Ile cukru jest w cukrze? To na pozór głupie pytanie ma sens, o czym wiedzą ci, którzy wbrew inteligenckim manierom słodzą herbatę. Okazuje się bowiem, że nie każdy ekstrakt z buraka
jest jednakowo słodki. Czasem producent przesadza z bezsmakowym wypełniaczem, który tylko nabija wagę i objętość.
A ile jest Kościoła w konkretnym Kościele: katolickim, prawosławnym, ewangelickim rozmaitej maści, starokatolickim? Ile go jest wreszcie we wspólnotach religijnych, które nawet
nie nazywają się kościołami? To niby sofistyczne pytanie ma fundamentalne znaczenie dla wysiłków ekumenicznych. Bo przecież nawet Kościół katolicki w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele
nie napisał o sobie, że to właśnie on jest owym jedynym prawdziwym Kościołem, do którego wszyscy „odłączeni” mają powrócić. Zamiast tego czytamy, że Kościół ustanowiony i zorganizowany
na tym świecie przez Chrystusa „trwa w Kościele katolickim”. Oznacza to, że wszystko, czego człowiek potrzebuje do zbawienia i uświęcenia można odnaleźć w naszym
Kościele. Jednakże katolicyzm nie wyczerpuje całego bogactwa Kościoła, bowiem liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy odnajdujemy również w innych wspólnotach wyznaniowych. Między
katolicyzmem i Kościołem założonym przez Chrystusa nie zachodzi prosta relacja równości. A co gorsza, także w postawach katolików wszystkich szczebli można odnaleźć sprawy
i zachowania niekościelne lub antykościelne. Mamy niemało do zrobienia. Wszak żadna ze wspólnot religijnych nie wyczerpuje ewangelicznego ideału.
Ekumenizm to raczej ewangeliczny radykalizm a nie żaden dyplomatyczny kompromis. Nie wolno nam rozmywać różnic i rezygnować z niektórych prawd w imię unikania
konfliktów. Przeciwnie, chodzi o głębsze poznanie prawd objawionych i dostosowanie do nich swojego życia. Im bardziej w poszczególnych wspólnotach religijnych będzie urzeczywistniał
się Kościół Chrystusowy w czystej postaci, tym bliżej nam będzie do tej jedności, o którą Zbawiciel modlił się podczas Ostatniej Wieczerzy.
W ekumenizmie ważniejsza od dyskusji w komisjach mieszanych jest zatem świętość członków poszczególnych wspólnot religijnych i przeniknięcie wszystkich struktur kościelnych duchem
Ewangelii. Nie chcę bynajmniej umniejszać znaczenia dialogu ekumenicznego, tylko podkreślić, że tym skuteczniej osiągniemy jedność chrześcijan, im więcej będzie Kościoła Chrystusowego w każdym
Kościele, również w naszym i im więcej będzie Chrystusa w każdym z nas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu