Nazwa "Ziemia Święta" - Terra Sancta nie istnieje na żadnej
współczesnej mapie. Jednak dla chrześcijan wszystkich kontynentów
jest i będzie zawsze aktualna. Oznacza bowiem centrum chrześcijańskiego
kultu, upragniony cel wszystkich pielgrzymek. Przybywają tutaj wierni,
aby podążać śladami Zbawiciela, który na tej ziemi, uświęconej Jego
fizyczną obecnością, żył i nauczał.
Pod koniec marca 1989 r. zostałem zaproszony przez Księdza
Biskupa, abym przewodniczył pielgrzymce księży naszej diecezji do
Ziemi Świętej. 25-osobowa grupa pątników wyruszyła samolotem w bardzo
ciekawą podróż...
W trwającym Wielkim Poście wszystkie przeżycia odżywają
na nowo i stają się tak bliskie, godne wspomnienia. Stajemy w punkcie
najważniejszym.
Bazylika Grobu Pańskiego tworzy zwarty kompleks architektoniczny,
utworzony przez połączenie pod jednym dachem kaplic: Grobu, Kalwarii
i kościoła Znalezienia Krzyża. Patrząc na odwieczne mury, zbudowane
z prymitywnie ciosanych kamieni, wznoszące się obok gładkich ścian
nowszych konstrukcji, domyślamy się burzliwych dziejów świątyni.
W czasach Chrystusa Kalwaria, czyli Golgota była okrągłym, skalistym
pagórkiem, położonym wówczas poza murami Jerozolimy. Tam stał krzyż
Jezusa. Wiemy też, że ciało Zbawiciela zostało złożone w nowym grobie,
należącym do Józefa z Arymatei. Grób znajdował się w pobliżu Kalwarii,
w ogrodzie. Składał się - zgodnie z ówczesnym zwyczajem - z dwóch
pomieszczeń wykutych w skale. Pierwsze z nich tworzyło jakby "przedpokój",
drugie było właściwym grobem. Ciało było złożone w "skrzyni", ale
wykutej w skale i przykrytej wielką płytą kamienną. Wejście zasunięto
ogromnym kamieniem, który wchodził w szczeliny wykute w skale i posunięty
w jedną stronę zamykał wejście, a w drugą odsłaniał je.
Obecnie kaplice i ołtarze bazyliki należą do różnych
obrządków chrześcijańskich. Z przejęciem przesuwamy się w mroczny
głąb bazyliki. Jej monumentalność przytłacza nas powagą, ciężarem
swych dziejów, swego sakralnego znaczenia. Parafrazując Napoleona
można by powiedzieć, że z tych starych murów i kapiteli masywnych
romańskich kolumn, patrzą na nas wieki. Pełni podziwu oglądamy czerwonawy,
okolony oliwnymi lampami Kamień Namaszczenia (ciała Jezusa przez
Józefa z Arymatei i Nikodema). Wyjmuję Pismo Święte i czytam urywek
o tym zdarzeniu. Z wielką uwagą i wzruszeniem słuchamy tych słów.
Wchodzimy dalej do ormiańskiej kaplicy Znalezienia Krzyża (przez
św. Helenę), potem do Kalwarii, która składa się z dwóch kaplic:
po prawej stronie kaplica do liturgii rzymskiej, gdzie często sprawowaliśmy
Najświętszą Ofiarę, a po lewej stronie - dla liturgii greckiej. I
znów słowa Pisma Świetego stają się bliższe. Mijamy Katkolikon, czyli
chór obrządku greckiego, dawny chór kanoniczny i zatrzymujemy się
w centralnej części bazyliki. Tutaj nie ma ciszy. Pieśni i głośne
modlitwy rozbrzmiewają z kaplic różnych obrządków na chwałę jednego
Pana. To sprawia, że świątynia staje się podobna do Wieczernika w
dniu Zesłania Ducha Świętego, gdzie wielu ludzi przemawiało do Boga
różnymi językami.
Kapłani naszej pielgrzymki oczekują na swoją kolejkę
wejścia do Grobu. Trwa to długo, bo zebrało się dużo oczekujących,
a w sanktuarium ze względu na jego małe rozmiary (2,07 m na 1,93m),
mogą przebywać równocześnie tylko cztery osoby. Wreszcie wąskim,
niskim wejściem przesuwam się wraz z księżmi: A. Ziejewskim, K. Wilczyńskim
i Z. Jeruzalem do małego pomieszczenia, niby groty. Na ścianie, na
wprost wejścia wisi złocista ikona - Matka Boża Bolesna. Po prawej
stronie, nieco wyżej wśród kwiatów, jarzą się świece, niżej pod nimi,
na chropowatym bloku skalnym leży płyta marmurowa, przypominająca
szeroką ławę. Ta surowa skała służyła Ciału Jezusa jako miejsce spoczynku.
Klękamy i całujemy ten ołtarz. Myślą cofamy się do wydarzenia sprzed
dwóch tysięcy lat. Dziękujemy Bogu za wielką łaskę, która nas do
tego Miejsca przywiodła, za możność spojrzenia na kamień, uświęcony
bezpośrednim dotknięciem Ciała Zbawiciela, za wspomnienie, które
zachowamy w swej pamięci na zawsze. Ale tylko parę chwil możemy tu
pozostać. Opuszczamy Grób Pański w zadumie. Czy ktoś z naszej szczecińskiej
grupy jeszcze tutaj powróci? Czy któryś z kapłanów przyprowadzi tutaj
swoją pielgrzymkę? Po latach stwierdzam, że byli, że przyprowadzili
innych, że przeżywali znów na nowo te zbawcze wydarzenia.
Do tych kilku impresji z Grobu Pańskiego, wybranych ze
wspaniałej części naszych pątniczych dni, warto by jeszcze dorzucić
kilka słów o najważniejszym sakralnym "polonicum" jerozolimskim.
Oto na Górze Oliwnej w Getsemani wznosi się kościół Agonii, upamiętniający
modlitwę Jezusa przed męką. Świątynia została zbudowana w latach
1920-24 z ofiar złożonych przez wiernych z wielu państw, stąd zwana
jest też Kościołem Narodów. Flagi tych państw są uwidocznione w mozaice
na suficie kościoła. Wewnątrz, po prawej stronie nawy głównej, żołnierze
polscy II wojny światowej ufundowali ołtarz, a nad nim wielką mozaikę
przedstawiającą Matkę Bożą. W dolnym prawym rogu tej mozaiki widnieje
biały orzeł. W taki sposób wyrazili swoją tęsknotę do dalekiej Ojczyzny,
głęboką wiarę i ufność w pomoc i opiekę Maryi.
Naprawdę, nie zdołałem chyba oddać słowami, tych nieuchwytnych
dla ludzkiej mowy doznań, o jakie wzbogaciła się nasza kapłańska
osobowość i serce. Jednak za te wspaniałe przeżycia Bogu niech będą
dzięki!
Pomóż w rozwoju naszego portalu