W lutym w Muzeum Chełmskim została otwarta wyjątkowa wystawa,
bo poświęcona tragicznym wydarzeniom na Wybrzeżu roku 1970. Nosiła
ona tytuł " Grudzień 70, Gdańsk - Gdynia". Została przygotowana przez
Instytut Pamięci Narodowej. Chełmianie mogli ją oglądać do 5 marca.
Autorami tej niezwykle głębokiej w treści wystawy są dr Janusz Marszalec
i dr Piotr Niwiński z gdańskiego oddziału IPN. Wystawa składa się
z 27 paneli zdjęciowych i 4 dioram obrazujących w sposób chronologiczny
etapy wydarzeń: historię ruchu oporu Gdańska i dzieje polityczne
Polski przed Grudniem 70, bunt robotniczy w 1970 roku oraz źródła
Sierpnia 80. Autorzy wystawy wyraźnie podkreślają, że Grudzień 70
był tylko etapem polskiej drogi do wolności. Ekspozycja ukazuje całą
gdańską epopeję walki z komunizmem, począwszy od strajków dokerów
i bojów szwadronów mjr "Łupaszki" w 1946 r., a skończywszy na Sierpniu
1980 roku. Najwięcej zdjęć jest poświęconych samemu buntowi robotników.
Chełmianie mogli zobaczyć wręcz unikatowe fotografie m. in. z manifestacji
ulicznej, podczas której niesiono na drzwiach zabitego 17 grudnia
przez milicyjnych morderców młodego robotnika Zbigniewa Godlewskiego.
Przeszedł on do historii jako "Janek Wiśniewski". Obecnie drzwi te
znajdują się pod opieką ks. Henryka Lew- Kiedrowskiego, proboszcza
parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gdyni. Wszystkie tragiczne
zdjęcia są wzbogacone opisami bezpośrednich świadków ówczesnych wydarzeń
oraz komentarzami historyków.
Otwierając wystawę w Muzeum Chełmskim dyrektor placówki
Wojciech Mazurek podzielił się z licznie zgromadzoną młodzieżą szkolną
osobistą refleksją. "Niech ta wstrząsająca ekspozycja będzie dla
was znakomitą lekcją historii, jaką znacie tylko z podręczników szkolnych.
Będzie to lekcja historii mówiąca o tym, jaką cenę trzeba płacić
za wolność, godne życie i chęć wywalczania sprawiedliwości". Podczas
uroczystego otwarcia głos zabrali również przybyli z tej okazji szczególni
goście m.in. dyrektor lubelskiego oddziału IPN Andrzej Borys. Z kolei
wiceprezes IPN z Warszawy Janusz Krupski w swoim wystąpieniu podkreślał,
iż poprzez prezentowaną wystawę organizatorzy chcą uczcić pamięć
oraz ofiarę i bohaterstwo ludzi walczących w 1970 roku na Wybrzeżu
o prawa człowieka, robotnika, a także całego Narodu. Zdaniem prezesa
Krupskiego prezentowane zdjęcia są wstrząsające, lecz nie pokazują
całej tragedii tamtejszych wydarzeń. "Nie pokazują rany jaka do dzisiaj
tkwi w sercach ludzi, którzy w tej walce uczestniczyli. Ponieśli
wielką ofiarę przez utratę bliskich, znajomych, kolegów. To, co dokonywało
się w ówczesnych katowniach bezpieki Gdańska, Gdyni i Szczecina nie
było dokumentowane fotografiami. Tam często trafiali ludzie zatrzymywani
nie w ulicznych walkach, lecz jako przypadkowi przechodnie. Później
byli w nieludzki sposób katowani". Prezes Krupski przytoczył również
wstrząsającą relację jednego z katowanych robotników. "Widziałem
- mówił ten człowiek - wyciętego ze styropianu orła, który leżał
na podłodze katowni skropiony naszą krwią torturowanych ludzi. Ja,
zbity prawie do nieprzytomności, patrząc na tego orła, miałem wówczas
poczucie, że w tym momencie została skatowana i pobita Polska". Chełmianie
którzy mieli okazję obejrzeć tę wyjątkową wystawę mogli wspaniale
odczuć atmosferę tamtych wydarzeń. Patrząc na zgromadzone zdjęcia,
słuchając odtwarzanego zapisu dźwiękowego rozkazów dowódców wojskowych
i milicyjnych, wybuchów petard i strzałów oraz pieśni śpiewanych
przez walczących robotników, rodziła się głęboka refleksja historyczna.
Ekspozycji towarzyszył także film dokumentalny pt. "Grudniowe taśmy"
nakręcony przez operatora TV Wojciecha Jankowskiego. Obraz ten przez
20 lat nie mógł być oficjalnie wyświetlany, bowiem emisję wstrzymywała
cenzura. Zawiera on autentyczne sceny manifestacji ulicznych, wydarzeń
pod Komitetem Wojewódzkim PZPR, brutalnej interwencji wojska i milicji.
Podczas buntu społecznego na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku
zginęło 45 niewinnych osób. Swoistym memento wystawy pieczętującej
pamięć ofiar tragedii, są ukazane na fotografiach twarze tych, którzy
w 1970 roku należeli do elit partyjnej władzy. Dobrze się stało,
że taka niezwykła wystawa trafiła właśnie do Chełma, miasta przez
wiele lat kojarzonego z początkami ustroju komunistycznego w Polsce.
Duże zainteresowanie ekspozycją ze strony młodzieży to pozytywny
symptom na przyszłość. Miejmy nadzieję, iż w obecnych czasach celowego "
wybielania" i usprawiedliwiania peerelu przez znanych propagandzistów,
młodzi ludzie nie ulegną wpływom stosowanej przez nich socjotechniki.
Po obejrzeniu wystawy powinni długo pamiętać jakie było prawdziwe
oblicze "robotniczej" władzy partyjnej. Bo Naród który traci pamięć,
jest Narodem bez przyszłości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu