Jeleniogórski Oddział Towarzystwa Walki z Kalectwem zorganizował piątą zagraniczną podróż dla niepełnosprawnych. Od 1 do 10 października autokar ze znakiem inwalidzkim przemierzył 5076 km. Trasa wyjazdu prowadziła przez Genewę, następnie do Calelli na Costa Brava, skąd codziennie były organizowane wycieczki: do sanktuarium Montserrat, do Barcelony, Gerony, księstwa Andorry i Lloret de Mar, a stąd spacerowym stateczkiem do Tossa de Mar. W drodze powrotnej grupa miała okazję zwiedzić we Francji Carcassonne, Avignon i Cannes, a także zatrzymać się w Księstwie Monaco.
Na Montserrat
Każdy etap wycieczki przewidywał zwiedzanie obiektów sakralnych. Jak uczestnicy wyprawy mogli się przekonać, wieki minione pozostawiły swój ślad w murach zamków i świątyń, które zaświadczają o chrześcijańskim dziedzictwie Europy. Wielkie wrażenie zrobił na uczestnikach wyprawy masyw Montserrat (ok. 30 km na północ od Barcelony, z najwyższym szczytem św. Hieronima - 1232 m npm). Można było podziwiać niezwykłe skalne kształty. Jeden z nich przewodnicy nazywają palcem Bożym, drugi - wielbłądem, a osobliwą grupę skalną - pokutującymi mnichami. Przyjmuje się, że wizerunek Matki Bożej czczony w sanktuarium Montserrat został znaleziony w 880 r. Tutejszy klasztor założony został w 1025 r. W 1490 r. uruchomiono w klasztorze drukarnię. Po 32 latach od położenia kamienia węgielnego przez opata Bartomeu Garrigę, w 1592 r. została poświęcona bazylika, w której w 1885 r. powstała komnata tronowa Świętej Marii Panny, Morenety (Czarnuszki), jak nazywają swoją Madonnę jej czciciele. Do nich należy nasz wielki rodak, Jan Paweł II, który sanktuarium na Montserrat nawiedził w 1982 r. Czas przeznaczony na zwiedzenie sanktuarium nie pozwalał dotrzeć do wszystkich kaplic i innych zabytków. Uczestniczyliśmy tam we Mszy św. W miejscu tym ogarnia człowieka wierzącego dwojakiego rodzaju uniesienie: otwiera serce i skłania do głębokiej modlitwy, zachwyca piękno architektury i wystroju świątyni, będące wyrazem uwielbienia artystów dla Stwórcy. Po Mszy św. włączyliśmy się w tłum pątników, którzy schodkami podążali do Matki Bożej z Montserrat. Schody po drugiej stronie prowadziły ich drogą Ave Maria, czyli sztucznym tunelem, gdzie płonęły tysiące świec wotywnych, a wśród nich zabłysły i te, które zapalili jeleniogórzanie, powierzając swoje troski i radości hiszpańskiej Czarnej Madonnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Zadziwienie Gaudim, czyli Sagrada Familia
O świątyni, budowanej w Barcelonie w latach 1883-1926 przez genialnego architekta Antonia Gaudiego, niejeden Polak słyszał od tych, którzy wcześniej podróżowali po Hiszpanii, widział też dzieła artysty w książkach, na widokówkach i w telewizji. Sagrada Familia znaczy Święta Rodzina. Pod tym wezwaniem Gaudi zaczął wznosić kościół, który po dziś dzień pozostaje w budowie. Rzeczywistość przerasta wszelkie opisy. Stoimy przed monumentem o niezwykłej architekturze. Tragiczna śmierć Gaudiego w wypadku tramwajowym przerwała prace, ale kontynuowali je jego uczniowie, opierając się na jego szkicach i zapiskach. Fasada kościoła, budowanego na planie krzyża, bogactwem rzeźb ilustruje życie i męczeństwo Chrystusa, stanowiąc jakby kamienną Ewangelię. Kiedy oglądaliśmy ten jedyny w swoim rodzaju sakralny obiekt, naszą uwagę zwróciła niesamowita scena. Tuż przy ogrodzeniu, chroniącym ten gigantyczny plac budowy, zobaczyliśmy Pietę, jakby przeniesioną z Bazyliki Świętego Piotra w Rzymie. Okazało się, że to nie rzeźba, tylko żywi aktorzy ukazujący scenę Drogi Krzyżowej - zdjęcie z krzyża. Kiedy do ustawionej obok puszki wpadnie jakaś moneta, wtedy figury ożywają i wykonują pantomimiczne gesty wyrażające ból i cierpienie. Z kolei inna grupa aktorów, cała w kolorze sepii, przedstawiała scenę ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu. Zupełnie inaczej było w katedrze, gdzie pod głównym ołtarzem znajduje się krypta z grobem św. Eulalii, męczennicy, patronki tej świątyni. Gotycki kościół zaczęto budować w 1289 r. na bazie romańskiej budowli. Przez kolejne wieki coraz to nowe pokolenia architektów, rzeźbiarzy i malarzy wnosiły swój wkład w piękno i okazałość bazyliki. Tu można modlić się i kontemplować Boga w licznych kaplicach.
Reklama
Zdziwienie
Do Gerony pojechaliśmy w niedzielę. Dzień Pański obligował do uczestnictwa we Mszy św. Wiedzieliśmy, że w naszej bazie wypadowej, czyli Calelli, jest kościół, ale postanowiliśmy wziąć udział w liturgii, sprawowanej w katedrze w tym mieście, pamiętającym czasy panowania Rzymian. Katedrę Świętej Marii wzniesiono w miejscu, gdzie stała kiedyś rzymska świątynia. Katedrę zaczęto budować w czternastym stuleciu, a zakończono w wieku XVII, nic więc dziwnego, że są w niej elementy i gotyku, i renesansu, i baroku. Ponieważ jeszcze nie płonęły świece na głównym ołtarzu, zaczęliśmy zwiedzanie katedry i tak natrafiliśmy na piękną kaplicę o jasnym wystroju, gdzie zgromadzeni kapłani i zakonnicy uczestniczyli w nabożeństwie. Doczekaliśmy się rozpoczęcia Mszy św. Ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że w liturgii tej uczestniczy zaledwie kilkadziesiąt osób, co w Polsce jest nie do pomyślenia. Przypomniały mi się słowa przewodnika, który mówił, że mieszkańcy Katalonii, w przeciwieństwie do Hiszpanów, nie są gorliwi w wierze. Można przypuszczać, że ta erozja wiary jest skutkiem oddziaływania libertyńskiej Francji i wpływów arabskich. Choć uczestników liturgii było stosunkowo niewielu, prawie wszyscy przystąpili do Stołu Pańskiego. Zanim opuściliśmy Costa Brava, mieliśmy okazję zwiedzić piękny kościół ze wspaniałym sklepieniem i przejmującą figurą Ukrzyżowanego w Tossa de Mar, przeuroczym nadmorskim wczasowisku z ruinami średniowiecznego zamku. Dojechaliśmy tutaj spacerowym stateczkiem z Lloret de Mar.
Droga powrotna
W drodze powrotnej do kraju, zwiedziwszy we Francji Carcassonne, zatrzymaliśmy się na nocleg w Avignonie. Tu zobaczyliśmy papieski pałac z katedrą i ogrodami papieskimi, skąd roztacza się wspaniały widok na miasto i Rodan z utrwalonym w piosence i poezji średniowiecznym mostem. Ostatnim etapem zwiedzania było Księstwo Monaco. Jego najstarsza część, usytuowana na pokaźnym wzniesieniu, była dla wszystkich osiągalna bez trudu dzięki windom i ruchomym schodom. W milczeniu kroczyliśmy w półcieniu katedry, w której miejsce wiecznego spoczynku znajdują członkowie panującego rodu książąt Gribaldich. Na chwilę zatrzymał nas widok płyty nagrobnej Grace Kelly, aktorki, która poślubiła księcia, a zginęła tragicznie w drodze z Nicei do pałacu. Opuszczaliśmy to miejsce, snując refleksje o kruchości życia i o tym, jak nietrwałe jest to, co materialne i jak bardzo należy troszczyć się o to, co jest duchowe i co może zapewnić nam wieczność. W Austrii, Szwajcarii, w Hiszpanii i Francji jeleniogórscy podróżnicy mogli przekonać się, że Europa nie izoluje swoich niepełnosprawnych. Do wielu historycznych obiektów wózkowicze mogą dotrzeć łagodnymi podjazdami. W Geronie punkty informacji turystycznej oferują foldery z mapami, na których wykazane są trasy i obiekty dostępne dla niepełnosprawnych. W Księstwie Monaco funkcjonują specjalne windy dowożące ludzi o kulach i na wózkach inwalidzkich na wszystkie poziomy wzniesienia, na którym znajdują się historyczne obiekty księstwa. Wszędzie są toalety dla niepełnosprawnych. Dzięki Bożej Opatrzności i staraniom organizatorów podróż minęła szczęśliwie, a jej uczestnicy pokonali barierę izolacji i bezruchu, na które skazuje ich kalectwo lub choroba. To, że inwalidzi mogli też pokonać barierę finansową, zawdzięczają pomocy sponsorów: Kopalni i Elektrowni TURÓW, ZPCH PROINVAL, BGW PROBER, firmie OMEGA i Warsztatom Terapii Zajęciowej przy TWzK, a przede wszystkim wytrwałości, z jaką prezes Leszek Karbowski zabiegał o realizację swojego pomysłu, żeby przybliżyć świat niepełnosprawnym.