Miała piętnaście lat, kiedy skończyła się wojna. Wracała do
Warszawy i podziwiała piękne krajobrazy niemieckich landów usiłując
zrozumieć tajemnicę dobra i zła, które siedzą w człowieku. Jak to
możliwe - myślała - że wśród takiej wspaniałej przyrody kiełkuje
i wyrasta zło? Nie wiedziała, że w niedalekiej przyszłości będzie
o tym pisać książki i wiersze. Za sobą zostawiała koszmar warszawskiego
getta, noc w komorze gazowej na Majdanku, kiedy akurat zabrakło gazu,
selekcję w Auschwitz-Birkenau, obozy w Ravensbruck i Neustadt-Gloewe.
Ze sobą wiozła zapamiętany na całe życie kochający głos mamy, poczucie
dobrych rąk ojca, wspomnienie starszego brata, który uczył ją czytać
i pisać, sprawdzał dyktanda i wymyślał coraz to nowe ćwiczenia, które
zajęłyby czas schowanej siostrzyczce.
Teraz z kochającej się rodziny nie został nikt, nawet
młodziutka bratowa która do końca swoich dni dawała dziewczynce poczucie
rodzinnej miłości.
A jednak Halina Birenbaum nie zapomniała o wielkości
ludzkiego serca. W Izraelu, gdzie mieszka od 1947 r., gdzie założyła
rodzinę, wychowała dwóch synów, znana jest ze swojej pracy z młodzieżą,
której opowiada o swoim życiu w czasie zagłady, kiedy każdy okruch
napotkanego dobra podtrzymywał nadzieję na przetrwanie.
Najpierw opowiadała swoje historie mężowi i synom, potem
spisała je w książkę, jeszcze później nauczycielka starszego syna
zaprosiła ją do szkoły, wkrótce zaprosiły ją inne szkoły, potem zaczęła
przyjeżdżać z młodzieżą do Polski, gdzie też odwiedza szkoły. Pierwsza
z jej książek, Nadzieja umiera ostatnia, wyszła w Polsce w 1967 r.
W Izraelu ukazała się dopiero w 1983 r., a i tak autorkę spotkały
zarzuty, że jest niesprawiedliwa wobec swojego narodu. - A ja przecież
opisuję samo życie, w którym i Żydzi, i Polacy i Niemcy i jeszcze
inni ludzie są tacy jacy są: dobrzy i źli, wielcy i mali, szlachetni
i podli - mówi.
W jednej z wypowiedzi Halina Birenbaum wspomina obozowy
wieczór, kiedy cudem uratowana z selekcji wróciła do baraku. Przy
drzwiach blokowa Stasia zapaliła podstępem zdobyte dwie świeczki,
bo dowiedziała się, że w tym dniu przypada wielkie święto żydowskiej
religii Jom Kippur - Dzień Pojednania nazywany też Sądnym Dniem,
bo wtedy wyznaje się przed Bogiem wszystkie grzechy i prosi o przebłaganie.
W baraku były Ukrainki, Polki, Żydówki. I kiedy już wszystkie nacieszyły
się, że Halinka jeszcze nie poszła na śmierć, blokowa Stasia powiedziała: "
A teraz niech się każda po swojemu pomodli, w swoim języku i w swojej
religii".
Halina Birenbaum jest otwarta na dobro, chce i potrafi
zobaczyć je wszędzie tam, gdzie inni tracą już nadzieję. W uznaniu
dla jej cierpliwej służby na rzecz pojednania, Polska Rada Chrześcijan
i Żydów poprosiła ją o przyjęcie honorowego tytułu "Człowiek Pojednania"
. Uroczystość odbyła się 13 marca, wobec tłumnie przybyłych przyjaciół
i czytelników (w Polsce ukazały się jeszcze inne tomy wspomnień tej
autorki: Powrót do ziemi praojców, 1991, Każdy odzyskany dzień, 1998,
Wołanie o pamięć, 1999 oraz tomiki poezji). Obecni byli: nowy ambasador
Izraela w Polsce Szewach Weiss, bp Tadeusz Pikus, prezes IPN prof.
Leon Kieres i przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich
w RP Jerzy Kichler.
Polska Rada Chrześcijan i Żydów raz w roku honoruje tytułem "
Człowiek Pojednania" jedną osobę zza granicy, w uznaniu jej wkładu
w dzieło pojednania i zbliżenia chrześcijan i żydów w Polsce. W ubiegłym
roku tytuł otrzymał ks. Manfred Deselears, który przyjechał z Niemiec,
aby podjąć pracę w katolickiej parafii w Oświęcimiu, gdzie prowadzi
również Centrum Modlitwy i Pojednania. W roku 1998 laureatem został
rabin Michael Schudrich z USA, który mógł odebrać swój dyplom dopiero
teraz.
Uroczystość w dniu 13 marca była więc podwójna. Rabin
Michael Schudrich, od niedawna rabin Warszawy i Łodzi, w Polsce mieszkał
już w latach 1992-98, kiedy kierował oddziałem Fundacji R. Laudera.
Niedawno, w związku ze sprawą Jedwabnego udzielił obszernego wywiadu
dziennikarzom KAI, dzięki czemu jego nazwisko stało się znane szerszym
kręgom. Ale to za sprawą swojej działalności w latach poprzednich
zyskał sobie uznanie jako człowiek, który łączy i szuka porozumienia
z innymi ludźmi.
- Zrób tylko jeden krok - powiedział rabin Schudrich
wspominając relację kobiety, która jako mała dziewczynka uciekała
ze swoim ojcem przez Pireneje i wystraszyła się ogromu gór. I ojciec
jej mówił: zrób tylko jeden krok i nie myśl o tych wielkich górach.
Tylko jeden krok.
Rabin Schudrich przyjechał do Polski ożywić ducha wiary
w środowisku żydowskim, a właśnie na gruncie wiary dokonuje się najważniejsze
spotkanie wyznawców judaizmu i chrześcijan. Nie patrzył na wyznanie
- mówi członkini Stowarzyszenia Dzieci Holokaustu - ale otworzył
nas na siebie nawzajem i pomógł nam mówić o naszej przeszłości. Taka
uroczystość - podsumował bp Pikus - to promocja sprawiedliwych chrześcijan
i sprawiedliwych wyznawców judaizmu. To oni robią ten pierwszy krok,
a dzięki ich postawie jednają się zwaśnieni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu