Dla wielu z nas, szczególnie dla tych, którzy przyjechali do Chicago stosunkowo niedawno, dużym zaskoczeniem było to, że w Ameryce jest taki zwyczaj, iż katolicy sami wybierają sobie parafię, do której
chcieliby należeć. Odbywa się to zatem inaczej niż w Polsce, gdzie o przynależności do danej parafii decyduje fakt zamieszkiwania w określonym miejscu. W Polsce to biskup decyduje, przez określenie granic
parafii, kto do jakiej należy. W Chicago jest to sprawa osobistego wyboru i nikt za nas tej decyzji nie podejmie. Ale dopóki tego nie zrobimy, dopóty nie należymy do żadnej parafii, nawet jeśli regularnie
uczestniczymy w Mszach św. w jednym i tym samym kościele. Po prostu taki jest zwyczaj i praktyka w tym kraju i nie do nas należy ocena tego, co jest lepsze.
Aby więc przynależeć w Stanach Zjednoczonych do jakiejś parafii i być jej pełnoprawnym członkiem, należy najpierw się do niej zapisać. Taki zapis jest znakiem odpowiedzialności za Kościół lokalny,
jakim jest parafia. Bo parafia to nie tylko miejsce, gdzie przyjmuje się sakramenty, ale to także wspólnota wierzących ludzi, zaangażowanych w życie parafialne i posługę duszpasterską.
Zarejestrowanie się do parafii jest także potrzebne w prowadzeniu wszelkiej dokumentacji. Bez niej niemożliwe jest na przykład otrzymanie jakiegokolwiek zaświadczenia czy metryki, ponieważ kancelaria
parafialna nie dysponuje często odpowiednimi danymi. Rejestracja pomaga także w utrzymaniu finansowym parafii i jej posługi duszpasterskiej. Parafia bowiem nie może funkcjonować bez ofiarnego wsparcia
finansowego ze strony parafian. Oczywiście, informacje uzyskane podczas rejestracji pozostają poufne i służą wyłącznie dla prowadzenia dokumentacji parafialnej.
A ty? Czy masz już swoją parafię? Czy jest taka wspólnota, do której naprawdę należysz, zapisałeś się do niej, uczestniczysz w jej życiu, czujesz się za nią odpowiedzialny? Czy masz już swój duchowy
dom?
A może ciągle jeszcze jesteś tylko jak turysta zwiedzający kościoły? Może co niedzielę gdzie indziej uczestniczysz w Mszy św., np. dzisiaj na Trójcowie, w przyszłą niedzielę na Jackowie, za 2 tygodnie
na Władysławowie, potem pojedziesz do kościoła św. Konstancji, i tak na okrągło przez cały rok? I nawet sobie to jakoś uzasadniasz, np., że nie lubisz biurokracji w Kościele, że Ameryka to wolny kraj
i nikt do niczego nie będzie cię zmuszać. Ale czy nie czujesz, że przez takie postawienie sprawy zostajesz sam? A chrześcijanie nigdy nie żyli odcięci od innych, w pojedynkę. Zawsze mieli świadomość wspólnoty,
która ich łączyła. Czuli się sobie bliscy. Chrześciajnin żyjący w izolacji jest odcięty od braci i sióstr, od ich wiary i świadectwa. Jest odcięty także od Chrystusa, chociaż nieraz nawet o tym nie wie.
Jezus żyje przecież we wspólnocie uczniów. Gdzie dwóch lub trzech gromadzi się w Jego imię, tam On jest wśród nich obecny. Nie jest obecny w chmurach, ale między ludźmi. Tu Go można odnaleźć. We wspólnocie.
Czy masz więc już swoją parafię?
Więcej w artykule Oaza polskości
Pomóż w rozwoju naszego portalu