Reklama

Nasze pracujące dzieci

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiele jest rodzin w Ameryce, które są pierwszą generacją emigrantów i przyjechali tutaj mając po dwadzieścia parę lat. Będąc jeszcze w Polsce, często na studiach nie pracowaliśmy, bowiem w początkach lat 80. praca wśród studentów na studiach dziennych nie była w Polsce rozpowszechniona. Panowało niemal powszechne przekonanie, że jeśli nauka to nauka, a nie praca. Istnieli też ludzie, którzy - choć nauka była „za darmo”, nie mogli sobie na nią pozwolić, musieli przejść na studia zaoczne i podjąć pracę. A jeszcze inna grupa, głównie rodzaju męskiego, chciała sobie „dorobić” i po wielkich znajomościach dostawali zlecenia, czy tzw. fuchy ze spółdzielni studenckich, różnych „Żaczków”, „Pucusiów” i innych, ale i tak były one rzadko i niewiele płatne. Głównie dostawaliśmy pieniądze od naszych rodziców. Biedniejsi otrzymywali stypendia, a te szły na opłacenie akademików, stancji, no i, oczywiście, skromnego, marnego, ale zawsze jakiegoś wyżywienia. Na wiele rzeczy, niejednokrotnie bardzo potrzebnych, wciąż brakowało pieniędzy, a te z braku możliwości pracy i zarobku były, po prostu, okupowane wyrzeczeniami typu mieszkanie kątem u kolegi (koleżanki), czy zrezygnowanie ze stołówki, aby pieniądze przeznaczyć na inną ważniejszą w tym momencie potrzebę, lub po prostu, żeby spełnić chociaż jedno małe marzenie. Pracę załatwiało się na okres wakacji, kiedy można było wyjechać za granicę na zbieranie truskawek, do prac budowlanych, czy do opieki nad dziećmi, ale też na handel do biedniejszych krajów Europy. Te możliwości istniały dla nielicznych, którzy w czasach komunizmu otrzymywali paszporty i ewentualnie wizy. Natomiast szesnastolatki w szkołach średnich nie były brane w ogóle pod uwagę. Nastolatki w Polsce generalnie nie pracowały zarobkowo.
Pamiętamy, choć trochę z historii, że kapitalizm, ustrój znany dobrze na ziemi amerykańskiej, to między innymi wykorzystywanie pracy dzieci. Ten sposób zatrudniania i zarobkowania jest głęboko zakorzeniony w świadomości Amerykanów i niejednokrotnie śmiem twierdzić wpływa na ich stosunek do podejmowania pracy przez młode pokolenie. Oczywiście, po latach skrajnego wyzysku nieletnich, które minęły dawno temu, został określony wiek „właściwy”, w którym rozpoczęcie pracy nie jest przeciwskazane, i nie powinno zostawiać żadnych negatywnych odczuć, przyzwyczajeń, czy emocji. Czy aby wszystko zostało wzięte pod uwagę?
Jest czymś oczywistym dla wielu młodych, pracujących już osób, dzielenie nauki z pracą poczynając od 15. roku życia. Prawnie, po otrzymaniu pozwolenia od władz szkolnych, można wykorzystać określoną liczbę godzin na pracę zarobkową. Dzieci korzystają z tego, kierując się wieloma różnymi powodami i pobudkami. Dla wielu rodziców powody i pobudki dzieci są wspólne, a są też i tacy, którzy chętnie przypominają swojej dorastającej młodzieży, że już czas najwyższy, wziąć się do roboty. Dla takich jest to tylko kwestia podejęcia kolejnego, normalnego kroku w życiu i nie widzą potrzeby roztrząsania tematu, a już z pewnością rozrywania nad nim szat.
Jednak chciałabym pozostać na chwilę przy rozważaniach tych rodziców, którzy mają spojrzenie troszkę inne, poświęcają trochę czasu na przemyślenie tematu bardziej rozważnie, wnikliwiej, by nie traktować go z przysłowiowego marszu.
Mój syn, dwudziestolatek, pracuje od 16. roku życia. Wciąż chodzi do szkoły i oczywiście, kiedy miał 16 lat uczęszczał do szkoły średniej. Bardzo chciał pracować i to z różnych powodów. Jeśli chodzi o te najważniejsze, to po pierwsze chciał mieć więcej pieniędzy, bo kieszonkowe od rodziców nie wystarczało na jego potrzeby, a jednocześnie nie chciał brać od rodziców więcej. Po drugie, uważał to za przejaw dorosłości i odpowiedzialności, z którymi chciał się zmierzyć. Po trzecie, wszyscy jego koledzy pracowali, więc nie chciał pozostawać w tyle. Z początku rozważaliśmy jedynie ten temat, który nagle musiał stać się nam, rodzicom, bliski. Musieliśmy zastanowić się jak kontrolować, lub jak pomóc kontrolować, ilość czasu przeznaczonego przez syna na naukę, na pracę, na wypoczynek. Trzeba było rozmowy na temat czy wybór pracy ma należeć tylko od syna i jak wykorzystywać zarobione przez niego pieniądze. Umówmy się, że jego argumenty i powody, dla których chciał pracować nie do końca przekonywały nas o konieczności tej pracy. Nie byliśmy w sytuacji finansowej, która wymagałaby, by nasz zdrowy, dorodny i mocny chłopak musiał wspomagać budżet domowy swoimi zarobkami. Warunki życia miał zapewnione i to bardzo dobrej jakości, dlatego też jego większe „potrzeby”, to były jednak zachcianki, których brak mógłby może nawet wyjść mu na zdrowie. Jego drugi argument, czyli zdobycie większej odpowiedzialności i dorosłe podejście do życia, był najbardziej przekonujący, choć wiedzieliśmy, że to słowa mające jedynie oczarować rodziców, że niby jest powód do dumy, jeśli taki zwariowany nastolatek wykazuje cechy poważnego i odpowiedzialnego za swe czyny młodzieńca. Oczywiście, argument typu, „bo wszyscy” nigdy na nas nie działał, więc tu też pozostał bez echa.
Rozmowy z innymi dorosłymi naprowadzały nas często na inne tory myślenia o sprawach związanych z tym tematem. Czy zarobione przez nasze dzieci pieniądze, a co za tym idzie wydawanie ich, powinno pozostawać bez kontroli, a co, jeśli zaczną kupować za nie papierosy, alkohol, czy narkotyki? Jaki zastosować argument w momencie, gdy agresywnie zawołają, że to przecież ich własność. Co odpowiedzieć, gdy młodociany bunt odbiera rozum i nie pozwala na normalną dyskusję. Pozostaje też ustalenie ilości godzin, dni i miejsca pracy. Dzieci nasze nie mają potrzeby spędzania w pracy np. niedzieli. A jednak ten fakt ma miejsce prawie zawsze. Przecież tu, w Ameryce, wszystko jest otwarte w niedzielę. A to właśnie dziećmi można „utykać” wolne od pracy dni weekendowe. Dorośli pracują cały tydzień, a dzieci mogą (?!) w weekend. Sobota i niedziela, to szczególnie dla dzieci dni wolne od zajęć, a zwłaszcza niedziela, bo w tym dniu nawet dodatkowe zajęcia pozaszkolne nie są organizowane.
Spędzanie czasu z rodziną, wspólny udział we Mszy św., wspólne śniadanie czy obiad, rozmowy i zwykłe przebywanie i świętowanie ze sobą jest coraz mniej praktykowane. Tolerujemy, a wręcz przechodzimy obojętnie, nad sprawą pracy naszych dzieci w niedzielę. Robi się coraz mniej świątecznie, robi się coraz mniej rodzinnie... A jeśli my, rodzice, będziemy bagatelizować ten temat, to w jaki sposób nasze dzieci i kiedy nauczą się, że dzień święty należy święcić. Może warto nie dać się ogłupić presją, przyzwyczajeniami i niewartymi naśladowania tradycjami, nie znajdujmy pobłażliwych wytłumaczeń i nie tolerujmy złych poczynań, przede wszytkim u nas samych, a później u naszych dzieci.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Monika Łukaszów: - Wielkanoc to największe święto w Kościele, wszyscy o tym wiemy, a jednak wielu większą wagę przywiązuje do świąt Narodzenia Pańskiego. Z czego to wynika?

CZYTAJ DALEJ

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

2024-03-27 18:21

Adobe Stock

Prokuratura postawiła w środę zarzuty pięciu osobom w związku ze sprawą wykorzystania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Wśród nich jest czterech urzędników resortu sprawiedliwości i „beneficjent funduszu” ks. Michał O. W ramach Funduszu ośrodkowi „Archipelag” miała zostać przyznana dotacja na kwotę blisko 100 milionów złotych.

- Ks. Michał O. działając wspólnie w porozumieniu z tymi urzędnikami, doprowadził do wypłaty tych środków. Tutaj istotną kwestią jest to, że działali wspólnie i w porozumieniu - poinformował dziś podczas konferencji rzecznik prasowy prok. Przemysław Nowak. Zapowiedział, że będą kierowane wnioski o tymczasowy areszt wobec trzech osób, a zebrany materiał dowodowy będzie analizowany pod kątem uchylenia immunitetu politykom. Powstające na warszawskim Wilanowie centrum terapeutyczne ma na celu pomoc ofiarom przemocy.

CZYTAJ DALEJ

Papież Franciszek skierował przesłanie do księży Kościoła radomskiego

2024-03-28 17:05

[ TEMATY ]

Bp Marek Solarczyk

papież Franciszek

diecezja radomska

PAP/GIUSEPPE LAMI

- Przezwyciężajcie ludzkie podziały, aby pracować razem w Winnicy Pańskiej - tymi słowami papież Franciszek zwrócił się do kapłanów diecezji radomskiej. Papieskie przesłanie zostało odczytane w trakcie Mszy Krzyżma w katedrze Opieki Najświętszej Maryi Panny w Radomiu. Liturgii przewodniczył biskup Marek Solarczyk. W koncelebrze uczestniczył bp Piotr Turzyński i ok. 300 księży.

Papieskie przesłanie, które odczytał ks. Marcin Zieliński, pracownik Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, zostało skierowano w okazji rozpoczynającego się Roku Modlitwy o świętość Kapłanów Diecezji Radomskiej. Papież Franciszek wyraził podziękowanie kapłanom za kapłańskie świadectwo i za wielkie ukryte dobro, które czynią w pracy duszpasterskiej, za „codzienne sprawowanie Eucharystii i miłosierne udzielanie rozgrzeszenia w sakramencie pojednania, za wierność wobec podjętych zobowiązań”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję