Wbrew pozorom gobeliniarstwo wcale nie istniało odwiecznie. Ozdabianie polskich ścian od lat 30. XX wieku tkaninami artystycznymi wcale nie stało się jakąś naturalną koleją rzeczy. Zjawisko to zawdzięczamy
wysiłkowi konkretnych ludzi, środowisku polskich plastyków, którzy wylansowali gobeliny uzyskując szlachetne miano „polskiej szkoły tkackiej”.
Czołową reprezentantką tego środowiska jest Hanna Czajkowska, której prace do końca maja możemy oglądać w Galerii Sztuki Współczesnej w Łomży. Artystka, studiując w najlepszych dla polskiej tkaniny
latach 50., przeniosła w drugie (i kolejne) półwiecze najlepsze tradycje w tej materii. Nie mniej utalentowana od swoich mistrzów zdobyła światowe uznanie. Na swoim koncie ma 12 wystaw indywidualnych,
m.in. w Warszawie, Łodzi, Krakowie, Zakopanem, Nowym Jorku, San Francisco, Kopenhadze, Chicago, Ezinge w Holandii, oraz udział w ponad stu wystawach zbiorowych. Zebrała mnóstwo nagród i wyróżnień. Prowadziła
także zajęcia dydaktyczne w zakresie tkactwa również za granicą: w Holandii, Kanadzie, USA.
Z powyższego widać, że Czajkowska jest indywidualnością wybitną, wyróżniającą się w polskim środowisku plastycznym. Owszem, jej sztuka mieści się w ramach wspomnianej „polskiej szkoły tkackiej”,
którą charakteryzuje podporządkowanie prawom warsztatu i tworzywa. Również tematyka inspirowana roślinnością należy do ulubionych dla tego środowiska. Niemniej, prace artystki zachowują całkowitą indywidualność.
Uderza monumentalizm jej gobelinów, nie tylko z powodu formatów, wśród których dwumetrowa wysokość to rozmiar wcale nierzadki. Także kompozycja nadaje tkaninom wymiar pomnikowy. Artystka z upodobaniem
„wyciąga” elementy kompozycyjne do góry, choć czasem też tworzy strukturę poprzeczną lub nawet skośną. Zasadnicze kierunki są zakłócone elementem przeciwnym, który równoważy ich radykalizm,
a dodaje harmonii tkaninie. Artystka zdaje się jednak troszczyć, by kierunki „zakłócające” nie wybijały się zanadto, niwecząc niezwykłą prostotę kompozycyjną całości. W rezultacie patrząc
na wielkie gobeliny, odbiorca staje urzeczony ich czytelnością, zrozumiałością, czasem nawet surowością. I chyba w tym leży główny sekret monumentalizmu tych prac. Mimo to nie odnosi się wrażenia jakiegoś
akademickiego skostnienia formy, przeintelektualizowania, które w poszukiwaniu doskonałej kompozycji gubi świeżość pierwotnego pomysłu. Może właśnie chcąc się przed tym ochronić, artystka komponuje -
jak sama powiedziała - bezpośrednio na krośnie. Pomaga jej jedynie szkic narzucający zasadniczą koncepcję kolorystyczną. Wszystko inne Hanna Czajkowska weryfikuje na bieżąco, niczym impresjonista
wpatrzony w pejzaż, który maluje to, co dyktuje mu talent.
Pomóż w rozwoju naszego portalu