Reklama

Złoty jubileusz kapłaństwa

Tobie, Boże, zaufałem

Niedziela sosnowiecka 26/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jubileusz 50-lecia kapłaństwa obchodził 24 czerwca ks. kan. Wacław Wiciński. Dostojny kapłan pochodzi ze Smotryszowa koło Radomska, gdzie urodził się 23 stycznia 1927 r. Częstochowskie Seminarium Duchowne ukończył w latach stalinowskiego terroru. Przygotowanie do kapłaństwa zdobywał m.in. na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, a magisterium z teologii uzyskał w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie na podstawie pracy - "Stosunek robotników Zagłębia do księży", napisanej pod kierunkiem znanego socjologa prof. Franciszka Adamskiego. Obecnie pełni funkcję proboszcza bazyliki katedralnej w Sosnowcu oraz prepozyta Kapituły Katedralnej. Wszyscy znają zdolności organizacyjne Księdza Jubilata, to przecież on przez 44 lata posługi duszpasterskiej w wielu parafiach Zagłębia przyczynił się nie tylko do budowy Kościoła duchowego, ale również do odrestaurowania zabytków sztuki sakralnej. Doświadczenie i mądrość Jubilata przydały się również w momencie tworzenia diecezji sosnowieckiej.

PIOTR LORENC: - Czy pamięta Ksiądz Prepozyt dzień swoich święceń?

KS. WACŁAW WICIŃSKI: - Taki dzień pozostaje na zawsze w pamięci. Pamiętam, że w tym czasie posługę biskupią w diecezji częstochowskiej rozpoczął nowy ordynariusz - bp Zdzisław Goliński, ale nie z jego rąk przyjąłem sakrament kapłaństwa. Bp Goliński był wówczas zajęty i święceń udzielił nam, w częstochowskiej katedrze, bp Stanisław Czajka. Razem ze mną przyjęło wówczas święcenia prezbiteratu 17 diakonów. Były to roczniki powojenne i charakteryzowała nas duża rozpiętość wieku.

- Jednak zanim Ksiądz został kapłanem musiało obudzić się powołanie, a jeszcze wcześniej musiał Ksiądz ukończyć szkołę średnią, proszę przypomnieć tamten okres.

- Powołanie dało znać o sobie nagle. Nie byłem ministrantem, ani nie należałem do żadnej wspólnoty modlitewnej. A jednak Pan Bóg powołał mnie do kapłaństwa, a ja poddałem się woli Bożej. Jeśli chodzi o naukę, to muszę powiedzieć, że jestem absolwentem Gimnazjum im. Fabianiego w Radomsku. Ukończyłem je w czasie wojny na kompletach tajnego nauczania. Pamiętam, że na zajęcia chodziliśmy pojedynczo od jednego profesora do drugiego. Małą maturę zdałem również na tajnych kompletach w Piotrkowie Trybunalskim. Dopiero po wojnie otwarto gimnazjum i tam zdałem maturę o profilu matematyczno-fizycznym. Komisje oczywiście uznały egzaminy wojenne. Po maturze wstąpiłem do seminarium. Pamiętam wspaniałego rektora ks. Magota, ojcem duchownym był ks. Patykiewicz, później ks. Okampfer. W Krakowie istniały wówczas trzy seminaria: krakowskie, śląskie i częstochowskie oraz seminaria zakonne. Wydział Teologiczny należał wówczas do Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na zajęcia chodzili wszyscy klerycy, było nas bardzo wielu.

- Szkoła średnia, seminarium, święcenia i nadszedł czas posługi duszpasterskiej.

- Pracę duszpasterską rozpocząłem w Konopiskach. Była to duża parafia o charakterze przemysłowo-górniczym. Pracowałem tam 3 lata. Drugą placówką była parafia św. Antoniego na Ostatnim Groszu w Częstochowie. Z niej zostałem przeniesiony do parafii Świętej Rodziny w Częstochowie, gdzie pracowałem tylko dwa miesiące. Następnie Ordynariusz skierował mnie do parafii św. Jana Chrzciciela w Będzinie, gdzie objąłem funkcję proboszcza, mając zaledwie 6 lat kapłaństwa. W Będzinie władze miejskie nie pozwoliły wybudować świątyni. Miałem więc do celebrowania Najświętszej Ofiary małą kaplicę o wymiarach 4 m x 3 m. Mieścił się w niej tylko ołtarz, kapłan i dwóch ministrantów. Wierni musieli stać na dworze. Nawet ambona była umieszczona na zewnątrz i jak padał deszcz panie trzymały parasol nad moją głową. W takich warunkach odprawiałem Eucharystię przez kilka miesięcy. Pod koniec roku udało nam się oddać do użytku tymczasową kaplicę, która jak się okazało służyła przez długie lata. W tym okresie mieszkałem u Sióstr Honoratek przy dworcu kolejowym w Będzinie.

Tam miałem swój pokój i kuchnię.

Tam też mieściła się kancelaria parafialna. Później udało mi się zakupić część domu przy kaplicy i przeprowadziłem się w nowe miejsce. Siostry Honoratki pomagały mi jednak w dalszym ciągu. Parafia św. Jana Chrzciciela była wówczas dość rozległa. Obejmowała Małobądz, Śródmieście i część Syberki. Pracowałem w niej od 1957 do 1970 r. Na początku lat 70. nadszedł czas na następną zmianę. Częstochowski Ordynariusz polecił mi zająć się parafią Świętej Trójcy w Będzinie. Posługę duszpasterską pełniłem tam przez 8 lat. W 1978 r. przeniesiono mnie do parafii św. Joachima w Sosnowcu-Zagórzu. W tym czasie była to jedna z największych parafii w Sosnowcu. Co miesiąc przybywało nowych bloków, nowych osiedli, nowych mieszkańców. Liczba parafian doszła w pewnym momencie do 50 tys. W samych hotelach robotniczych mieszkało ok. 7 tys. ludzi. Na katechezę przychodziło w tym czasie do 7 tys. dzieci. Nie dysponowaliśmy odpowiednią ilością miejsca. Trzeba było przerabiać i adaptować do potrzeb katechetycznych dostępne budynki gospodarcze. Wynająłem również trzy mieszkania w blokach, które przerobiliśmy na salki katechetyczne. Tak zastał mnie stan wojenny. Pamiętam, jak z hoteli robotniczych wyrzucano na bruk matki z dziećmi. Plebania była niemal przez cały czas "oblężona" przez potrzebujących, którym w miarę możliwości udzielaliśmy wsparcia. W Zagórzu posługę proboszcza pełniłem 8 lat. W 1986 r. rozpocząłem pracę w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu, gdzie służę do dziś.

- Ksiądz Prepozyt urodził się w Smotryszowie, to nie jest teren Zagłębia, czy czuje się ksiądz związany z ziemią zagłębiowską?

- Oczywiście. Tutaj spędziłem prawie całe kapłaństwo. Pracuję w Zagłębiu od 1957 r., czyli 44 lata. Ludzie z Zagłębia są życzliwi księżom i to jest szczególnie cenne. Nawet niewierzący nie sprawiają kłopotów. Przypominam sobie, że w latach rządów komunistycznych większość ludzi lękała się o pracę, stąd dużo z nich należało do partii, ale i oni przychodzili do mnie, abym ochrzcił dzieci, udzielił I Komunii, wyspowiadał. Było wiele wypadków, że ci, którzy praktykowali, w obawie przed utratą pracy, jeździli na niedzielną Mszę św. do innych sosnowieckich kościołów. Takie to były trudne czasy. Pamiętam również, że każdy kapłan miał swojego opiekuna z Służb Specjalnych, który przychodził, interesował się naszą pracą i pisał raporty. Ale żadnych nieprzyjemności z tego powodu nie doświadczyłem.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rodzina zmarłego harcerza prosi media o uszanowanie prywatności

2025-07-25 19:15

Adobe Stock

Z prośbą o uszanowanie żałoby oraz prywatności zbliżającej się ceremonii pogrzebowej zwraca się do mediów rodzina Dominika - harcerza, który utonął w nocy z 23 na 24 lipca br. - Uroczystość pogrzebowa będzie miała charakter ściśle prywatny i rodzinny. Prosimy, aby swoją obecnością nie zakłócać tego wyjątkowo trudnego dla nas czasu pożegnania - czytamy w liście przekazanym KAI przez rzecznika prasowego Świdnickiej Kurii Biskupiej.

"W związku ze zbliżającą się ceremonią pogrzebową naszego ukochanego Syna, chcielibyśmy zwrócić się z uprzejmą, lecz stanowczą prośbą do przedstawicieli mediów o uszanowanie naszej żałoby oraz prywatności.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę ks. Mariusza Rosika: Życiodajna modlitwa

2025-07-22 10:21

[ TEMATY ]

rozważania

Ks. Mariusz Rosik

Adobe Stock

Francuski sługa Boży Henri Caffarel, założyciel ruchu małżeńskiej duchowości Équipes Notre-Dame, często był zapraszany do głoszenia rekolekcji w seminariach duchownych. Przyjmował te zaproszenia i z wielkim przejęciem wygłaszał nauki.

Pewnego razu pojechał na jeden dzień na francuską prowincję, do grupy seminarzystów, którzy poprosili, aby porozmawiał z nimi o tym, czego rodziny oczekują od księdza. W drodze powrotnej nie był z siebie dymny, ponieważ nękało go pytanie, dlaczego nie udało mu się przekonać przyszłych kapłanów do tego, że to modlitwa jest konieczna i najważniejsza, i że to o niej trzeba rozmawiać z ludźmi. Analizował spotkanie i zrozumiał, że bardziej przemawiają do młodych argumenty o służbie ludziom, ubogim, ciemiężonym, ale dużo mniej o prymacie modlitwy ponad tymi działaniami. Napisał list do seminarzystów.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: miłujmy tak, jak miłuje nas Bóg

2025-07-27 12:21

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican News

Dziś liturgia zachęca nas, abyśmy w modlitwie i miłości czuli się miłowani i miłowali, tak jak Bóg nas miłuje - powiedział Ojciec Święty w rozważaniu poprzedzającym niedzielną modlitwę „Anioł Pański”.

Nawiązując do czytanego w XVII niedzielę zwykłą roku C fragmentu Ewangelii (Łk 11, 1-13) papież zaznaczył, iż słowa modlitwy „Ojcze nasz” przypominają nam, że jesteśmy miłowanymi dziećmi poznającymi wspaniałość miłości Boga. Komentując następnie słowa o człowieku wstającym w nocy, by pomóc swemu przyjacielowi ugościć niespodziewanego przybysza, Leon XIV podkreślił, że Bóg zawsze nas wysłuchuje, gdy się do Niego modlimy. Zachęcił do wytrwałości w modlitwie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję