliśmy razem i w okolicy Jasnej Góry Wojtek rozglądał się, czy komuś nie trzeba pomóc przejść przez ulicę. Zauważył jedną panią, a przyglądała się temu milicja. Ktoś uznał, że on tę panią zaczepia, milicjanci zaczęli go legitymować. A on chciał tylko zwyczajnie, po ludzku pomóc... Diabeł podsuwał mu takie próby: chcesz pomóc? Pomagaj, ale licz się z tym, że czasem otrzymasz za to karę.

Patron na dziś

Dużo rozmawialiśmy o Polsce, to były długie, czasem trudne rozmowy. Bardzo przeżywał – wspólnie przeżywaliśmy – co niedobrego się działo w kraju. Wielki polski patriota. I uważam, że to jest dobry patron na nasze czasy. Wielki człowiek tego świata, który hardo mówi: nie tędy droga! Nazywajcie mnie dewotem, poniewierajcie mnie, ale mnie nie zmienicie, jeżeli chodzi o te wartości, które uważam za najświętsze, największe. Mógł mieć bardzo dużo, a wybrał to, co najważniejsze. Realizował to w życiu, dawał przykład, nazywał rzeczy po imieniu. Uważał, że w życiu każdy czas jest dobry, o ile przyjmiemy go od Boga z wdzięcznością.

Świętość

Reklama

Na kilka lat przed śmiercią odważyłem się powiedzieć mu: „Wojtku, uważam, że jeżeli się nie zmienisz, to będziesz kandydatem na ołtarze”. On spojrzał na mnie i po chwili milczenia odparł: „Oj, Zdzisiu, Zdzisiu...”. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, tak jakby chciał samemu sobie powiedzieć, że to chyba nieosiągalne. Ale jestem pewny, że to na trwałe utkwiło w jego duszy i sercu.

Po śmierci Wojtka te słowa do mnie powróciły – bo nic się nie zmieniło. Dużo analizowałem, myśli o tym wracały do mnie nieustannie. Pojawiły się też nowe fakty, które utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Decyzję o moich zamiarach uzależniłem od rozmowy z ojcem archidiecezji częstochowskiej abp. Wacławem Depo. A on mnie umocnił i pobłogosławił.

Jest wiele osób, które tak jak ja mogą zaświadczyć, że Wojciech Kilar był naprawdę niezwykłym człowiekiem. Moim, i nie tylko moim, zdaniem – takim, który zasługuje na chwałę ołtarzy.

2025-04-14 14:19

Ocena: +24 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: Nadzwyczajny koncert poświęcony twórczości Wojciecha Kilara

Po raz pierwszy w TAURON Arenie Kraków Polska Orkiestra Radiowa i chór pod dyrekcją Macieja Sztora wykonają Koncert Muzyki Filmowej poświęcony twórczości wybitnego polskiego kompozytora Wojciecha Kilara. Partie solowe zaśpiewają Anna Lasota i Jasin Rammal-Rykała, a narrację poprowadzi Magda Miśka-Jackowska. Koncert najbardziej znanych tematów filmowych skomponowanych przez Wojciecha Kilara wzbogaci projekcja na wielkim ekranie kinowym fragmentów filmów oraz najsłynniejszych filmowych kadrów.

Podczas krakowskiego koncertu zaprezentowane zostaną słynne suity orkiestrowe z takich kinowych dzieł jak: „Pan Tadeusz”, „Ziemia obiecana”, „Przygody pana Michała”, „Trędowata”, „Zemsta”, „Kronika wypadków miłosnych”. W programie koncertu znajdą się także nowe utwory z filmów „Faustyna”, „Sami swoi” i kultowego „Rejsu”. Oprócz klasyki kina polskiego wykonane zostaną dzieła będące owocem międzynarodowej współpracy Kilara z wytwórniami europejskimi i hollywoodzkimi: „Pianista”, „Dracula” „Dziewiąte wrota”, „Król ostatnich dni”, „Portret damy”.
CZYTAJ DALEJ

Jutro przypada 1700. rocznica rozpoczęcia Soboru Nicejskiego

2025-07-18 16:12

[ TEMATY ]

Sobór Nicejski

1700. rocznica

wikipedia/Francesco Gasparetti from Senigallia, Italy

Wnętrze wybudowanej za panowania Konstantyna bazyliki w Rzymie, współcześnie Basilica dei Santi Silvestro e Martino ai Monti. Według tradycji spotkali się w niej biskupi Italii, aby uzgodnić wspólne stanowisko przed obradami w Nicei.

Wnętrze wybudowanej za panowania Konstantyna bazyliki w Rzymie, współcześnie Basilica dei Santi Silvestro e Martino ai Monti. Według tradycji spotkali się w niej biskupi Italii, aby uzgodnić wspólne stanowisko przed obradami w Nicei.

Jutro przypada 1700. rocznica rozpoczęcia Soboru Nicejskiego - pierwszego soboru chrześcijaństwa. Przyjęto na nim wyznanie wiary, potwierdzające bóstwo Chrystusa w sporze arianami, a także ustalono wspólną dla całego Kościoła datę Wielkanocy.

Pierwsze historii zgromadzenie wszystkich biskupów Kościoła, zwołane przez cesarza Konstantyna, trwało od 19 do 25 lipca 325 roku w pałacu cesarskim w Nicei (dzisiejszy Iznik w Turcji). Dokładna liczba jego uczestników nie jest znana, ale historycy na ogół przyjmują, że było ich około 220. Oprócz biskupów, byli wśród nich także przedstawiciele tych biskupów, którzy nie mogli przyjechać osobiście: tzw. chorepiskopi (dosłownie: biskupi wiejscy, reprezentujący biskupa w odległych częściach diecezji - pierwowzór dzisiejszych biskupów pomocniczych), prezbiterzy i diakoni, którzy mieli prawo głosu w imieniu swoich biskupów. Tak było w przypadku biskupa Rzymu - Sylwestra, który nie przybył do Nicei, lecz wysłał w swoim imieniu dwóch prezbiterów: Witona i Wincencjusza. Pracom soboru przewodniczył biskup Hozjusz z Kordoby, w dzisiejszej Hiszpanii.
CZYTAJ DALEJ

Szkoła duchów: Ministerialna reforma, która niszczy wieś?

2025-07-18 17:20

[ TEMATY ]

reforma oświaty

Andrzej Sosnowski

system oświaty

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Czy naprawdę chcemy budować system oświaty, w którym edukacyjny los dziecka zależy od kodu pocztowego?

Minister Edukacji (już nie Narodowej) skierowała do konsultacji projekt nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, który zakłada m.in. możliwość łączenia klas i tworzenia zespołów szkół w związku ze spadkiem liczby uczniów. Choć celem zmian ma być dostosowanie systemu edukacji do realiów demograficznych, propozycje budzą niepokój w środowiskach lokalnych, zwłaszcza na terenach wiejskich. Czy może to oznaczać faktyczną degradację jakości nauczania i przyspieszenie procesu likwidacji małych szkół
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję