Warszawski kościół św. Bonifacego znajduje się przy klasztorze Ojców Bernardynów. Wizerunek umieszczony za głównym ołtarzem świątyni, najbardziej widoczny jest od strony klasztornego korytarza. -
Nie wiadomo dokładnie jak trafił do Warszawy - mówi o. Sławomir Zaporowski, proboszcz parafii św. Bonifacego.
Fraska Madonna jest kopią obrazu Matki Bożej Śnieżnej. Jak opisuje w Rocznikach Lwowskich Tadeusz Kukiz, około roku 1770 umieszczona została w ołtarzu głównym barokowego kościoła we Fradze. Świątynię
wzniesiono za sprawą Jana Jabłonowskiego, wojewody ruskiego. Jego ojciec Stanisław Jabłonowski, późniejszy hetman wielki koronny sprowadził do Fragi Bernardynów, dlatego przy kościele wzniesiono dla nich
klasztor.
Matka Boża Fraska otrzymała ozdobną suknię. Strój sprowadziła z włoskiego Loreto żona wojewody Jabłonowskiego - Joanna de Bethume. Wizerunek od początku otaczano szczególną czcią. O wstawiennictwo
prosili Madonnę licznie przybywający do Fragi pielgrzymi. Bardzo szybko Madonna zaczęła słynąć łaskami. Matce Bożej przypisywano szczególną opiekę nad miastem. Kiedy w 1770 r. na całym obszarze ziem
wschodnich rozprzestrzeniała się zaraza, epidemia ominęła Fragę.
W 1807 r. Bernardyni zmuszeni byli przenieść wizerunek Madonny do Brzeżan. Wtedy bowiem dostali nakaz opuszczenia klasztoru we Fradze. Lwowskie Gubernarium wydało taką decyzję za namową hrabiego
Wiktora Baworowskiego, ówczesnego właściciela klasztoru. Hrabia chcąc uniknąć świadczeń na rzecz klasztoru, postanowił pozbyć się „balastu”. Utrzymanie budowli uważał jako uciążliwy obowiązek.
Bowiem po pierwszym rozbiorze Polski klasztor znacznie podupadł na skutek częstych zmian właścicieli tamtejszych dóbr.
Bernardyni musieli dostosować się do decyzji Gubernarium. Prowincjał polecił więc zakonnikom przenieść się do Lwowa i Brzeżan. Przeprowadzka nie obyła się bez utrudnień. Hrabia Baworowski obstawił
klasztor swoimi ludźmi, którzy zablokowali wywiezienie klasztornego mienia. Bernardyni wezwali więc wojsko i częściowo przy jego pomocy udało się odzyskać własność. Opuszczone kościół i klasztor wkrótce
popadły w zupełną ruinę.
Kult Fraskiej Madonny w Brzeżanach rozwijał dość intensywnie. Przed obrazem modlili się Rusini, Ormianie, Polacy i Niemcy. Po prawie stu latach Madonna mogła wrócić do Fragi. Wtedy to władze zakonu
Bernardynów zdecydowały o odbudowie fraskiego klasztoru. W 1897 r. poświęcono kamień węgielny, a już po czterech latach kościół mógł służyć wiernym. 14 sierpnia 1904 r. obraz Madonny przeniesiono
z Brzeżan do fraskiej świątyni. Miasto stało się znowu miejscem ożywionego kultu. Przed wizerunkiem modlili się wierni obrządku rzymsko- i greckokatolickiego. Odprawiano też nabożeństwa łacińskie oraz
greckokatolickie z kazaniem w języku ukraińskim. To fakty godne podkreślenia, bowiem wcześniej, kiedy Bernardyni opuszczali Fragę, greckokatolicki proboszcz utrudniał im zabranie mienia.
Niestety, polsko-ukraińskie antagonizmy były tak silne, że doprowadziły do zniszczenia klasztoru. Na początku lat 40. w kościele coraz rzadziej widać było greckokatolickich duchownych i ludność ukraińską.
Napięcia nasiliły się pod koniec 1943 r. Rok później dokonano napadu na klasztor. Brutalnie mordowano przebywających w budynku zakonników. Bandy UPA zorganizowały w klasztorze punkt dowodzenia. Po
przejściu frontu w lipcu 1944 r. rozpoczęła się rozbiórka kościoła i klasztoru fraskiego. Obraz Matki Bożej oraz część wyposażenia kościoła zabrał proboszcz greckokatolicki do miejscowej cerkwi,
obecnie prawosławnej. Z kościoła i klasztoru pozostały tylko resztki gruzów. Chcąc zatrzeć ślady po miejscu, w którym stał polski kościół, Ukraińcy zaorali nawet ziemię, na której stał. Obraz Matki Bożej
odesłano do tamtejszej cerkwi. Nie wiadomo, w jaki sposób trafił on do Warszawy.
Jak mówi o. Zaporowski, proboszcz warszawskiej parafii św. Bonifacego, Madonna Fraska czczona jest przez miejscowych parafian. Przed obrazem można często spotkać modlących się wiernych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu