Reklama

Chociaż zastępcza, to jednak rodzina

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Poruszanie się w obrębie spraw publicznych, które zostały dokładnie opisane, zdefiniowane i wydaje się w wystarczającym stopniu umocowane w przepisach prawnych, wbrew pozorom nie jest zadaniem łatwym. Zawsze będzie istniał pewien margines poglądów, kontrowersyjny do zastanych czy stanowionych norm i obowiązujących zasad. Rzetelne przedstawienie jakiegokolwiek zjawiska powinno uwzględniać różnice, co może rodzić kłopoty i wcale nie dlatego, że istnieją inne racje. Problem leży w tym, by skutecznie obronić czy przekonać do swoich. Mam nadzieję, że taką rolę spełni ten tekst, którego wstęp ma uzasadnić świadomie wybraną formułę publikacji, której część informacyjna ma z założenia pełnić funkcję pretekstu. Nie sposób w jednym artykule pomieścić całą sferę zagadnień, których dotyczy, dlatego nieodzownym staje się pewien poziom ogólności, który traktować można jako anons i zapowiedź kontynuacji. Zasadniczym jego celem jest rozbudzenie refleksji i wrażliwości społecznej, szczególnie dzisiaj, kiedy w mediach łatwa sensacja przesłania rzeczywiste problemy. Bez wątpienia jednym z nich jest kwestia związana z funkcjonowaniem rodzin zastępczych, gdzie na pierwszym planie lokuje się krzywda i cierpienie dziecka. Tak jest w prawdziwym życiu, a nie na pierwszych stronach gazet. Zamiast definicji rodziny zastępczej posłużę się przykładami, które przemówią do wyobraźni bardziej niż sama formuła w różnych źródłach krytykowana za brak precyzji i ogólnikowość.
Jakiś czas temu w artykule pt. Każda noc kiedyś się kończy przedstawiłem tragedię rodziny z okolic Dynowa. Pijany mąż stał się sprawcą śmiertelnego pobicia żony i w ten okrutny sposób dwanaścioro własnych dzieci pozbawił opieki. Intencją tekstu był apel o pomoc. Opisując zdarzenie opowiedziane przez szesnastoletnią dziewczynkę, pominąłem pewien szczegół, który w świetle innych faktów wydał mi się wówczas mniej istotny. Niedługo po zdarzeniu przyjechały panie z opieki społecznej. Zdecydowały o umieszczeniu rodzeństwa w domach dziecka. Problem polegał na tym, że należało je rozdzielić, pewnie ze względu na specyfikę placówek. Najmłodsze do jednych a starsze do drugich. Dzieci przeżywały potworny dramat, bo matkę zabrało pogotowie, a ojca aresztowała policja. W powietrzu wisiał następny, gdyż teraz chciano je rozłączyć. Reakcja wujka, który przygarnął pod swój dach całą dwunastkę, deklarując stworzenie rodziny zastępczej, oszczędziła rodzeństwu dodatkowych cierpień. Dzisiaj mają wspólny dom, życzliwą, pełną ciepła atmosferę i rosnące poczucie bezpieczeństwa. Minie wiele lat zanim zabliźnią się rany, ale nie tylko żyć, ale i cierpieć wspólnie jest lżej. Trudno wyobrazić sobie inny scenariusz, kiedy starsze rodzeństwo zżera tęsknota np. za roczną siostrzyczką, która nie zna i nie doświadcza uczucia siostrzanej czy braterskiej miłości. Wówczas nie miałem pojęcia, że w przyszłości zajmę się kwestią rodzin zastępczych, a tym bardziej, że dotykając bolesnego tematu będę kiedyś bardziej rozumiał i czuł dobrodziejstwo, jakie może sprawić ta instytucja. Opisana sytuacja dotyczy rodziny zastępczej spokrewnionej, a wspominam o tym jedynie z tego względu, by zwrócić uwagę na fakt istnienia, choć w daleko mniejszym wymiarze, rodzin zastępczych nie spokrewnionych. Szerzej o jednych i drugich traktować będzie dalsza część tekstu.
- Motywem, który zdecydował, że postanowiliśmy z mężem utworzyć rodzinę zastępczą były względy moralne - mówi pani Zofia. Nie miałam wtedy jeszcze własnych dzieci, kiedy dojrzała we mnie decyzja. Już od kilku lat jesteśmy rodziną zastępczą dla trójki obcych. Uważam, że jest to forma misji czy powołania, bo nie znajduję innych motywacji, dla których człowiek decyduje się wziąć na siebie taki ciężar. Na pewno nie dla pieniędzy. Dzieci to przede wszystkim ogromna odpowiedzialność i obowiązek. Przypominam sobie, ile wysiłku włożyliśmy z mężem, by nasze osiągnęły pełen etap samodzielności i rozwoju intelektualnego. Po latach pracy mamy wielką satysfakcję z tego, co robimy. Widzimy postępy, wzrusza nas więź emocjonalna, żyjemy ich radością i sukcesami. Czyż to nie jest nobilitacja i spełnienie, skoro zaniedbane kiedyś dziecko przytula się czule i mówi „kocham cię mamo”. Jeżeli chodzi o często podnoszone względy finansowe, to prawda jest taka, że gdyby państwo nie płaciło, nie bylibyśmy w stanie wychować trójki dzieci, a jeżeli już, to bardzo by się obniżył standard naszego życia. Czy miałabym prawo narażać własne dzieci na sytuację zagrożenia materialnego czy wręcz ubóstwa? Co bym odpowiedziała na pytanie biologicznego syna. Dlaczego? Pomoc materialna państwa nie jest łaską, lecz obowiązkiem świadczonym dzieciom obcym. Poza tym, kto powiedział, że rodzina zastępcza ma być uboga czy żebracza. Powinnam mieć komfort psychiczny, iż nie brakuje mi pieniędzy. Im zasobniejszy dom, tym lepsza sytuacja dzieci. Wiem, jaka z założenia jest rola rodziny zastępczej, uważam jednak, że kontakt z rodzicami biologicznymi winien być kontrolowany. Dziecko łatwo ulega sugestii, można w nim wzbudzić wątpliwości, zburzyć świat wartości. Ono doskonale wyczuwa, czy jest na zawsze, czy czeka je rozłąka. Nie można dziecka eksperymentować uczuciem ludziom, którzy mieli huśtawki emocjonalne i nie potrafili szczerze kochać. W końcu ofiarą eksperymentu nie zostają dorośli. Domy dziecka uważam za zło konieczne, z którego dzieci wynoszą spaczoną wizję rodzinnego gniazda. Utożsamiają je z filmową bajką, abstrakcją. Nie wiedzą, że dom rodzinny to obowiązek, odpowiedzialność, prawdziwe uczucia, a nie mity. Chciałabym dzieci wychować na porządnych ludzi. Nie wyobrażam sobie naszego rozstania ani dzisiaj, ani w przyszłości. Powrót dziecka do rodziny biologicznej uważam za nienormalny, bowiem taki stan kaleczy psychikę obu stron. Można wyobrazić sobie, że arbitralną decyzją sądu dzieciak wraca do rodziców biologicznych, gdzie znów pozbawiony jest opieki i uczucia. Czy to nie jest zdrada? Sądzę, że powinien istnieć lepszy system kontroli finansów, bo zdarza się, że pieniądze przeznaczone na cele bytowe i wychowawcze są przepijane. Poza tym wszelka pomoc nie może być uznaniowa, lecz stała. Myślę, że na styku rodzina zastępcza a instytucja można wiele poprawić, choćby przez większe zainteresowanie i zawężenie współpracy. Jeżeli ktoś odczuwa potrzebę wewnętrzną i ma świadomość, że podoła obowiązkom, powinien spróbować założyć rodzinę zastępczą. Zachęcam, bo to wielka sprawa. Jeżeli odchowam te dzieci, być może wezmę inne.
Na zakończenie wizyty u pani Zofii obejrzałem kasetę wideo pokazującą reakcję dzieci obdarowanych świątecznymi prezentami. Nie będę opisywał oczywistej radości, gdyż zwróciłem uwagę na coś innego. Upominki miały indywidualny charakter i uwzględniały upodobania maluchów. Obawa o własność, której nigdy nie posiadały spowodowała, że z determinacją przyciskały do piersi otrzymane zabawki. Według pani Zofii minęło sporo czasu, zanim oswoiły się z nowym doświadczeniem bezpiecznego miejsca, w którym nic nie zagraża ich ulubionym przedmiotom.
Te dwa dość odległe przykłady w jakimś wymiarze pokazują istotę pojęcia, jakim jest rodzina zastępcza i nie sądzę, by trzeba to było udowadniać. Uważam, że autentyczny, żywy przekaz nie tylko trwalej zapisze się w pamięci, ale ma szansę poruszyć uczucia i pozytywne emocje, czego z pewnością nie dokonają nawet najbardziej kompetentne rozważania i teorie. Jeżeli ktoś odczuwa potrzebę pogłębienia wiedzy może sięgnąć po fachową literaturę, bo stosownych opracowań i analiz w tym zakresie nie brakuje. Jak sugerowałem na wstępie, mam nadzieję, że zamierzony cel osiągnę inną metodą, niż penetrowanie przepisów i błąkanie w labiryncie rozporządzeń. Merytoryczna wiedza, którą chcę wykorzystać w pewnych fragmentach tekstu stanowi wybór opinii specjalistów, którzy od lat zajmują się rodzinami zastępczymi, pracując w instytucjach także do tego celu powołanych. Mam tu na myśli Sąd Rejonowy, Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Przemyślu.
Ostateczną decyzję o losach dziecka podejmuje sąd. Z informacji uzyskanych od sędziny, Krystyny Rębacz, przewodniczącej Wydziału Rodzinnego i Nieletnich, wyłania się cały mechanizm postępowania w kwestiach związanych z rodzinami zastępczymi. Sprawa sądowa o taką rodzinę prowadzona jest w oparciu o kodeks rodzinny i opiekuńczy, jest karą lub jednym ze środków wychowawczych, skierowanych przeciwko rodzicom, którzy w sposób niewłaściwy wywiązują się z władzy rodzicielskiej. Sąd może ograniczyć władzę rodzicielską lub jej pozbawić, ale wtedy musi ustanowić opiekę prawną. Jeżeli zagrożone jest dobro dziecka, to w oparciu o art. 109 paragraf 2, pkt 5 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, sąd zarządza umieszczenie małoletniego w rodzinie zastępczej lub placówce opiekuńczej. Pewien paradoks polega na tym, że kara, która dotyka rodziców, automatycznie przenosi się na dziecko, bowiem oddziela się je od rodziny. Przed umieszczeniem dziecka w rodzinie zastępczej sąd dokładnie bada motywy kandydatów, ich kwalifikacje, predyspozycje i przygotowanie. W tym celu przeprowadzony zostaje wywiad kuratora zawodowego, wykorzystuje się opinię ośrodka diagnostyczno-konsultacyjnego, oraz od jakiegoś czasu wywiady środowiskowe MOPS i Centrum Pomocy Rodzinie. Na podstawie wszystkich zebranych opinii tworzy się pełny obraz.
- Jeżeli sąd umieszcza dziecko w rodzinie zastępczej - mówi Pani Sędzia - ma na celu przede wszystkim jego dobro, co znaczy, że oprócz pieniędzy, które zostaną przyznane, realizowany będzie proces rozwojowy i wychowawczy. Z mojej praktyki znam przykłady modelowe i niestety naganne, choć żadnych nie można uogólniać. Zasadą jest, że dzieci umieszcza się w rodzinie spokrewnionej. Jeżeli z jakichś powodów ma to być rodzina obca, korzystamy wówczas z pomocy ośrodka adopcyjno-opiekuńczego, który przygotowuje i wskazuje odpowiednich kandydatów. W całym cyklu nie ma łatwych spraw i prostych wyborów. Nieraz zastanawiam się, co jest lepsze. Czy wątpliwej jakości rodzina zastępcza, czy dom dziecka.
Rodzice zastępczy mają obowiązek składania okresowych sprawozdań. Jeżeli są one mało przekonujące, napływają niepokojące sygnały lub doszło do sytuacji, że dziecko popełniło przestępstwo, sąd bada czy przyczyna nie tkwi w braku właściwej opieki. Zdarzają się przypadki, że rodzina zastępcza wnosi o rozwiązanie. W żadnej sytuacji sąd nie postępuje automatycznie i w przypadku najmniejszych wątpliwości zleca przeprowadzenie wywiadu, wprowadza instytucję nadzoru czy ostatecznie wdraża postępowanie wykonawcze. Niemałe dylematy sprawia przywrócenie władzy rodzicielskiej i powrót dziecka do rodziny naturalnej, bo nigdy nie ma gwarancji, iż rodzice faktycznie naprawili swoje życie i właściwie będą spełniać obowiązki rodzicielskie.
- Dziecko zawsze będzie lgnęło do rodziców naturalnych - uważa Pani Sędzia. Znam przypadki, że uciekały z placówki do domu pełnego awantur i pijaństwa. Zawsze z miłości do matki. Jeżeli istnieje cień szansy, jestem za tym, by dziecko było przy rodzinie naturalnej. Nawet jeżeli się pomylę, to zawsze mogę zmienić decyzję, nie mogę jednak z góry przewidzieć, gdzie dziecko spotka większa krzywda. A jeżeli w domu dziecka? Sądzę, że w obowiązujących przepisach nie ma luk, są spójne. Dla dobra dziecka należałoby ujednolicić działania i zacieśnić współpracę. Skoro ostateczne decyzje należą do sądu, instytucje pomocowe powinny sądowi dostarczać argumentów. Odpowiednia kwalifikacja na podstawie kompleksowego wywiadu środowiskowego, sprawny system nadzoru i kontroli, wreszcie promocja medialna, mogą być drogą ku świadomym swoich celów rodzinom, które potrafią wychować lepszych i wrażliwych ludzi. Rodziny zastępcze należy wspierać i tworzyć wokół nich korzystny klimat.
Jak zwykle rzeczywistość sobie, a przepisy prawne sobie. Dość powszechnym zjawiskiem jest wykorzystywanie statusu rodziny zastępczej, głównie po to, by w sposób niezgodny z prawem poprawić lub zabezpieczyć sobie byt materialny. O tych i innych problemach traktować będzie dalsza część publikacji.
Dzisiejsze rozważania wypada zakończyć puentą. Uważam, że rodziny zastępcze mają szansę stać się źródłem dobra. Warto się zastanowić, czy aby nie włączyć się w tę ideę, choćby z tego względu, że do końca nie wiemy, czy dając nie otrzymujemy dużo więcej.

Cdn.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę, silny moralny kręgosłup i niezależność myśli

2024-03-24 08:43

[ TEMATY ]

Ulmowie

Zbiory krewnych rodziny Ulmów

Wiktoria i Józef Ulmowie

Wiktoria i Józef Ulmowie

Bratanek błogosławionego Józefa Ulmy, Jerzy Ulma, opisał swojego wujka jako mężczyznę głębokiej wiary, którego cechował mocny kręgosłup moralny i niezależność myśli. O ciotce, Wiktorii Ulmie powiedział, że była kobietą niezwykle energiczną i pełną pasji.

W niedzielę przypada 80. rocznica śmierci Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci. Zostali oni zamordowani przez Niemców 24 marca 1944 r. za ratowanie Żydów, których Niemcy zabili jako pierwszych.

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Słodko - gorzka wspólnota

2024-03-29 15:18

Dziar

Tę nazwę dla duszpasterstwa osób rozwiedzionych i żyjących w związkach niesakramentalnych zaproponował ks. Marian Fatyga, opiekujący się środowiskiem od 2023 roku.

- Chodzi o dużo gorzkich doświadczeń osłodzonych myślą, że i dla nas, mimo sytuacji, w jakiej się znajdujemy jest nadzieja, że nie jesteśmy straceni w oczach Boga – mówi Niedzieli Anna Wira, która wraz z mężem Piotrem jest we wspólnocie od 2002 roku.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję