Boże Ciało. Procesja uliczkami osiedlowymi Częstochowy: Zródlana, Powstańców, Sosnowa, Botaniczna, Kasztanowa. Stare znajome twarze, znane kąty, pstrokata, może nawet śmieszna dekoracja ulic (kolorowe
wstążki na sznurkach). Dużo młodych ludzi. Gdzieś tam z przodu pod przekrzywionym baldachimem śpiewa ksiądz, organista i garstka osób. Reszta milczy albo rozmawia. Taki osiedlowy
spacer? Ludzie gaworzą: byłam u tamtej, znowu nie wypłacili, w Tesco promocja, dokopiemy tym Krzyżakom z Torunia (w porze procesji odbywa się w Częstochowie
ważny mecz żużlowy z drużyną z Torunia).
I wreszcie ołtarz. Przy Kasztanowej, trzeci w tej procesji. Na zawieszonym płótnie portret Prymasa Kardynała Wyszyńskiego, napis: "Non possumus" i daty 1953-2003. Krótka modlitwa
i bardzo krótkie kazanie. Ksiądz przypomina dwa fakty z życia Kardynała. Rok 1953 - przyszli ubowcy po Prymasa. Jego pies ugryzł jednego z nich. Ksiądz Prymas poprosił
siostrę zakonną, aby opatrzyła rany. Ofiara opatruje Kata. I fakt drugi: 1956 r. - przywożą Bieruta z Moskwy. W trumnie. Ksiądz Prymas odprawia Mszę św. w jego
intencji. Ofiara modli się za Kata. I nagle, gdzieś z boku słyszę głos chłopaka skierowany do kolegi. "Ty, stary, ten Wyszyński to był gość". Jakiś wewnętrzny głos przypomina
mi w tej chwili inną scenę. Papież u Ali Agcy w celi.
Powiecie, że to nie to samo, że to inna skala. Nie, wcale nie inna. Cały czas, ciągle chodzi o to samo. Człowiek był doskonały, tę doskonałość utracił, ale ją może odzyskać. Każdy człowiek
i zawsze, i wszędzie.
Dzięki mądremu księdzu, który podczas procesji tymi dwoma przykładami spowodował refleksję u chłopaka z ulicy, zrozumiałem po raz kolejny, jak głęboka jest Ewangelia. I jak
prosta, jak bliska. Jest wszędzie - w domu, na ulicy, w pracy. A propos Prymasa: masz rację młody człowieku - to był Gość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu