Reklama

Ojciec odrzuconych

Nie wygląda na kapłana: długie włosy, skórzana kurtka z breloczkami, dżinsy. Księdza Guy’a Gilberta we Francji nie trzeba jednak przedstawiać nikomu. W Warszawie gościł w dniach od 22 do 25 kwietnia na zaproszenie Caritas Polska.

Niedziela warszawska 20/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sobotni wieczór. Mimo dość późnej pory na to spotkanie w sali przy kościele księży Michalitów na Bemowie przyszło mnóstwo ludzi. Głównie wychowawcy i wychowankowie placówki wychowawczej prowadzonej przez Ojców Michalitów, ale także osoby z nią niezwiązane. - Pracuję w przedszkolu. Chciałam zobaczyć kim on jest - mówi pani w niebieskiej kurtce siedząca obok.
Wszystkie spojrzenia skierowane są na drzwi wejściowe, gdzie za chwilę pojawia się tajemniczy gość. Sądząc po stroju, na kapłana nie wygląda: długie włosy, skórzana kurtka z breloczkami, dżinsy. Ks. Guy’a Gilberta we Francji nie trzeba przedstawiać nikomu. Został wydelegowany przez tamtejszy Episkopat do pracy z nieletnimi, dziećmi ulicy, które wkroczyły na drogę przestępczą.

Nigdy z was nie zrezygnuję

- Parę lat siedziałem w więzieniu, jestem narkomanem - zaczyna Włodek. - Mówiłeś, że brałeś udział w bójkach, by zostać przyjętym przez ludzi z marginesu, ale nie przyjąłeś zasad życia tych ludzi. A czy bójka - to sprawa moralna? - pyta ks. Gilberta. - Do czego można się posunąć, aby być zaakceptowanym przez dzieci ulicy? - pyta dociekliwie Włodek.
- Kiedy chłopak obraża nauczyciela przed całą klasą, a ten nie odpowiada albo wyrzuca ucznia z klasy, to znaczy, że z nim przegrał - zaczyna ks. Guy. - Jeśli w naszym ośrodku obrazi mnie któryś chłopców, przy wszystkich, wtedy kładę go na łopatki i wymagam publicznych przeprosin. Tylko w ten sposób mogę doprowadzić do zahamowania przemocy. Może nie wszystko powinienem mówić tak publicznie. Trzeba by dwa tygodnie przeżyć na ulicy, by móc to zrozumieć. Taki jest język tamtego świata. Większość naszych podopiecznych w dzieciństwie była brutalnie bita przez swoich ojców. Za nic. Kiedy muszę któregoś z nich uderzyć, to tylko wówczas, gdy zrobi coś bardzo głupiego - opowiada ks. Gilbert.
Włodek nie daje za wygraną: I nigdy nie stracił Ksiądz nikogo przez przemoc?
- Nigdy nikogo nie straciłem. Czuję się jak chory, kiedy muszę kogoś uderzyć. Takiego prawa nie ma żaden z 20 pracujących w naszym ośrodku wychowawców. Każdemu z nich chłopcy odpowiedzieliby tym samym. Po jakimś czasie chłopcy przychodzą i dziękują mi. Jestem dla nich obrazem ojca, któremu na nich bardzo zależy. Wszystko co robię staram się weryfikować przed Bogiem. Jezus też musiał zareagować gwałtownie, kiedy wyrzucał przekupniów ze świątyni - mówi ks. Gilbert.
Ks. Guy opowiada historię Michela. Po raz 10 trafił do więzienia. Za narkotyki. Dzień przed przyjazdem do Polski ks. Gilbert otrzymał od niego list. Pisał: „Jesteś jedynym człowiekiem, który mnie kocha i którego ja kocham”. Kolejni wychowawcy ustanawiani przez sąd nad Michelem rezygnowali z opieki nad nim. Chłopak trafił do ośrodka terapeutycznego ks. Gilberta. - Był wyjątkowo agresywny, terroryzował wychowawców - wspomina ks. Guy. Po roku sędzina nie mogła go poznać. Zamiast steku przekleństw na powitanie, usłyszała: „Uszanowanie, pani sędzino”. Michel boryka się z problemem narkotykowym. - Można by powiedzieć: znowu byłeś na odtrutce, odejdź, nie mamy o czym rozmawiać. Z wieloma młodymi łączy mnie jednak głęboka miłość. Kiedy wpadają w kłopoty i nie mają nikogo, jestem dla nich ojcem, który karze i jest miłosierny - mówi ks. Gilbert. Kiedy Michel odsiedzi wyrok, ks. Gilbert znowu będzie na niego czekał pod bramą więzienia.
Sobotnie spotkanie pokazuje nie tylko jaką walkę trzeba stoczyć o tych, którzy znaleźli się gdzieś na samym dnie. Pokazuje też ile muszą pokonać ci, którzy pogubili się w życiu z braku miłości.
- Ula, narkomanka - przedstawia się krótko ostrzyżona nastolatka. - Od prawie 1,5 roku jestem abstynentką. - Na mojej drodze spotykałam wiele osób, które chciały mi pomagać, ale traktowali mnie jak „gówienko”. Wyszłam z nałogu dzięki osobie, która obdarowała mnie ciepłem - opowiada dziewczyna.

„Owczarnia” życia

Ks. Guy Gilbert zajął się nieletnimi przestępcami, bo za ich agresją dostrzegł kryjącą się samotność i rozpacz. Większość z nich ma za sobą dzieciństwo naznaczone brutalnym biciem. Wolny czas spędzali na ulicy, w metrze, skąd już tylko krok do łączenia się w bandy i wkraczania na drogę przestępstwa.
Początkowo ks. Guy chodził do młodych w koloratce. Kiedy jednak zauważył, że będąc z nimi w grupie, traktowany jest przez policję lepiej niż tamci, zdecydował się na włożenie skórzanej kurtki i dżinsów. - Nie należy mi się dodatkowa porcja szacunku tylko dlatego, że jestem księdzem - mówi.
Młodzi przychodzili do jego mieszkania, które wynajął w dzielnicy, gdzie mieszało się życie najbogatszych z najuboższymi. Przy ks. Gilbercie chłopcy zmieniali się - z jednej z wypraw przywieźli bukieciki lawendy, które włożyli do skrzynek mieszkańcom bloku. Po czterech latach zaproponowali, by kupić jakiś dom daleko od Paryża. - 10 metrów od twojego mieszkania można kupić narkotyki, a zaraz po wyjściu z więzienia czekają kumple z dawnej bandy - tłumaczyli.
Własnymi rękami wyremontowali ruderę nabytą w Prowansji. Od tego czasu minęło 30 lat. Dziś mieści się tam ośrodek terapeutyczny dla 400 osób. Trafiają tu nieletni, na których ciążą najgorsze zbrodnie. Każdego roku sąd kieruje do ks. Gilberta 400 próśb o przyjęcie kolejnych podopiecznych. - Nie mogę przyjąć więcej niż 8 osób rocznie. Kiedyś zdarzyło się przyjąć 15. Stworzyli oni bandę, która zdezorganizowała miejscową społeczność - wyjaśnia ks. Guy.
Na farmie żyje około 150 zwierząt. Podopieczni - wśród nich są też i dziewczęta - zajmując się nimi, uczą się panować nad swoją agresją. Żadne zwierzę, przy którym ktoś zachowuje się gwałtownie, nie pozwoli zbliżyć się do siebie. Pobyt w „Owczarni”, bo tak nazwano farmę, na której mieści się ośrodek, trwa dwa lata. Potem młodzi wracają do rodzin zastępczych, usamodzielniają się, podejmują pracę. Niestety zdarzają się też powroty do więzienia.
- Mam już 69 lat. Dlaczego tak długo wytrzymuję w „Owczarni”? - pyta sam siebie. - To Łaska Boża - dodaje. Co 10 dni ks. Guy udaje się na 48-godzinne rekolekcje. Jego bronią stał się Różaniec. Ks. Gilbert podsumowuje: chciałbym, żeby młodzi byli już tak samodzielni, i mogli mi powiedzieć: „Dosyć się już naharowałeś, podziadkuj nam Guy”. I dodaje: szykuję już swojego następcę. Dziękuję Kościołowi, że mi zaufał. Będę trwał na moim posterunku, tak długo jak długo będzie tego potrzebował.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: W expose szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw, manipulacji i żenujących stwierdzeń

2024-04-25 11:13

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

PAP/Radek Pietruszka

W wypowiedzi szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw i manipulacji - ocenił w czwartek w Sejmie prezydent Andrzej Duda, komentując informację szefa MSZ Radosława Sikorskiego dotyczącą kierunków polityki zagranicznej. Podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.

Prezydent powiedział, że "nieco ze zdumieniem i dużym rozczarowaniem" przyjął zwłaszcza początek wystąpienia szefa MSZ. Według niego po pierwszych słowach Sikorskiego o wspólnym budowaniu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, "nastąpił atak na politykę, która była prowadzona przez ostatni rząd w ciągu poprzednich ośmiu lat".

CZYTAJ DALEJ

Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia. Zaproszenie na sympozjum

2024-04-25 15:19

materiały prasowe

Fundacja Dwanaście Kroków zaprasza na ogólnopolskie sympozjum poświęcone programowi duchowego i psychologicznego wsparcia „Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję