o dramatach bezrobotnych. Nie znaczy to wcale, że bezrobocie spadło. Wręcz przeciwnie. Nieubłaganie wzrasta. Z miesiąca na miesiąc wpatrujemy się w gusowskie „czarne”
wskaźniki, licząc na odmianę. I każdego miesiąca spotyka nas zawód. Zazwyczaj obok siebie są dwie informacje: jedna o wzroście gospodarczym i ta obok, też o wzroście,
ale bezrobocia. Za tym suchym sformułowaniem kryje się ogrom ludzkiego smutku, łez, skrajnych myśli, bezradności, a nawet dramatów.
Wobec informacji o bezrobociu człowiek, który ma pracę, czuje się często bezradny. Chciałby, żeby bezrobocia nie było, ale mimo jego zaklęć, ono jest. Zżyma się na decydentów, ale źle jest,
gdy w ten sposób wyładowując złość, odchodzi przekonany, że spełnił swój obowiązek wobec braci. Trochę to mało. Nie wystarczy. Trzeba więcej.
Nie można zostawiać ludzi z takim ciężarem na ramionach. Jest on na tyle ogromny, że często nie jest w stanie go udźwignąć nawet jedna rodzina. Nie chodzi w nim tylko
o braki materialne, choć także. Chodzi o sens istnienia.
Wielki Post przeżywamy w cieniu Krzyża. Każdego roku jest to inny cień. W tym niech będzie to cień Krzyża bezrobocia. Nie chodzi o to, aby jak Szymon pomagać go dźwigać
tylko przez jakiś czas, ale o to, żeby w czasie postnym chwycić go mocno i trzymać dopóty brat go będzie dźwigał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu