2 sierpnia przypada uroczystość Najświętszej Panny Anielskiej, od pokoleń czczonej w tym imieniu przez Kościół. Początek tego święta wywodzi się od św. Franciszka, który otrzymał od Benedyktynów
małą kapliczkę, zbudowaną na cześć Najświętszej Panny jako Królowej Aniołów. W kaplicy tej, zanosząc do Maryi gorące modły, miewał objawienia. Pewnego razu modlił się o nawrócenie
grzeszników, a widząc Pana Jezusa i Jego Matkę w otoczeniu aniołów prosił, aby każdy grzesznik, który był w tej kaplicy i modlił się po dobrze odprawionej
spowiedzi, dostąpił odpustu zupełnego. Otrzymał odpowiedź, że prośba jego została wysłuchana, byle poszedł do papieża i przed nim ponowił swoją prośbę. Święty udał się do ówczesnego papieża
Honoriusza III i wyjednał żądaną łaskę. Z czasem przywilej odpustu został rozszerzony przez papieża Grzegorza XV na wszystkie kościoły Zakonu św. Franciszka.
Matka Boża z aniołami pojawia się w ludowych apokryfach. Niektóre z tych legend barwnie i sugestywnie opowiadają o tym, jak Matka Boża w towarzystwie
aniołów schodzi do ludzi na ziemię, by pomagać towarzyszyć w trudach ziemskiej wędrówki. Jak powiadają starsi ludzie, Matka Boża zawsze troszczy się w niebie, żeby wszyscy ludzie
byli dobrzy - a jeżeli zauważy, że jakaś bieda ma zejść na świat, to "póty się frasuje, aż jakąś pociechę wymyśli".
Nie sposób nie przytoczyć w tym miejscu jednej z tych pięknych legend, która opowiada, jak to Matka Boża przyszła kiedyś za czasów króla Sobieskiego do mieszkańców
lubelskiej ziemi, chcąc dodać im sił i otuchy do wytrwania na złe czasy, które miały nadejść. Bo choć Jan był dobrym królem, to w niebie wiedzieli, że po nim przyjdą źli królowie
i że Polska zacznie się chylić ku upadkowi. Otóż Matka Boża idzie przez lasy iglaste, gęste i zielone, mija jeziora jak lusterka błyszczące i myśli, i modli
się, żeby ludzkie serca zrozumiały, że w Polsce będzie źle i żeby się ku dobremu nawróciły. Naraz do Jej stóp potoczył się duży kamień i cały się trząsł. Pomyślała Matka
Boża, że to chyba sam kamień lubelski się wzruszył tą Jej łaską. Przyklękła nad nim rozczulona i przytuliła do niego twarz z radością, że tutaj muszą być dobre ludzkie serca, skoro
wzruszają się nawet kamienie. A kiedy podniosła się z ziemi, kamień przez wdzięczność zatrzymał na sobie wizerunek Jej i Dzieciątka, które tuliła w ramionach.
Uradowała się Matka Boża i wezwała skrzydlatych serafinów z nieba, żeby kamień ponieśli ludziom na dowód Jej opieki i położyli go nad łąkami, na polnej gruszy, kiedy pastuszkowie
zejdą z pastwiska. Tak też aniołowie zrobili. Pierwszy dojrzał obraz na gruszy mały pastuszek, który rozpromieniony pognał do wsi z wiadomością o cudzie, prosząc gorąco:
"Matko Boża nie przepadnij, zostań, żeby Cię wszyscy ludzie tak jak ja zobaczyli". I zrobił się na wsi ruch i razem z pastuszkiem przybiegło na pastwisko mnóstwo ludzi.
Dziedzic wioski był pobożny, więc kiedy zobaczył zjawisko, kazał wystawić kaplicę dokoła gruszy, żeby ją razem z obrazem zachować. I chodzili do kaplicy ludzie z pielgrzymkami
modlić się - przez całe pokolenia. A jak kto był chory, to prosił o zdrowie, a kto był w jakiej biedzie, to prosił o pomoc. I wielu z nich
było wysłuchanych. Z kaplicy z czasem rozbudował się kościół, wokół którego zaczęli osiedlać się ludzie. Z powodu pięknych, daleko ciągnących się lasów miejscowość ta
otrzymała nazwę Leśnej, a cudowną Matkę Bożą lud nazwał Leśniańską.
Pielgrzymki jak dawniej, tak i teraz idą i jadą pokłonić się Matce Bożej, co z nieba do prostych ludzi zeszła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu