1. W najbliższą niedzielę, czyli dnia 15 lutego, będzie przypominana w ramach mszalnej liturgii Słowa Ewangelia z Łukaszową wersją błogosławieństw Jezusa. Nauczającym religii może się znów przydarzyć to, o czym opowiadała niedawno pewna katechetka warszawska. Otóż zapytał ją jeden z jej wychowanków, uczeń klasy drugiej szkoły podstawowej, dlaczego Pan Jezus błogosławił ubogich a jego mamusia mówi, że jak się wzbogacą to jeszcze będzie miał braciszka; wtedy też kupią sobie lepszy samochód a on, Mikołaj - tak miał na imię chłopiec - otrzyma większy, bardziej nowoczesny, komputer. Mikołaj wręcz pytał, panią katechetkę, czy w ogóle można się bogacić, skoro Pan Jezus błogosławił ubogich a nie bogatych? Czy rzeczywiście nigdy nie błogosławił żadnych bogatych? Jak więc to jest, pyta pani katechetka, z tymi błogosławionymi ubogimi i nie błogosławionymi bogatymi?
2. Próbując na to pytanie odpowiedzieć możliwie krótko i jasno trzeba przypomnieć:
- starotestamentalny pogląd na bogaczy i materialne bogactwa;
- fakt gromadzenia się wokół Jezusa i Jego Apostołów przede wszystkim ludzi ubogich.
Bogactwa cieszą się w Biblii Starego Testamentu niezłą reputacją. Biblijny Hiob tak jest przedstawiany w pierwszych wierszach księgi noszącej tytuł właśnie „Księgi Hioba”:
„Żył kiedyś w ziemi Us człowiek imieniem Hiob. Był to mąż szlachetny i sprawiedliwy. Żył bogobojnie unikając wszelkiego zła… Miał on siedem tysięcy wielbłądów, pięć
tysięcy jarzm wołów, pięćset osłów, do tego ogromną liczbę służby. Uchodził za człowieka najznakomitszego wśród wszystkich mieszkańców Wschodu. Jego synowie urządzali uczty, każdego dnia w domu
jednego z nich” (Hi 1, 1-4). Nawet szatan, prowadząc specyficzny dialog z samym Bogiem, powiedział: „To TY błogosławieństwem darzysz wszystkie dzieła rąk jego i sprawiasz,
że jego posiadłości rozciągają się na cały kraj” (Hi 1, 10). Mędrzec Pański mówi: „Jeżeli ktoś doznaje czci, mimo, że ubogi, to o ileż bardziej będzie czczony, gdy stanie się bogaty”
(Syr 10, 31).
Zamożność, obfitość dóbr materialnych uważano w Starym Testamencie za wyraz błogosławieństwa Bożego. W Pwt czytamy słowa właśnie takiego błogosławieństwa: „Będziesz
błogosławiony w twoim mieście i na twoich polach … Błogosławiony będzie twój kosz i twoja dzieża… Jahwe rozkaże, aby błogosławieństwo było z tobą
w twoich spichlerzach i aby towarzyszyło wszystkim dziełom rąk twoich … Wtedy wszystkie narody zobaczą, że to ty nosisz imię Jahwe” (28, 3-10).
I odwrotnie: ubóstwo, brak środków niezbędnych do życia uważano za dowód odwrócenia się Boga od człowieka. Zgodnie z tym przekonaniem ubogi nie cieszył się społecznym szacunkiem.
Cytowany przed chwilą Mędrzec Pański mówi: „Gdy potknie się bogacz, podniosą go przyjaciele, gdy upadnie biedak, bliźni mu nie pomogą… Milkną wszyscy, gdy bogacz byle co zacznie mówić…
Gdy jakiś maluczki przemówi: Któż to taki? - pytają” (Syr 13, 22 n).
Tyle o starotestamentalnych opiniach na temat bogactw i bogaczy.
Z kolei, zgodnie z zapowiedzią, kilka słów o środowiskach, z których wywodzili się pierwsi wyznawcy Jezusa i całe wczesnochrześcijańskie wspólnoty. Otóż
były to środowiska skrajnie ubogie; to, jakby się dziś powiedziało społeczne doły. Byli tak ubodzy, że chodzili z Jezusem po to, by zaspokoić głód cudownie przez Niego rozmnożonym chlebem,
co Jezus sam uznał za motyw niewystarczający do wiązania się z Nim na zawsze. Tak mówił: „Szukacie Mnie nie, dlatego, żeście widzieli znaki, lecz dlatego, że najedliście się
do sytości chleba” (J 6, 26). Materialna bieda bywała źródłem - tak jest zresztą po dzień dzisiejszy - różnych schorzeń fizycznych i psychicznych. Ci ludzie gromadzili
się wokół Jezusa w nadziei, że zostaną uleczeni i że się ich los odmieni. Ewangelista notuje: „Było tam… mnóstwo ludzi z Judei i Jerozolimy, z okolic
nadmorskich, z Tyru i Sydonu. Przybyli, żeby Go posłuchać i doznać ulgi w różnych dolegliwościach. I ci, których dręczyły złe duchy, również wracali
do zdrowia. Każdy z owego tłumu pragnął przynajmniej dotknąć Go. Wychodziła bowiem z Niego moc i uzdrawiała wszystkich” (Łk 6, 17-19).
I to właśnie z takich ludzi składały się pierwsze społeczności chrześcijańskie jeszcze w czasach apostolskich. Paweł tak oto pisze: „Przypatrzcie się, bracia, powołaniu
waszemu! Według oceny ludzkiej niewielu tam mędrców, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata… to, co nie jest szlachetnie
urodzone według świata i wzgardzone i to, co w ogóle nie jest wyróżnił Bóg” (1 Kor 1, 26-28). Podobnie Apostoł Jakub: „Posłuchajcie, bracia moi najmilsi: Czyż
Bóg nie wybrał tych, którzy uchodzą za ubogich w oczach ludu, aby ich uczynić bogatymi w wierze?” (Jk 2, 5).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
3. Jezus nie mógł pozostać obojętnym na los tych ludzi. Nie był to zresztą wyraz jakiejś strategii, mającej na celu zdobycie i zatrzymanie przy sobie jak najliczniejszych rzesz zwolenników.
Ta Jego nowa postawa wobec ubogich i źle się mających wynikała z samej natury całego posłannictwa Syna Człowieczego, o którym tak mówi Apostoł: „Wyzbył się wszystkiego,
co Boskie, pojawił się w postaci sługi… zgodził się dobrowolnie na stan poniżenia, stał się posłuszny aż do śmierci” (Flp 26-8) albo jeszcze wyraźniej w 2 Kor 8, 9:
„Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić”. To właśnie na tym polegała nowość Nowego Testamentu.
Nowość owa dotyczy także spojrzenia na wartość dóbr materialnych. Nie znaczy to, że Jezus uważa za złe samo ich posiadanie, oznajmia natomiast bardzo wyraźnie, że obfitość dóbr tego świata
utrudnia osiągnięcie szczęścia wiecznego. Tak oświadcza: „Zaprawdę mówię wam, że człowiekowi bogatemu trudno będzie wejść do królestwa niebieskiego… łatwiej jest wielbłądowi przejść przez
ucho igielne niż bogaczowi wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 23n). Cała przypowieść o bogaczu i Łazarzu ma na celu przekazanie tego samego ostrzeżenia. Na domaganie
się jakiejś ulgi cierpiący bogacz otrzymał taka oto odpowiedź: „Synu, przypomnij sobie, jak to wielkie dobra otrzymałeś za życia swego, podczas gdy Łazarz doznawał wielkiej nędzy. Teraz
jest na odwrót: on doznaje pociechy, a ty cierpisz męki” (Łk 16, 25). To dlatego nad przyszłym losem bogaczy ubolewa i sam Jezus Chrystus i Jego Apostołowie.
Czytamy w Ewangelii Łukasza: „Wam bogacze biada. Już bowiem doznajecie waszej pociechy. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem będziecie głód cierpieć” (Łk 6, 24
n). Jakub taki oto apel kieruje do bogaczy: „A teraz wy bogacze! Powinniście już płakać i zawodzić na samą myśl o utrapieniach, które na was czekają. Całe wasze bogactwo gnije,
wasze drogie szaty pożerane są przez mole; niszczeje wasze złoto i srebro; to, co je niszczy będzie świadczyć przeciwko wam i jak ogień strawi również wasze ciała…”
(Jk 5, 1-3). Paweł, powodowany apostolską troską o przyszłość swoich wiernych nakazuje Tymoteuszowi: „Tym, którzy posiadają bogactwa tego świata, przypominaj, żeby nie wnosili się ponad
innych, żeby nie pokładali wszystkich swoich nadziei w tak przecież niepewnych bogactwach” (1 Tm 6, 17).
Reklama
4. Należy jednak pamiętać, że wszystko złe, co zostało powiedziane o bogactwach zarówno przez Jezusa jak i przez Jego uczniów, dotyczy nie bogactw samych jako takich, tylko
ich niewłaściwego posiadania. Ta niewłaściwość zaś polega na wyłącznie egoistycznym korzystaniu z dóbr tego świata. I takie posługiwanie się tymi dobrami było piętnowane już w Starym
Testamencie. Czytamy na przykład w Księdze Syracha: „Bogacz dopuszcza się grzechu i jeszcze się złości, ubogi doznawszy krzywdy prosi o przebaczenie… Podczas
uczt wspólnych będzie cię upokarzał, aż ogołoci cię ze wszystkiego dwa albo trzy razy, a na koniec zacznie się z ciebie wyśmiewać. Potem, gdy cię zobaczy, przejdzie obok
ciebie i będzie z politowaniem kiwał głową nad tobą… a ubodzy padają łupem bogaczy… Bogactwa są dobre, gdy nie wiążą się z grzechem…”
(Syr 13, 3. 7. 19. 24).
Jeszcze wyraźniej złe, egoistyczne używanie bogactw jest potępiane w Nowym Testamencie. Czytamy na przykład w Liście Jakuba Apostoła: „A któż was tak uciska i wodzi
po sądach? Czyż nie bogaci właśnie? Czyż to nie oni ubliżają temu zaszczytnemu imieniowi, które wam zostało dane przez samego Boga?” (Jk 2, 6 n).
Wynika więc z tego, że bogacze, jeśli dzielą się swymi dobrami z żyjącymi w nędzy, też zasługują na błogosławieństwo. Jeśli nie ma w Biblii formalnie takich
błogosławieństw, to są również zdecydowanie pozytywne prezentacje ludzi bogatych. Mędrzec Pański mówi: „Błogosławiony bogacz, który jest bez winy i który nie goni bez przerwy za złotem…
zaczniemy go wszyscy wychwalać, bo cudów dokonał pośród swego ludu” (Syr 31, 8n). Jeszcze wcześniej czytamy w Księdze Powtórzonego Prawa: „Jeżeli będzie obok ciebie jakiś ubogi…
to twoje serce nie pozostanie nieczułe i nie zamkniesz swojej ręki przed swoim ubogim bratem, ale otworzysz przed nim swą rękę i udzielisz mu tego, co konieczne do życia, stosownie
do jego potrzeb” (Pwt 15, 7n).
5. O tych błogosławionych ubogich z Ewangelii Mateusz mówi, że są „ubodzy duchem”. To dość ważne uściślenie. To nie „pierwsi lepsi” biedni, bo wśród
nich zdarzają się tacy, którzy w prawdzie nic nie mają, ale żeby coś mieć, gotowi byliby „sprzedać za to własną duszę”. Tacy nie zasługują, rzecz jasna, na miano „ubogich
duchem”. Prawdziwie ubodzy, czyli ubodzy duchem, pragną szczerze poprawy swego bytu, ale nigdy nie oddadzą się w niewolę rzeczy tego świata. Posiadają swoją godność i mocno
ustaloną hierarchię wartości. Mówi się czasem, że z honorem potrafią być ubogimi. Z drugiej strony zaś za „ubogiego w duchu” można uważać takiego,
wcale nie przeciętnego bogacza, niezaprzedanego jednak na śmierć i życie dobrom tego świata i nie uważającego tych dóbr za swoją wyłączną własność. Jest on świadom tego,
że wszystko, co ma, otrzymał ostatecznie „z góry” i jest gotów zawsze dzielić się z innymi danymi mu dobrami. W tym błogosławionym był bogaty Hiob, który,
gdy już został pozbawiony wszystkiego, co posiadał, oświadczył: „Nagi wyszedłem z łona matki mojej i nagi również tam wrócę. Pan dał, Pan wziął. Niech imię Pańskie będzie pochwalone”
(Hi 1, 21).
Tylko ludzie prawdziwie ubodzy duchem, niezależnie od tego ile posiadają, są w stanie składać dobrowolnie śluby ubóstwa i rzeczywiście żyć ubogo. Tak rozumiane ubóstwo może się
stać źródłem radości i wcale nie dawanego szczęścia, czego klasycznym przykładem jest św. Franciszek z Asyżu.
Na zakończenie wróćmy do naszej pani katechetki i jej wychowanka Mikołaja. Gdy jego mama znów któregoś dnia mówiła, że jak się dorobią i będą bogatsi, to kupią to i tamto,
Mikołaj zapytał: „A kiedy będziemy pomagać biednym?”. Opowiadając to wszystko pani katechetce, wielce wówczas zakłopotana mama, wyznała, że ją to pytanie dosłownie „zatkało”. Nie
wiedziała, co chłopcu odpowiedzieć. Ale w końcu jakoś wykrztusiła: „Tak, tak oczywiście, synaczku, będziemy także pomagać biednym”. I wręczyła pani katechetce dość znaczną
sumę na dożywianie i pomoce szkolne dla najbiedniejszych dzieci w klasie.
Powie ktoś: Tani, banalny happy end! No cóż, Opatrzność Boża też nie zawsze posługuje się wyszukanymi i bogatymi środkami.