Mówienie o wieczności nie jest marzycielstwem ani fantazjowaniem, lecz jest życiem tu i teraz, ale z nadzieją – z ufną nadzieją na spotkanie z Bogiem. Nadzieja rozumiana w ten sposób zawsze kojarzy mi się z mocnym łańcuchem zwisającym z nieba. Myślę też, że wielu z nas, stojąc w tych listopadowych dniach przy grobach bliskich, ma jednak nadzieję, iż kiedyś się z nimi spotka. Pociesza nas myśl, że grób to nie koniec...
By poczuć prawdziwy smak życia, trzeba pamiętać o śmierci. Oriana Fallaci, słynna włoska dziennikarka, którą New York Post nazwał „sumieniem Europy”, wyznała kiedyś: „Śmierć kapie jak woda z nieszczelnego kranu, kapie, ale nie nadchodzi. Wiesz jednak, że przyjdzie, i nie chcesz, żeby to się stało, choć będzie to dla ciebie wyzwolenie”. Śmierć jest przecież równie oczywista jak życie, ale dopiero gdy się z nią zderzamy, przekonujemy się, że życie wcale nie jest czymś oczywistym, jest raczej prezentem, darem.
Cmentarz powinien stać się miejscem, gdzie budzi się w nas głębsza refleksja nad wiecznością, nad tym, co po śmierci, o której w codziennym zabieganiu zazwyczaj nie myślimy. Pytania o życie i śmierć od zawsze intrygowały ludzi. A im dłużej człowiek żyje, tym większy bagaż pytań o kwestie ostateczne dźwiga na swoich barkach. Nie da się chyba uciec od świadomości, że teraźniejszość z przyszłością może zjednoczyć tylko wieczność.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
