Reklama

Samotność Ojcostwa

Niedziela przemyska 43/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Spokojne dotąd życie nabrało przyśpieszenia. Józef innym okiem zaczął patrzeć na minione tygodnie i lata. Z jednej strony cieszył się, że jego pragnienia powoli zaczynały się spełniać, z drugiej kilkumiesięczne doświadczenie pracy zarówno w Wojutyczach, jak i teraz w Samborze, z perspektywy czekających go zadań i nieznanych jeszcze wyzwań jawiło się jako czas radości i wielkiego poczucia wspólnoty z prostymi ludźmi. Teraz przyjdzie zmierzyć się z jakże inną rzeczywistością. Radość, jak zwykle w takich wypadkach, kraszona została niepokojem o przyszłość. Nie było jednak czasu wiele nad tym myśleć, bo trzeba się było przygotować do nowych obowiązków. Nie mówiąc nikomu o zmianie, o takąż dyskrecję prosił księdza proboszcza i księży współpracowników, zaczął Józef żegnać się ze szpitalem, więzieniem.
Szczególnie trudno było powstrzymać wzruszenie podczas ostatnich odwiedzin w szpitalu. To tutaj rodziły się myśli o Towarzystwie, bo ludzie chorzy wykorzystując cierpliwość kapłana zatrzymywali go długo i snuli opowieść o życiu, rodzinie. Jedni w chorobie innym okiem patrzyli na swoje dotychczasowe życie, czasem popadali w rozpacz, twierdząc, że Pan Bóg im nie przebaczy. Trzeba było z wielką delikatnością i cierpliwością mówić o Bożym miłosierdziu, zachęcać do modlitwy i tę modlitwę razem z chorym nieść w codzienność. Najtrudniejsze były spotkania z ludźmi młodymi, którzy wiedzieli, że to ich ostatnia choroba. Buntowali się, stawiali wobec Józefa trudne pytania do Boga. Początkowo starał się tłumaczyć, korzystając ze swojej wiedzy, ale szybko okazało się, że opasłe podręczniki teologii przydatne są na uniwersyteckich katedrach. Tu przy szpitalnym łóżku, w takich sytuacjach najstosowniejsze było milczenie i długie minuty wspólnej modlitwy.
Podczas jednej z ostatnich wizyt Józef długo zatrzymał się przy łóżku pacjenta, który miał ochotę na rozmowę. Opowiadał rzeczy zwyczajne, ot tak, żeby zabić monotonię szpitalnego życia. Pelczar słuchał go mało uważnie. Myśli miał zajęte czym innym. To na tym łóżku, nie tak jeszcze dawno, umierała kilkunastoletnia dziewczynka. Piękne dziecko, jedyna pociecha rodziców. Modlili się o nią długo i po kilku latach małżeństwa z radością matka odkryła swoją brzemienność… Byli tacy szczęśliwi. Radośni, że nie zostaną na starość sami, bo innych dzieci już nie mieli. I oto teraz stali zrozpaczeni przed nieodwracalną prawdą, że ich córka umiera. Trwało to długo. Józef wraz z nimi cierpiał, ale zawsze bał się spotkania z niemal oszalałą z rozpaczy matką. Ojciec mówił niewiele, ale słowa, które od czasu do czasu sączyły się z jego ust zdradzały wewnętrzny bunt. Teraz patrząc na to łóżko myślał o tym, przypominał sobie jak wielką krucjatę modlitwy zorganizował podczas posługi w konfesjonale. Zachęcał penitentów do gorliwej modlitwy, umartwień i niemal na oczach przekonywał się o jej skuteczności. Sam chyba po raz pierwszy w życiu dziękował Panu Bogu za oścień choroby, której nabawił się w młodości, a która nieustannie mu towarzyszyła. Jego sytuacja była nieporównywalna z dramatem dziewczynki i jej rodziców, ale jednak czuł tę wspólnotę cierpienia. Umarła spokojnie, nawet z uśmiechem. Wiele było w tym zasługi Pelczara, której sobie oczywiście nie przypisywał. Wiedziały to jednak pielęgniarki. Czasem podsłuchiwały jak młody kapłan, korzystając z nielicznych okazji, gdy przy dziewczynce nikogo nie było, opowiadał jej o niebie, o dobrym Bogu i o tym, że i stamtąd będzie mogła pomagać swoim rodzicom. Potem słyszały te opowieści, które chora przekazywała swoim rodzicom. Była to jakaś ulga dla nich, ale, jak sądziły, także i lecząca katecheza.
Któregoś dnia po obiedzie ksiądz proboszcz zagadnął:
- Wypada chyba, Józef, żebyś pojechał do Przemyśla.
- Przecież nie mam żadnego skierowania, to po co pojadę. Powiem, że tak mi się śpieszy?
- Aleś ambitny. Przecież możesz mi wierzyć, że mówię prawdę.
- Ależ wierzę, tylko nie widzę powodów, żeby uprzedzać decyzję. Zresztą już parę takich obietnic przeżyłem.
- Widzę, że nosisz w sobie tamte zawody. Spróbuj zrozumieć, że nikt tu nie jest winny, z wyjątkiem władz. Biskup, a mówił mi o tym, sam ma poczucie winy wobec ciebie. Ale zrozum, co może zrobić. Diabli mnie czasem biorą, kiedy słyszę te pochwały dla cesarza i całej tej jego podobno pobożnej świty. Ale nie wolno o tym głośno mówić. Co ma zrobić biskup, który mimo najlepszych chęci nie może przekroczyć przepisów? Spróbuj to zrozumieć i przyjąć z wdzięcznością to, co ci będą proponować.
Proboszcz nie bez kozery wygłosił tę przemowę. Wiedział, że czeka Józefa kolejne rozczarowanie. Wprawdzie władze austriackie zgodziły się na jego pracę w seminarium na stanowisku prefekta, ale nie udzieliły zgody i pieniędzy na prowadzenie przez niego wykładów. Stary, doświadczony kapłan, na odległość wyczuwał ambicjonalne dylematy swego podopiecznego. Bał się, że Pelczar, usłyszawszy, jaką funkcję mu proponują, może odmówić. A to byłoby niedobre. Zrozumiał też, że wikary nie pojedzie do Przemyśla zanim nie otrzyma jakiejś informacji z konsystorza. Stąd każda wizyta listonosza przeżywana była przez niego jak oczekiwanie na ważną wiadomość. I ta wreszcie przyszła. Czuł się zwolniony z obietnicy dyskrecji, którą złożył Józefowi. Wieczorem po kolacji wyjął zmurszałą butelkę wina i ku zdziwieniu wikarych zaczął ją otwierać.
- Co to ksiądz proboszcz ma jakąś ukrytą okazję, o której do tej pory nie wiedzieliśmy?
- Bo też jej nie było i pewnie więcej nie będzie. Mam dla was trzy wiadomości. Dwie dobre i jedną złą.
- Słuchamy - odpowiedzieli chórem.
- To wino jest bardzo dobre. Okazję stworzył Józek, który został mianowany prefektem w seminarium, a smutna, to ta, że niestety będzie nas musiał opuścić.
Mrugnął okiem do wikarych, wiedząc, że niektórzy z nich przyjmą tę wiadomość z ulgą. Był za stary, żeby ni widzieć, jakie reakcje wywołuje gorliwość Józka. Nie zawsze byli szczęśliwi. Musieli podążać za nim. Już teraz nie mogli staremu proboszczowi wmawiać, że to czy tamto się nie uda, nie jest możliwe. Pokazywał na owoce Pelczarowego zabiegania i milkli pokornie. Miał nawet ochotę powiedzieć żartem o tym, ale zaniechał tej myśli bojąc się, że może zepsuć wieczór. Zresztą były to incydentalne sytuacje, rzadko się zdarzające i wynikały nie tyle z braku gorliwości współpracowników, co z większego doświadczenia Pelczara, które przywiózł po studiach w Rzymie. Proboszcz wiedział, że Józek ma łatwość wymowy, która połączona z wiedzą jeszcze tę różnicę potęgowała.
Pod koniec radosnego spotkania proboszcz był dumny, że zaniechał charakterystycznego dla siebie sarkazmu. Wikarzy sami przyznali to, o czym wiedział i myślał. Senior poczuł się w obowiązku powiedzieć parę słów, co zaznaczył uderzając łyżeczką w szklankę po wypitej herbacie. Rozpoczął swoją przemowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prezydent Trump chce rozwiązać kolejny kryzys: zabójstwa chrześcijan w Afryce

2025-08-11 21:24

[ TEMATY ]

Afryka

Donald Trump

Prezydent USA

zabójstwa chrześcijan

Adobe Stock

Ataki na chrześcijan w Afryce przybierają na sile

Ataki na chrześcijan w Afryce przybierają na sile

Administracja prezydenta USA Donalda Trumpa ostro skrytykowała zabójstwa chrześcijan w Nigerii i innych krajach Afryki Subsaharyjskiej, obiecując zdecydowaną reakcję, aby rozwiązać ten kryzys.

Biały Dom zareagował w ten sposób po serii ataków przeprowadzonych w ostatnich tygodniach na chrześcijańskich rolników, w tym po masakrze 27 chrześcijan w wiosce Bindi Ta-hoss w stanie Plateau w środkowej Nigerii, dokonanej w połowie lipca przez islamistycznych bojowników Fulani. W tym wyjątkowo bestialskim ataku napastnicy – według świadków, którzy przeżyli masakrę - spalili wiele kobiet i dzieci, próbujących ukryć się w kościele.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: z powodu upałów środowa audiencja 13 sierpnia w Auli Pawła VI

2025-08-11 19:55

[ TEMATY ]

audiencja

upały

Aula Pawła VI

Prefektura Domu Papieskiego

PAP/EPA

Upały w Watykanie

Upały w Watykanie

Z powodu przewidywanych wysokich temperatur najbliższa środowa audiencja ogólna papieża Leona XIV 13 sierpnia odbędzie się nie na placu św. Piotra, lecz w Auli Pawła VI w Watykanie. Poinformowała o tym Prefektura Domu Papieskiego.

Zapowiedziała jednocześnie, że po zakończeniu audiencji papież przyjdzie do bazyliki św. Piotra, aby pozdrowić tych, dla których zabrakło miejsca w Auli Pawła VI i którzy śledzić będą audiencję na telebimach.
CZYTAJ DALEJ

Śląskie: wstrząs w kopalni Knurów, z jednym górnikiem nie ma kontaktu

2025-08-12 07:35

[ TEMATY ]

kopalnia

PAP/Michał Meissner

Trwa akcja ratownicza po wstrząsie, do którego doszło w kopani Knurów – podała we wtorek rano Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW). Nie ma kontaktu w jednym z górników, z zagrożonego rejonu o własnych siłach wycofało się ośmiu innych pracowników.

Tomasz Siemieniec z zespołu prasowego JSW poinformował, że do wstrząsu doszło w poniedziałek o 21.26 w przodku 32a na poziomie 850 metrów, podczas drążenia. Tzw. ruch Knurów jest częścią kopani Knurów-Szczygłowice, należącej do JSW.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję